Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Parsknąłem.
- Ty naprawdę jesteś psychiczny. Możesz nasłać na mnie strzelców, ale to ci nic nie da, bo sam nim byłem. Możesz nasłać na mnie zabójców, ale dobrze wiesz, że byłem szkolony. W przeciwieństwie do ciebie ratowałem ludzi. Pomagałem im i próbowałem udzielić schronienia. Nie dociera do ciebie czy aż tak ogłupiały jesteś?
Offline
- Świetnie. Dobranoc. - Podszedłem do mężczyzny i zwyczajnie go dotknąłem, a on upadł na ziemię. - Marie, przyślij Karinę, niech przyjdzie zrobić porządek.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Siedziałam skulona na krześle, z wzrokiem utkwionym w podłogę.Wiedziałaś, że tak będzie. Wiedziałaś, że Ben cię wyda. On by tego nie zrobił. A jednak. Ze wszystkich sił starałam się zignorować ową myśl, ale nic nie pomagało. Świadomość, że Benjamin mnie wydał, bolała jak cholera.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Wszedłem do gabinetu. Lily już tam czekała. Świetnie.
- Wiesz co cię prawdopodobnie czeka, prawda? - zapytałem z początku zwyczajnym tonem.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Nie odezwałam się ani słowem. Wiedziałam, że z każdą kolejną minutą zbliżałam się do Marie i jej usług. Łzy skapywały jedna po drugiej, a ja postanowiłam zaryzykować.
- Proszę, puść mnie. Nikomu nic nie powiem, błagam... - Już powiedziałaś. I to za dużo.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Och, jak widzisz już to zrobiłaś, Lily. Zadarłaś nie z tym człowiekiem co trzeba - powiedziałem, chodząc wokół jej fotela.
I w zasadzie była to prawda.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Chciałeś mnie zabić - wytłumaczyłam roztrzęsionym tonem. - Co miałam zrobić? Musiałam coś wymyślić, Hans. Nie chcę umierać. - Ręce mi drżały, nie byłam w stanie nic z siebie wydusić bez spazmów i płaczu.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Nie pozostawiałaś mi wyboru - przyznałem bez krzty jakiegokolwiek uczucia. - Zdajesz sobie sprawę co zrobiłaś?
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- A ty? - spytałam z lekkim wahaniem. - Zabiłeś to dziecko - podkreśliłam, chybiąc się na boki.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Przekręcasz kota ogonem - zauważyłem. - Oczywiście, w jakimś stopniu jestem winny, ale to nic z tym ile ty zrobiłaś zamieszania. Ile ludzi cię obecnie szuka. Jesteś problemem Lily, a problemów należy się pozbywać. - Usiadłem na krześle naprzeciwko niej i spojrzałem na dziewczynę z odrazą.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Spuściłam wzrok na dłonie. Jego wzrok mnie dobijał. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, widziałam tam potwora.
- Co Ben mówił? - spytałam cicho, chociaż obawiałam się odpowiedzi. Zdradził cię. Nie przejmuj się nim.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Nie widziałem się z Benjaminem - odparłem cały czas wodząc po jej twarzy wzrokiem. - Dostałem informację, że on i Elise dogadali się z Arwellem, który dostarczył cię tutaj. Masz coś na swoją niewinność? - zmieniłem temat.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
No tak. Arwell i Elise. Oni wszyscy byli w zmowie.
Milczałam. Wiedziałam, że cokolwiek bym nie powiedziała, on i tak obróci to przeciw mnie. Hans zawsze osiąga cel. Chciał mnie zabić. Niedługo to zrobi. Jesteś winna. Winna. Winna.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Rozumiem, że nie masz nic na swoją obronę? Chcesz od razu zakończyć swój nieszczęsny żywot? - Wyglądała jakby była.. niewinna? Oczywiście, że jest winna.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Chciałabym porozmawiać ostatni raz z Benjaminem - poprosiłam cicho. - Potem możesz mnie zabić - szepnęłam ze szklanymi oczami. Chciałam wiedzieć dlaczego to zrobił. Dlaczego okłamywał mnie przez ten czas
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- No to ustalone. - Prawie klasnąłem w dłonie. - Tymczasem oddaję cię do Marie, gdzie poczekasz na niego. Chyba, że chcesz jeszcze coś powiedzieć.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Uniosłam na niego wzrok, pełen bólu i cierpienia. Ostatnie słowa Lily? Że byłaś taką idiotką i ufasz każdemu? No powiedz to. Powiedz, co skłoniło cię do zaufania Benjaminowi.
- Jesteś potworem - powiedziałam z odrazą, dławiąc się łzami. To się nie miało tak skończyć. Miałaś być szczęśliwa. Wszystko poszło nie tak od chwili, gdy go zobaczyłaś. Masz nauczkę. Nie możesz ufać nikomu.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Masz rację. - Skinąłem głową. - Ale jakoś żyję. Musisz się trochę nauczyć o życiu. Zaufanie Williamsom nie jest warte niczego. - Prychnąłem.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Pokręciłam głową.
- Wiem. Ale wciąż myślałam, że jest w tobie choć odrobina człowieczeństwa. Myliłam się. Co cię tak zniszczyło? - Zmarszczyłam brwi.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Jak to ludzie mówią? Życie. Po prostu tak jest i tego nie zmienisz Lily. Ale jednak wolę porozmawiać o tobie. Nie sądzę, że jestem dla ciebie czymś ciekawym. - Skrzywiłem się. - Popełniłaś błędy i teraz będziesz musiała za nie zapłacić.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Popełniłam błędy, bo obrzuciłeś mnie takimi sprzeciwnościami losu, że nie dałam rady ich pokonać sama. Poprosiłam cię o pomoc, a ty? Zaoferowałeś mi śmierć - wyrzuciłam załamanym tonem. - To niesprawiedliwe - szepnęłam.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Widzisz, ja to widzę w nieco innych barwach. Posądziłaś mnie o bycie inną osobą i myślałaś, że mam obowiązek zająć się nie moim problemem - stwierdziłem chłodno.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Pokręciłam głową załamana.
- Uważasz, że ktokolwiek jest w stanie was odróżnić? Że ja byłam? Jesteście identyczni!
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Nie prościej było zapytać o imię? - Przysunąłem bliżej dokumenty o Lily i jej wykroczenia. - Tutaj są wszystkie zarzuty. Możesz je śmiało przeczytać.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Po co pytać o imię, skoro miałam twój wizerunek przed sobą? - Zmrużyłam oczy. - Nic do ciebie nie dociera. Cokolwiek powiem, ignorujesz to, albo przekręcasz przeciw mnie. To nie ma sensu - szepnęłam.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline