Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Spojrzałem na nią, a ból zbierał mi się w klatce piersiowej. Wyglądała okropnie, ale nie chciałem już nic mówić na ten temat.
- Potrzebuję tego i wiem, że ty również. Proszę, nie skreślaj mnie od razu. - Poczułem jak oczy znowu mi się zaszkliły. To było takie... dziwne. Nie mogłem znieść tego uczucia, aż w pewnym momencie upadłem na kolana, walizka jedynie zachybotała się w powietrzu. Uniosłem głowę w górę, patrząc na nią prosząco. - Przysięgam, że to nie miało tak wyjść. Nie chciałem zrobić tego specjalnie, na Boga, Elise! Nie poszedłbym do łóżka z inną wiedząc, że jesteś tuż obok. To by było najpodlejsze, co mógłbym zrobić. - Czułem, jak oddech mi przyśpieszył. - Hans zachował się jak ostatni dupek. Zrobił to w najbezczelniejszy i najokrutniejszy sposób jaki może istnieć. Fotograf... - Musiałem zdecydować się naprawdę. - Fotograf nie żyje, Hansa nie byłem w stanie zabić. Wiem, jestem pieprzonym tchórzem, który ucieka od odpowiedzialności i masz prawo najzupełniej w świecie mi nie wybaczyć i zatrzasnąć teraz drzwi przed nosem, ale musisz wiedzieć, że cię kocham Elise. Naprawdę cię kocham, kurwa, jesteś tą jedyną... - wychrypiałem. Zdałem sobie sprawę, że musiałem wyglądać jak ostatni idiota, klęcząc tak i krzycząc, ale nie bardzo mnie to obchodziło. Chciałem usłyszeć jej ostatnie słowa po tym, jak pójdę do Hansa i raz na zawsze odejdę z Legami Liberta.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Nogi miałam jak z waty, więc oparłam się ramieniem o framugę i powoli zjechałam w dół, opadając na ziemię obok niego.
- Ja też - wyszeptałam, a może jedynie poruszyłam ustami? Nie byłam pewna, huczało mi w głowie, prawie nic nie słyszałam, a gardło miałam zaciśniete go granic możliwości. - Ale nie... Nie potrafię tak. Mam cie dość, nawet nie wiesz ile bym dała żeby cię nienawidzić ale nie potrafię - wychrypiałam. - Mogłabym... Mogłabym kazać ci się stąd wynosić bo tego chce ale jednocześnie nie. To wszytko jest popierdzielone, a ty musiałeś to schrzanić. I co? - spytałam robiąc chwilę przerwy. - Co z tego skoro mówisz, że mnie kochasz, he? Skąd mam pewność, że właśnie tak jest? - spytałam słabo, odsuwając się kawałek w tył.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Masz rację - przytaknąłem, kiwając głową. - Nie potrafię tego udowodnić. Być może mówię szczerze, być może kolejny raz kłamię. Ale spójrz mi w oczy, Elise i powiedz, czy widzisz tam kłamstwo? - Nasze spojrzenia się skrzyżowały. - Nie mam na celu cię ranić, chcę abyś była szczęśliwa. A jeśli moje odejście... - Przełknąłem gulę w gardle. - Jeśli moje odejście cię uszczęśliwi, to w porządku. Jestem w stanie zrobić to, abyś była szczęśliwa. - Czułem jak słowa parzyły mi język.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
To była propozycja której wcale nie chciałam usłyszeć, bo wiedziałam co odpowiem. Byłam pewna odpowiedzi i nie umiałam jej zmienić, choć bym bardzo tego chciała. To nie on był tchórzem, tylko ja.
- Odejdź - powiedziałam z bólem, spuszczając wzrok. Czy jedno słowo może być aż tak ostre, a za razem łagodne?
Musiałam się bronić, nie mogłam pozwolić aby ktoś mnie krzywdził. Nie chciałam aby ktokolwiek mnie krzywdził. Nie mogłam znieść, że to on...
Szmery, szepty, szumy... Tyle możliwości. Mogę przecież cofnąć te słowa. Mogę? Chyba mogę, ale tego nie robię.
Jestem tak słaba, że nawet nie mogę na to patrzeć, bo przecież tego nie chce...
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Ścisnąłem wargi i pokiwałem głową. Nie tego się spodziewałeś. Nie mogłem nic z siebie wydusić, porażka nie wchodziła w grę.
Siedzieliśmy w ciszy, którą przerywały jedynie nasze głośne oddechy. Przekręciłem głowę w bok, gdzie stała walizka.
- Proszę, wszystkie twoje rzeczy - wyjaśniłem spokojnie i przełożyłem ją do środka mieszkania. Sam wstałem. - Nie bardzo wiem, co się powinno mówić w takich okolicznościach, jeszcze nigdy koniec nie oznaczał naprawdę końca - mruknąłem nieco speszony. - Mam nadzieję, że znajdziesz szczęście u kogoś innego. Że... żegnaj Elise - powiedziałem z bólem i ruszyłem w stronę samochodu. Każda cząstka mówiła mi, abym został, został i błagał. Nie mogłem, musiałem uszanować jej decyzję. Ostatni raz obejrzałem się za siebie nim wsiadłem do samochodu. Odchyliłem głowę do tyłu, zamykając oczy. Trudno było mi nawet odjechać.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Spodziewałam się spokoju. Spodziewałam się, że serce zacznie bić normalnie, że będę mogła wziąć głęboki oddech mówiący jedynie tyle, że to już koniec tego problemu. Że mogę wrócić do... normalności.
A woec czemu tak się nie czułam?
Pustka która mnie ogarnęła mówiła tylko jedno - tym razem to ty popełniłaś błąd i schrzaniłaś sprawę.
Nie miałam pojęcia jakim cudem Podniosłam się z ziemi, a tym bardziej jak zeszłam po schodach tak szybko. Miałam wrażenie, że minęła wieczność i że już za późno. Jeśli odjechał...
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Musisz odpuścić. Musisz. Siedziałem w tym samochodzie, Bóg wie, jak długo, aż w końcu zdecydowałem się odpalić silnik i odjechać. Przez całą drogę ledwo co widziałem na oczy. Wzrok mi się zamazywał od łez spływających po policzkach, w dodatku deszcz się wzmocnił, a wycieraczki przestały wystarczać. Ból jaki czułem, był nie do zniesienia. Chciałem aby zniknął, żeby cokolwiek go zabrało. Jedynym rozwiązaniem była śmierć, ale nie mogłem uciec do takiego tchórzostwa. Musiałem żyć dalej, tym razem ze zwiększoną ilością błędów, która znacznie dawała o sobie znać.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Rozglądałam się na boki. Oczywiście ulewa nie pomagała. W jednej chwili byłam cała przemoczona. Może to i dobrze. Deszcz był maską, która ukrywała łzy.
Cholera.
Nie było go. Musiał odjechać.
Dlaczego to zrobił?
Przecież sama mu kazałaś!
Stałam i patrzyłam na pustą ulice. Mogłam zrobić coś jeszcze? Oczywiście, że mogłam. Przebiegłam przez ulicę, omal nie potrącił mnie samochód. W międzyczasie wyjęłam telefon z kieszeni.
Przemyśl to.
Zignorowałam głos. Cholera, powinnam była to zrobić już dawno temu, może wtedy by to wszystko wyglądało inaczej.
- Odbierz, Casimir - mruknęłam do telefonu. Czy właśnie to czuł kiedy powiedziałam mu aby odszedł? Kiedy zostawiłam go po powrocie z misji? - No odbieraj, kretynie - jeknęłam do telefonu.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Usłyszałem gdzieś z tyłu dzwonienie. Prychnąłem. Teraz się odzywał? Przez te wszystkie dni milczał, nie było nikogo i nagle teraz kogoś oświeciło o tym, co mogło się dziać. Zignorowałem to, jednak dzwonienie nie ustawało. Obtarłem twarz rękawem i odwróciłem się, aby przeszukać tylne siedzenie. Zabawne, że akurat w tym momencie popadłem w poślizg i straciłem panowanie nad samochodem. Ze wszystkich sił starałem się utrzymać równowagę, jednak zjechałem na pola, wpadając w drzewa. Głową uderzyłem o kierownicę, prawdopodobnie rozcinając sobie czoło i rozbijając auto. Cholera, nawet prawidłowo samochodu nie umiałem prowadzić.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Cały czas szłam do przodu i nie przestawałam dzwonić. Biegam za samochodem?
Jesteś śmieszna, Elise. Żałosna.
W dodatku z każdym krokiem miałam coraz mniej siły. Mogłam jednak coś zjeść, tymczasem mój organizm krzyczał z wyczerpania. Jednak dalej szłam w zaparte.
Ulewa huczała o ulice i chodniki. Paranoja jakaś. Kto wymyślił taką pogodę?! Pieprzyć Boga - pomyślałem zirytowana, a jednocześnie zrozpaczona.
Zmrużyłam oczy dostrzegając migające światła. Samochód. Rozbity. Czemu w tym samym kolorze co auto Casmira. Żart, jakiś śmieszny żart. Dowcip.
Podbiegłam bliżej. Kurde, posliznelam się, a telefon wypad mi z ręki. Szybko go podniosłam podbiegajac do auta.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Odwróciłem się po ten cholerny telefon, sprawdzając komu odbiło. Znieruchomiałem. Elise. Czułem, jak serce mi się zatrzymało, nie byłem w stanie nic zrobić. Dusiłem się w środku, musiałem wyjść, przewietrzyć. Co chciała? Zapomniałem czegoś? Nie powiedziała mi wszystkiego? Otworzyłem gwałtownie drzwi, gdy nagle rozbrzmiał hałas. Zmarszczyłem brwi. Uderzyłem kogoś?
- O cholera. - Otworzyłem szerzej oczy, spanikowany. - Cholera, Elise, nic ci nie jest?! - Uklęknąłem przy niej. Boże, skąd ona się tu wzięła? - Jezu, nie chciałem, cholera - mówiłem spanikowany, podnosząc ją powoli na łokciu w górę.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Masz fatalne wyczucie czasu, kretynie - jeknęłam wściekła, mrużąc oczy. Było mi słabo po tym biegu. Ubrania kleiły mi się do skóry, a woda płynęła mi po twarzy.
Uderzyłam go kilka razy w ramiona, choć pewnie niezbyt to bolało. I w sumie nie miało. To bardziej frustracja, która musiała znaleźć ujście.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- No chodź - powiedziałem spokojnie, podnosząc ją całkowicie w górę. - Co tu robisz, Elise? - szepnąłem, spoglądając na jej twarz. Patrz, patrz. To może być ostatni raz, kiedy to robisz.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Biegam za tobą, bo nie mogłeś chwilę poczekać - burknęłam. Naciągnęłam rękaw na nadgarstek i przetarłam materiałem po niewielkiej ranie z boku czoła. Ten gest był czuły, choć wcale tego nie planowałam. To był już odruch.
Miałam wrażenie, że burza jest coraz głośniejsza, choć nie byłam pewna czy to po prostu nie mi tak huczy w głowie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Nie bardzo wiedziałem, co na to odpowiedzieć, ale faktycznie niebo spochmurniało.
- Okey, zabieram cię stąd - stwierdziłem. Z auta nie było już żadnego pożytku. - Dasz radę sama iść? - spytałem łagodnie. Biegłaby bez powodu? Daj spokój, Casimirze. Wyraźnie powiedziała ci, że cię nie chce.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Ucisk w żołądku stał się mocniejszy na jego słowa.
Byłam potwornie zmęczona i bolały mnie wszystkie mięśnie, wręcz paliły. Ze niby to wszytko przez kilka dni bez ruchu i nieregularne jedzenie?
- Dam radę - odparłam uparcie. Kiwnęłam pokazująco głową, bo nie byłam pewna czy mnie usłyszał. Sama siebie nie słyszałam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- W porządku. - Skinąłem głową i wyszedłem na drogę. - Odprowadzę cię do domu, potem wrócę do siebie. Wiem doskonale co mówiłaś, ale chcę mieć pewność, że nic ci nie będzie. Chciałbym ostatni raz widzieć cię bezpieczną w domu, a nie zostawić na środku ulicy - wyjaśniłem powoli, zmierzając w stronę jej domu. Miałem taki mętlik w głowie, nie wiedziałem czego chciała.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Dopiero teraz poczułam, że boli mnie prawa strona ciała. Od tego upadku.
- Weź już nie pieprz, jestem na ciebie wściekła - mówiłam głośno. Zatrzymałam go pod daszkiem przy wejściu do jakiegoś sklepu. - Jestem na ciebie cholernie zła - powtórzyłam. - Ale cofam to - oznajmiłam. Pokręciłam głową. - Chcę Ci wybaczyć ale jeszcze nie wiem jak, Cas - przyznałam. - Ja... - Złapałam się za głowę. - Nie rozumiem co się dzieje.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Pokiwałem głową, starając się zachować spokój, ale byłem jak cholerny wulkan, gdzie wystarczyła jej jedyna pozytywna odpowiedź, aby go uruchomić.
- Naprawdę nie chciałem, nie chcę abyś przeze mnie dłużej cierpiała. - Wreszcie to zrozumiałem. Gdziekolwiek się nie zjawiałem, przynosiłem ból i rozpacz. To było chore. - Ale jeśli tu jesteś i wciąż ze mną rozmawiasz, to znaczy, że chcesz dać mi jeszcze jedną szansę...? - spytałem niepewnie, choć z błyskiem w oku.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Podwinełam mokre rękawy i objęłam jego twarz dłońmi.
- Posłuchaj mnie, posłuchaj mnie uważnie - poprosiłam go patrząc w jego brązowe oczy. Nadzieja jaka pojawiła się w nich... Poczułam ją aż w sobie. - Musisz zapamiętać brzmienie tych słów z moich ust, bo nie będę wypowiadać ich często - ostrzegłam. - A wręcz będę ich unikać - dodałam. Zrobiłam krótką pauze, po czym wzięłam głęboki oddech. - Kocham cie, Casimir - powiedziałam niezbyt głośno. - Chyba to jest właśnie to uczucie - stwierdziłam, a kilka łez popłynęło po moich policzkach, mieszkając się z kroplami deszczu.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który zaczął rozciągać się na mojej twarzy. Szczęście jakie mnie ogarnęło było nie do opisania.
- Dziękuję skarbie - mruknąłem i przyciągnąłem ją do siebie, chowając w ramionach. Brakowało mi tego.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Niepewnie objęłam jego szyję.
- Daje ci szanse, co nie znaczy, że... Zapominam o wszystkim, Casimir - bąknęłam, nie mogąc się rozluźnić. Czułam się lepiej ale to nadal nie było to. - Zrobiłeś straszny bałagan - szepnęłam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Wtuliłem twarz w bok jej głowy.
- Wiem. Przysięgam to wszystko naprawić, ja... nie wiem, jak, ale to zrobię. Nie chcę więcej mieszać, Elise - wyznałem nerwowo. - Nie mogę cię znowu stracić, to nie wchodzi w grę. - Przymknąłem oczy.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Powoli zaczęłam się rozluźnić. Po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz. Znów otarłam jego twarz w krwi, na szczęście nie było jej dużo.
- Mówisz to tak jak by to była sprawa życia i śmierci. Nie pamiętam cie takiego - mruknęłam. - Stoimy w przeklętym deszczu jak jakieś dwie cioty - stwierdziłam. Oparłam czoło o jego czoło. - Dobrze, że tym razem nie ma widowni. Wracamy do domu - poprosiłam zmęczona.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Odetchnąłem z ulgą. Kilka ostatnich dni było naprawdę zakręconych. Nie sądziłem, że zakończy się to w ten sposob, ale szczerze mówiąc pasowała mi taka wersja.
- Szczęśliwe cioty - poprawiłem ją z lekkim uśmiechem na ustach i splotłem nasze dłonie. - Jesteś pewna, że chcesz sama iść? Nie wyglądasz najlepiej, a moja propozycja się nie ponowi - szepnąłem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline