Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5
Nie dam rady. Dasz radę. Kolejny głęboki oddech. Jeszcze trzy. Raz. Widzisz co się dzieje, przestań. Dwa. Jasna cholera. I trzy.
Family don't end with blood
Offline
Zacisnęłam zęby i powieki. Oddychaj. To przecież nic. To bić, panikujesz. Przesadzasz. To cie pochłonie uspokój się. Spokojne...
Każdy głęboki oddech bolał. I tak nie popuszcze, bie zostawię tak takiego.
Stałam w bezruchu, bałam się, że jak tylko spróbuję wykonać jakiś ruch kolana się pode mną ugną.
Pokonam to. Muszę tylko oddychać. Ale cholerne łzy same płynęły z moich oczu, a ja ich nie chciałam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Ten jeden, ostatni raz. Jeden. Uderzyłam w plecy dziewczyny mocno, rozrywając kawałek skóry i gwałtownie odeszłam.
- Koniec - mruknęłam z niewytłumaczalnym zdenerwowaniem. - Nie rób tego. Nie przychodź tu więcej i ignoruj ją. O tyle cię proszę.
Family don't end with blood
Offline
O nie. Muszę się ruszyć. O nie, nie...
Szumiało mi w uszach i kręciło mi się w głowę. Było mi wręcz słabo z bólu. Czy to możliwe? Mhm, chyba tak. A może tylko mi się wydawało.
Kolana się pode mną ugieły ale złapałam się i nie upadłam. Cholera.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Nie możesz jej pomóc. Ma cierpieć w milczeniu jak inni. Zagryzłam wargę i zaczęłam odkładać rzeczy. Stop. Zrobiła coś złego. Zasługuje na to.
Family don't end with blood
Offline
Huh, do trzech i założę koszulkę. Powoli po nią sięgnęłam. Leżała niedaleko, więc nie było z tym problemu.
- Człowiek stawia na przetrwanie. Czasem to co siedzi w środku... - Jeknęłam cicho. - Boli bardziej, niż jakiekolwiek rany na zewnątrz - wychrypiałam z bólem.
Zacisnęłam palce na szarej koszulce.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Odwróciłam się w jej stronę.
- Rozumiesz już? Poprzez ciosy psychiczne, niszczysz kogoś wewnątrz. Nie wszyscy są na tym samym stopniu i nie wszyscy mają tak łatwo, Elise - mówiłam z ciągłym żalem.
Family don't end with blood
Offline
Zaczęłam zakładać koszulkę, która i tak zaraz nasiąknie krwią. Ja pierdole. Chyba zejdę jeśli będę musiała iść.
Nie, nie, nie. Poradzisz sobie i się zemścisz - szepnął ten pieprzony głos. Sama nie wiedziałam co chciałam zrobić z tą sprawą.
- Biedna Ester - odparłam ochryple. Gula w moim gardle nie chciała zniknąć. Ręce drżały mi z napięcia, kiedy w końcu skończyłam zakładać ubranie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Wyczuwam dużą ilość ironii. - Przymknęłam na chwilę oczy. - Idź i przemyśl wszystko. Nie działasz jasno.
Family don't end with blood
Offline
- I nie muszę - bąknęłam.
Było we mnie tyle złości. Musiałam ją skierować na kogoś. Inaczej bym pękła. Nie mogłabym. Nie mogłabym..
Dotknęłam palcami spuchniętej wargi. Plecy piekły jak cholera. Miałam ochotę się położyć i nie wstawać, już nigdy.
- Dziękuję za tą niezapomnianą lekcje - rzuciłam na pożegnanie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Gdy wyszła, usiadłam przy stole i zaczęłam rysować palcem kółka po nim. Dlaczego to takie trudne. Bywało łatwiej. Coś się właśnie kończyło.
Family don't end with blood
Offline
- Słuchaj mnie uważnie - wytyknąłem mu palcem w twarz. Musiał być nisko w hierarchii, bo go nie kojarzyłem, ale zapewne dali go tutaj ze względu na jego budowę. Kupa mięśni. Jakby to mnie mogło powstrzymać. - To ja ją złapałem, więc nie masz nic do gadania.
Facet pilnujący dodatkowo pokoju kar (o ironio, czyżby Lemingi bały się małego rudzielca?) początkowo robił mi problemy. Nie zajęło mi długo przekonanie go. Ściskając telefon wszedłem do pokoju.
Rude włosy od razu rzuciły mi się w oczy. Tylko że znowu były wyblakłe. Zamknąłem za sobą drzwi i milczałem.
Can you save my bastard soul?
Offline
Czy to możliwe, aby widok jednej osoby wybudził mnie z ogarniającego amoku? Myślałam, że poczuję jakąś iskierkę nadziei, światełko w tunelu, gdy go zobaczę, ale nie. Nic się nie zmieniło. Nadal czułam pustkę i żal. Z trudem podciągnęłam się w górę i starałam się wyprostować. Plecy bolały mnie cholernie.
Pamiętasz, jak pierwszy raz go opatrywałaś?
Poczułam, jak kamery śledzą każdy mój ruch. Zabawne. Zostały zainstalowane specjalnie na moje potrzeby.
Miałam ochotę się rozpłakać, ale tego nie zrobiłam. Dzisiaj będę silna.
Staliśmy w milczeniu, tasując się spojrzeniami.
- Dlaczego? - wychrypiałam.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Zerknąłem na telefon i po raz ostatni dotknąłem ekranu, zanim na nią spojrzałem po raz kolejny.
- Nie do mnie to pytanie. Mamy niewiele czasu. - Zmarszczyłem brwi. Podszedłem bliżej, ale jej nie dotykałem. - Torturowali cię?
Kretyn. Pewnie myśli, że to moja wina.
Can you save my bastard soul?
Offline
Odsunęłam się do tyłu.
- Choć raz mnie nie okłamuj - poprosiłam, unosząc dłoń w górę. - Proszę, odpowiedz szczerze. Chcę wiedzieć tylko dlaczego to zrobiłeś. - Przekręciłam głowę w bok. - Czy nie zasługuje chociażby na to?
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Nic nie rozumiesz - warknąłem, choć zaraz się uspokoiłem. To nic nie pomoże. - Nic nie rozumiesz - powtórzyłem spokojniej. - Czy ja kiedykolwiek kłamałem? Cały ten cholerny czas, gdy znałaś mnie z sekty?
Usiadłem na jednym z krzeseł, w których zazwyczaj torturowała ludzi Marie. Oparłem łokcie na kolanach.
- Nie byłem w stanie wrócić. Dali mi kolejną karę, musiałem się pozbierać i próbowałem załatwić ucieczkę dla mojej siostry. Dlatego mnie nie było tak długo.- Pokręciłem głową. - Elise się przyznała. Martwiła się o mnie i dlatego poszła do Arwella.
Can you save my bastard soul?
Offline
Przestraszyłam się, kiedy ponownie uniósł głos, ale nie odsunęłam się tym razem.
- Czyli mam rozumieć, że ty tak naprawdę nie miałeś z tym nic wspólnego? - Zmarszczyłam brwi. - To chore, Ben! - Tym razem to ja podniosłam głos.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Przewróciłem oczami.
- Mnie to mówisz? Śledzą każdy nasz krok, karzą torturami. Życie naszych bliskich jest zagrożone. Zabiłem dziewczynę. Lemingi miały być tylko sposobem na zarobek. - Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że cały czas bawiłem się palcami. - Ta cała sekta jest chora. To nie jest wcale bardziej chora sytuacja.
Can you save my bastard soul?
Offline
- To już wiemy, Ben - powiedziałam cicho. Co sprawiało, że mu wierzyłam? Nie bądź głupia i naiwna. Nie popełniaj tego błędu drugi raz.
Zbliżyłam się kilka kroków, stając obok niego. Próbowałam klęknąć, co w ostateczności się udało zmarnowaniem kilku cennych minut.
- Przysięgasz, że nie miałeś nic z tym wspólnego...? - Oblizałam usta. - To naprawdę ważne. Nie wiń mnie za ciągłe pytania, jestem tylko pionkiem w tej grze. - Spuściłam wzrok na kolana.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Nie miałem z tym nic wspólnego - powtórzyłem po raz kolejny. Wstałem obok niej, przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc. Dopiero po chwili zadałem pytanie. - Wiesz, co chcą z tobą zrobić?
Can you save my bastard soul?
Offline
- Głupie pytanie - mruknęłam. A co mieli zrobić? - Jestem problemem. A problemów należy się pozbywać - dodałam już pewniej. Wiedziałam na co się pisałam, uciekając. Wiedziałam, że ten dzień nadejdzie.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Fakt. Głupie pytanie. - Podrapałem się po głowie. - Może... udałoby mi się coś zorganizować? Ucieczka... cokolwiek. Już organizuję taką dla Samanthy, może uciekłabyś z nią?
Byłem całkowicie bezradny. Po raz kolejny w tak krótkim czasie czułem się tak cholernie nieprzygotowany na to wszystko.
Ucieczkę poza Vegas dla Lily dałoby się zorganizować. Ale co z ucieczką z siedziby? Pierdolony Hans i jego tępe, bezmózgie sługusy.
Can you save my bastard soul?
Offline
Usłyszałam trzask drzwi. Wstałam gwałtownie, krzywiąc się przy tym i stanęłam na wprost niego.
- Nie - szepnęłam, choć chciałam powiedzieć "tak, zrób to." - Daj sobie spokój ze mną. I tak zrobiłam niezłe zamieszanie w twoim życiu. - Lekko się uśmiechnęłam. Drzwi się otwierały, a moje oczy napełniły łzami. - Dziękuję - powiedziałam cicho i nim zdążył zareagować, delikatnie go pocałowałam. Zupełnie nie miałam pojęcia czemu, chyba tego potrzebowałam. Dopiero kiedy strażnik pojawił się w drzwiach, ja cofnęłam się w cień, dobrze znając miejsce, w którym powinnam być.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Stałem jeszcze przez chwilę wpatrzony w róg pokoju, w który wczołgała się Lily. Sam nie byłem pewien, co się wydarzyło. Docierało to do mnie z dziwnym opóźnieniem.
- Twój czas minął - powiedział strażnik, łapiąc mnie za nadgarstek.
Wyrwałem rękę z odrazą i przez telefon ponownie załączyłem kamery w pokoju.
- Uważaj sobie, gnoju, żeby twój czas się zaraz nie skończył - syknąłem. - Nie pouczyli cię, gówniarzu, że mnie się nie dotyka?
Ochroniarz westchnął tylko i wskazał mi drzwi, a ja przez nie przeszedłem.
Przechodząc kawałek od siedziby w końcu oparłem się o ścianę. Sam nie wiedziałem, dlaczego dłonie mi się trzęsły.
To był mój pierwszy pocałunek od kilku dobrych lat. Tak rzadko mam kontakt z ludźmi przez dotyk. Nienawidzę go.
Tym razem było inaczej. Tak właściwie.
I znowu powróciło do mnie to uczucie beznadziei sytuacji, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że Lily pewnie niedługo zginie.
Can you save my bastard soul?
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5