Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Powinieneś wiedzieć, a w szczególności ty, że lubię sobie uciec w panice - bąknęłam pod nosem, otwierając kartę i przeglądając ją od niechcenia. Jedbak jego głos, a raczej ton, który w tej chwili do mnie kierował nico mnie uspokajał, choć nie do końca.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Pokiwałem głową.
- Na twoim miejscu nie chciałbym rezygnować z tego wieczoru. - Uniosłem kąciki ust w górę. - Więc Pani Johansen, co Pani sobie życzy?
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zastanawiając się nad daniem cały czas przygryzłam wargę, aż ta zaczęła mnie boleć, jednak nadal nie przestawałam. Wybrałam z menu coś co było w miarę lekkie.
- Panie Thompson, jest Pan dziś zbyt spokojny - dodałam po chwili. - I jeśli dalej będzie się tak pan zachowywać to chyba zwariuje - mruknęłam niezadowolona, zasłaniając twarz kartą dań. Przyglądałam die jego wesołym oczom.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Och, Elise. Jestem pewien, że po posiłku będziesz miała aż nad to wrażeń. - Byłem poważny, choć ten błysk w oczach cały czas mnie zdradzał. Przekrzywiłem głowę w bok, gdzie słońce majaczyło się na horyzoncie. Po chwili byłem skłonny zamówić nasze dania i jedynie czekaliśmy na powrót kelnera. Wyjąłem szampana i rozlałem to do kieliszków, podając jeden Elise.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Wzięłam od Casa kryształowy kieliszek.
- Jesteś strasznie pewien swoich słów. Ale masz pewność czy nie ucieknie? - rzuciłam upijając małego łyczka z kieliszka. Miałam tak zaciśniety żołądek, że nie byłam pewna czy dam radę cokolwiek zjeść. - Mhm, a może to moja ostatnia kolacja i nabawie soe tyle wrażeń spadając stąd? - spytałam ironicznie.
Jego spojrzenie doprowadziło mnie do szału. Wiedziałam, że coś jeszcze wymyślił. Tylko co.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Parsknąłem.
- Więc szykuj się na swojego Księcia, który dopilnuje abyś została z nim do końca tego spotkania. - Wzniosłem kieliszek w górę, ignorując poprzedni łyk Elise. - Za to aby twoim pragnieniem było towarzyszenie mi do końca, a nie wieczna ucieczka. Za naburmuszoną księżniczkę i jej pewnego siebie księcia. Za nas, Elise - dokończyłem, stykając się kieliszkamj i upijając łyka. Faktycznie, byłem dzisiaj dziwnie spokojny.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Przez ten jego spokój ja starałam się kłębkiem nerwów. Jednak teraz nie mogłam się nie zaśmiać nieco się rozluzniając.
- Za nas Casimir - mruknęłam również upijając kolejnego łyka szampana. - Nie wiem co ci do reszty odbiło. Od rana zachowujesz się jakbyś był na haju. Nadal nie rozumiem twojego zachowania. Z jednej strony mi się to wszytko podoba, a z drugiej to wszytko robi się strasznie zawiłe, Cas - mruknęłam, kuląc lekko ramiona.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Wzruszyłem ramionami i już miałem coś powiedzieć, kiedy kelner przyniósł nasze dania. Poczekałem aż wszystko stanie na swoim miejscu i dopiero wtedy kontynuowałem.
- Czuję się dzisiaj świetnie i watpie by była to sprawka prochów. - Zaśmiałem się cicho. - Kiedy spostrzeżeesz, że druga osoba może dawać szczęście innej?
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Chyba nie byłam w stanie wytrzymać w takiej atmosferze.
- Ale nie zaprzeczasz, że nic nie brałeś - stwierdziłam cicho. Zastanowiłam się chwilę nad jego słowami. - A może je dawać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, bo chyba nie umiałam inaczej.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Skosztowałem dania nim odpowiedziałem i upiłem szampana.
- Jak myślisz, dlaczego jestem dzisiaj taki szczęśliwy i spokojny? - Dałem jej chwilę na zastanowienie, jednak widząc jej zaparcie kontynuowałem. - Bo ty tu jesteś. - Złapałem ją za dłoń, gładząc kciukiem jej wierzch. - Jesteś moim szczęściem Elise. Nawet nie wiesz jaką radość sprawia mi możliwość bycia tu razem z tobą.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Och, no rozumiem ale...
Ale co?
Ale nadal nie byłaś na to wszystko gotowa. Nadal nie rozumiałaś co się właściwie z tobą dzieje i dlaczego tak na niego reagujesz. Nadal bie byłaś pewna, czy to nie przeminie. Bo kiedy on z tobą skończy... Rozpadniesz się.
Panika narastała w całym moim ciele. Zacisnęłam palce na dłoni Casimira.
- Jestem - przytaknęłam, a gorący dreszcz przeszedł po moim ciele. - Naprawdę dzisiaj odkryłeś dużo rzeczy, chyba aż za dużo - mruknęłam. Pokręciłam głową z uśmiechem.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Nie dałem tego po sobie poznać, ale odetchnąłem z ulgą. Nie uciekła. Nadal tutaj była. Dobrze.
- Cóż, widzę, że nie będziesz jadła, a więc co ty na to, aby odkryć główny punkt dzisiejszego spotkania? - mruknąłem z lekką fascynacją.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Nie, nie będę i marzę żeby go poznać, może w końcu będę mogła przestać panikować - oznajmiłam, otwierając szerzej oczy. Schowałam dłonie pod stół, kładąc je na kolanach.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Zaśmiałem się cicho pod nosem.
- Chodźmy więc. - Pokręciłem głową rozbawiony z powrotem łapiąc ją za dłoń. Zmierzyliśmy z powrotem w stronę windy, tym razem jadąc na samą górę. Czułem, jak napięcie z każdą kolejną sekundą rosło, aż w końcu wyszliśmy na dach, gdzie stał wielki helikopter.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Puściłam jego dłoń i rozejrzałam się, uczepiając jego ramienia.
- O nie - mruknęłam wystraszona. - No nie - powtórzyłam. - Chyba oszalałeś - powiedziałam z uśmiechem. - Jesteś szaleńcem. Dlaczego ja... - Zbledłam, gryząc się w język.
Dlaczego ja cie kocham? Chciałaś to powiedzieć!?! To by oznaczało koniec, już nic by cie nie brobiło! Chcesz zniszczyć wszystko co do tej pory zdobyłaś? - skarciłam mnie ten okropny wewnętrzny głos. Aż rozbolał mnie brzuch.
Uśmiechnęła się słabo
- Dlaczego ja się zgodziłam tu przyjść. Świr do kwadratu - szepnęłam mu do ucha.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Twój świr - odszepnąłem z szerokim uśmiechem na ustach i pociągnąłem ją w stronę śmigłowca. Pomogłem jej wsiąść i sam zasiadłem na miejscu pilota. Spojrzałem na nią. - Hej, rozluźnij się - powiedziałem rozbawiony. - Nie spadniemy - obiecałem. - Niech zgadnę, nie latałaś nigdy, prawda? - Zacząłem przygotowywać helikopter do odlotu.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Leciałam samolotem. Raz. Nie cierpię tego. Myślami, że umrę - powiedziałam. Miałam szeroko otwarte oczy. - Mi wcale nie jest do śmiechu, Casimir - burknęłam, zapinanając pas i sprawdzając go. - Poza tym nie masz pewności, a to jest kompletne szaleństwo. Dobrze, że nic nie jadłam - powiedziałam sama do siebie. Wzięłam głęboki oddech. Miałam ochotę wskoczyć Casowi na kolana i się w niego wtulić. Tymczasem wciskałam się w siedzebie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Wywróciłem oczami.
- Przesadzasz, Elise. - Parsknąłem. Wcisnąłem jeszcze kilka rzeczy i już po chwili podnosiliśmy się do góry. Nocą było pięknie. Spojrzałem kątem oka na dziewczynę. - I jak, podoba się? - szepnąłem i następnie obrałem kurs na North Las Vegas.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Na początku zacisnęłam powieki, nie chcąc nigdzie patrzeć. Jednak kiedy usłyszałam głos Casa i stwierdziłam, że żyje to nagle ogarnął mnie jakiś dziwny spokój.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się.
- Dobra. Nie umrzemy. Przynajmniej jeszcze nie dziś - stwierdziłam z nieco histerycznie. - Jest całkiem nieźle - mruknęłam z aprobatą. Przez cały czas zaciskałam palce na swoich kolanach.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Wsunąłem dłoń na jej kolano, ściskając lekko.
- Jest dobrze, Elise. Nie zamierzam cię zabić. - Zaśmiałem się cicho. Miasto nie było daleko, a hotel, który wynająłem znajdował się całkiem blisko. Nadal tu była. Wszystko jest w porządku.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
/Nie kurde, zaraz wyskoczy XDDDD/
- Ty weź trzymaj obiema rękami te stery, człowieku. - A ty wiesz, że na samym początku miałam duże wątpliwości? Najpierw to napastowanie, potem chciałeś mnie doprowadzić do zawału, później zastanawiałam się czy jedbak nie chcesz mnie zrzucić z tego dachu, no a teraz to - wymieniłam po kolei, jedbak przez cały czas śmiałam się z tego wszystkiego. - Uwielbiam cie, kretynie - mruknęłam, rozglądając się z zachwytem. Z każdą chwilą było coraz lepiej. - Samoloty są gorsze - oznajmiłam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- To oczywiste - mruknąłem. - Dlatego lepiej mieć swój prywatny niż czyjś - powiedziałem rozbawiony. Powoli zaczęliśmy się zbliżać do celu i zdawało się nawet, że Elise nie zwróciła uwagi na to, że właśnie opuściliśmy miasto. Uśmiechnąłem się pod nosem, zaczynając powoli "kłaść" helikopter na dachu.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Oczywiście zaczęłam panikować w środku, jednak na zewnątrz stałam być opanowana. Londowanie jest straszne.
Odetchnęłam z ulgą stając na równej ziemi. Nieco kręciło mi się w głowie.
- Casimir, gdzie my właściwie jesteśmy? Jednak preferujesz te krzaki,? - spytałam rozbawiona.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Preferuję dobre wino i ładne kobiety. - Uśmiechnąłem się znacząco i ruszyłem w dół schodami, zostawiając uprzednio wszystko lokajowi. Przez momenr chodziliśmy korytarzami, aż w końcu trafiliśmy na ten pokój.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Pff, chyba kobietę, bo jeśli jest jeszcze jakaś to zrobię ci krzywdę - bąknęłam. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami. - Znów ci oczy błyszczą Cas - uświadomiłam go i sięgnęłam do klamki aby otworzyć drzwi.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline