Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Przeciwnie, Lily. Wszystko zapamiętuję. - Zwróciłem uwagę. - Możesz to wykorzystać, gdy będziesz rozmawiać z Marie. Najwyraźniej Benjamin nie miał zawahań, więc teraz też cię nie obroni. Dlaczego się wychyliłaś z szeregu? Nie lepiej było być nijakim, zwykłym człowiekiem? - Sprawiało to chorą radość.
Dziwne uczucie wygrania.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Zwykłym człowiekiem, osadzonym w wariatkowie z twojej inicjatywy. Było mi tak dobrze, po co uciekałam, prawda? Ach, zaraz. Przecież cię Noe interesuję. - Zagryzłam wargę i zamknęłam mocniej oczy, próbując powstrzymać łzy. - Zrób to szybko.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy. Słyszałaś kiedyś coś takiego? Chyba wolisz się jeszcze trochę nacieszyć życiem niż leżeć w drewnianym pudle. Na razie nikt cię jeszcze nie bije - zauważyłem ze spokojem.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Odetchnęłam głębiej. Ciekawość nie dawała mi spokoju
- Chcę porozmawiać z Benjaminem - odparłam cicho.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Pokręciłem głową z niezrozumieniem.
- To już mówiłaś. Na razie go nie ma, a ja czekam. Ucieczka z psychiatryka chyba niezbyt pomogła. Prawie wszystkie stany cię szukają i biją o twoją głowę. To nie takie proste. Choć może i jest. - Radość. Chora radość. Kiedyś taki nie byłeś.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Wzruszyłam ramionami.
- Po mojej śmierci nastanie cisza, jeśli na to liczysz. Zniszczyłeś mi życie. - Pociągnęłam nosem.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- To ty je zniszczyłaś, gdy już na początku poznałaś mojego brata. Ale - Uniosłem ręce w geście obronnym. - Jak uważasz. Zawołać Marie?
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Brian jest zupełnym przeciwieństwem ciebie. On jest lepszy od ciebie. - Zdawało się, że mówiłam sama do siebie, ale nie przestawałam. - Nie mogę uwierzyć, że jesteście braćmi.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- A właśnie, chyba ci nie mówiłem. Był tutaj. Chciał cię wydostać, ale mu nie wyszło. A później... coś się stało. - Skrzywiłem się.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Otworzyłam szerzej oczy. Serce zabiło mi szybciej, nie, to się nie działo naprawdę. Zabiłby własnego brata?
- Czy... - Nie mogłam nic z siebie wykrztusić. Jakby każde słowo paliło moje gardło. - On nie żyje...?
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Po części. Zachowywał się jak psychopata. - Prychnąłem. - Spokojnie, jeszcze nie wybiera się do pudła.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Odetchnęłam z wyraźną ulgą na twarzy.
- Nie zabijaj go. Nic ci nie zrobił, to mnie chcesz... poza tym to twój brat... - uświadomiłam mu chyba najważniejszą rzecz na świecie.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Oczywiście. I wcale nie próbował mnie zabić. Poza tym, nie rozumiem jednej rzeczy. Bronisz go, choć zostawił cię na lodzie. Jak można być tak naiwnym, Lily? - zapytałem dociekliwie.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
No właśnie. Dlaczego do bronisz? Zostawił cię, jak ostatnią idiotkę. Powinnaś go nienawidzić. Powinnaś...
- Moja relacja z Brianem nie powinna cię interesować - odpowiedziałam z lekkim wahaniem.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Och, czyli jednak coś do niego czujesz. Frajer jakich mało. - Przybliżyłem do twarzy stos kartek. - W tym świecie nie ma miejsca na zbędne uczucia - powiedziałem zimno.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Pokręciłam głową przecząco.
- Nie zabieraj tej możliwości innym. Tobie ją odebrano, ale daj się nacieszyć nią komuś innemu... - Spojrzałam na niego ukradkiem. - Jeszcze jedno. Pozwól mi również pomówić z Brianem - poprosiłam cicho.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Oczywiście, może jeszcze kawy przynieść? - spytałem ironicznie. - Na każdą rozmowę dostaniesz dziesięć minut. Na więcej nie licz, Lily - zastrzegłem.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Zajebiście się odwdzięczasz za uratowanie życia. Była to pierwsza rzecz, która zagrzmiała mi w głowie po obudzeniu się. Gdy tylko Cas się zatrzymał wyskoczyłam z samochodu pobiegłam po notatki do labolatorium. Bezpardonowo weszłam do gabinetu Hansa.
- Żądam urlopu- powiedziałam rzucając papiery na biurko.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
To było dosyć gwałtowne.
- Chwila. Spokojnie - uprzedziłem. - Co się stało, Charlotte?
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Co się stało? Co się stało!? Dlaczego nikt mi nie powiedział, że jestem jakąś kurwa kartą przetargową Mahomeda? TO się stało.- o ile w samochodzie trochę przycichłam, teraz emocje minionego dnia na nowo mnie napędzały.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Miało się to inaczej potoczyć - sprostowałem. - Larissa miała zostać wymieniona, choć Mohamedowi to niezbyt pasowało - powiedziałem spokojnym tonem. - Arwell żyje? - Uniosłem brew.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Kurwa żyje. Fajnie, że się o mnie troszczysz.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Ile potrzebujesz dni? - zapytałem wprost. - I gdzie byliście? Jeśli Mohamed dowiedział się o ucieczce, znowu zaatakuje - stwierdziłem chłodnawym tonem.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- 6 miesięcy- powiedziałam twardo. - Oh, a gdzie byliśmy? No zastanówmy się... Jakieś 6 drogi stąd w stronę Utah i jakieś dwa metry pod ziemią.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Żyjecie - zauważyłem. - Jesteś w ciąży? Trzeba było mówić od razu. - Wywróciłem oczami i podszedłem do szafki z odpowiednimi papierami.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline