Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Skończyłem maskować zmęczenie i po prostu patrzyłem na Casimira. Odłożyłem na bok stos nowych dokumentów.
- Coś się dzieje? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Porozmawiajmy o moim wypadku. - Zacząłem. - Mówiłeś z Arwellem? Wyjaśnił ci sytuację?
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Poniekąd. - Przytaknąłem nieco... sucho. - Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej.
Plan był coraz bliżej realizacji, a tymczasem mogliśmy stracić kolejnych ludzi. Traciliśmy czas na potyczki z Mohamedem.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Rozumiem. - Podrapałem się po karku. - Czy rozpuściłeś plotki, że to powikłania po Arabii. Próbowałeś zatuszować akcję z Mahomedem? Czy gdybym zginął, również byś to ukrył? - Nie hamowałem się. Teraz już nie miałem na niczym stracić.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Otworzyłem szerzej oczy. Czy ja widzę to co słyszę?
- O czym ty w ogóle mówisz? - Wstałem z miejsca. - To co się stało nie ma sensu. Śmierć, a akcja, która zaszła to dwie, zupełnie różne rzeczy.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- To co się stało nie ma sensu. Więc moje poświęcenie w stosunku do osoby Arwella nie miało sensu? - Prychnąłem. - Wspaniale. Dobrze wiedzieć, że tak oceniasz zaistniałą sytuację. Jako coś nieistotnego. Spodziewałem się czegoś więcej po tobie, Hans.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Spotkanie z Mohamedem nie miało sensu - powiedziałem zimno. - Nie wnikam już w to, co się stało. Uszliście z życiem, a to mi wystarczy.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Nieważne w jakim stanie, ważne, że żyjemy. Twoje motto życiowe, Hans? Idealnie opisuje całą sytuację w sekcie. - Pokręciłem głową, patrząc na niego nieco twardym wzrokiem. Wiedziałem, jednak, że w tym wszystkim krył się również strach.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Możesz łaskawie wyjaśnić o co ci tak naprawdę chodzi, Casimirze? - zapytałem surowo. - Nie mam zamiaru się domyślać, więc albo załatwimy to, o co ci chodzi, albo dalej będziesz ciągnął tę bezsensowną dyskusję.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Parsknąłem, jednak nie było w tym ani krzty radości.
- Ona nie jest bezsensowna. Twój tok myślenia ją taką czyni. - Spojrzałem na niego nieco zawiedziony. - Chciałem ci również powiedzieć, że potrzebuje odpoczynku. Ale... - Westchnąłem, wstajac. - Wrócę za dwa tygodnie. - Wyszedłem, zostawiając mu na biurku ciastka od Larissy.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Patrzyłem tylko jak wychodzi. Wszystko działo się powoli. Zamyka drzwi, rozlega się skrzyp i jest już cisza. Właściwie to było dziwne. Nie byłem już w ogóle śpiący. Czułem jakąś dziwną emocję, która się pojawiła, ale nie mogłem jej zidentyfikować. Hm, czyżby była podobna do tej, gdy straciłeś Daniellę z córką? Oparłem się ramieniem o biurko i myślałem. Dlaczego za nim nie pójdziesz? Albo byłem po prostu ogołocony z emocji i tyle. No idź. Pewnie jest już daleko. Idź, do cholery. Ale przecież wróci. IDŹ. Zostałem. Wraz z towarzyszącym dziwnym uczuciem. Bolesnym.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Zapukałam do drzwi, przymykając oczy. Usłyszałam proszę i weszłam.
- Mam raporty z tego tygodnia - przeszłam od razu do rzeczy, tak jak to lubi Hans.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Zjebałeś, zjebałeś, zjebałeś...
- Co? - Po chwili się opamiętałem. - Ahm.. świetnie. Połóż je tutaj. Dziękuję, Elise - powiedziałem, kończąc kolejną kawę.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Położyłam papiery i spojrzałam na Hansa. Zmarszczyłam brwi. Wyglądał jakby coś się stało...
- Potrzebuje wolnego - powiedziałam twardo.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Ile dni? - zapytałem bez ogródek, próbując przywrócić to stalowe spojrzenie.
Casimir też wziął wolne.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Najlepiej ze dwa tygodnie - stwierdziłam. - Mogę robić coś w domu, ale nie mam siły tu przychodzić. Muszę odpocząć, Hans.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Wstałem z fotela i zacząłem się przechadzać po pomieszczeniu.
- Niedawno brałaś wolne, Elise. Dobrze wiesz, że nie mogę tego zrobić. - Stwierdziłem, powoli wracając do dawnego głosu. - Masz jakiś solidny powód do wzięcia tak długiego urlopu?
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- To daj mi choć tydzień - poprosiłam zsesperowana, zwieszając ramiona.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Pięć dni - powiedziałem, patrząc się w okno. - Chcę poznać powód, Elise. - Wróciłem wzrokiem do dziewczyny.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Sprawy osobiste - odparłam i zaczęłam kierować się do wyjścia.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Stój. - Mój głos odbił się echem o ściany. - Konkretny powód.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Jestem chora - burknęłam na odwal się. - Nie mam siły robić tego gówna - oznajmiłam ignorandzko, wskazując na raporty. - Mam parę problemów.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- A ja nie mam siły wszystko załatwiać - warknąłem podirytowany.
Nie trać tej cholernej równowagi.
- Elise, o czym ty właściwie myślisz? Że wszystkie problemy, które akurat ty masz, magicznie miną? Jesteś dorosła. I masz obowiązek. Zobowiązałaś się do pracy, więc teraz żądam szacunku i solidnie wypełniania rzeczy. A jeśli nie, to są też na to inne sposoby. I wątpię, żeby ci się one spodobały - dodałem poważniej.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Zacisnęłam mocno zęby.
- Nie jestem zdolna do pracy, przynajmniej przez najbliższe kilka dni. Potem mogę się tym zająć w domu - wycedziłam. - Wiem czego oczekujesz ale wiem też, że nie jestem w stanie w tej chwili się tym zająć. - Z łatwością można było wyczuć moje zdenerwowanie i złość.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Masz pięć dni. Później wracasz na stałe i oczekuję, że zajmiesz się należycie tym, co cię dotyczy. W tym misją. Reszta rozpisek dotyczących ich wisi na parterze. Obyś nie zawiodła - powiedziałem bez uczuć i wróciłem na miejsce.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline