Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przywiązałam jej nadgarstki do lin tak, aby się nie ruszała. Sznur uniósł się razem z nią odrobinę do góry, aby nie mogła się wydostać na ziemię.
- To twoja kara. Słuchaj się na więcej razy Hansa, młoda. - Powiedziałam tylko i usiadłam na krześle trochę dalej. - Za minutę serum zacznie działać.
Family don't end with blood
Offline
-Będę pamiętać na przyszłość... A Casimira też powinnam czy nie koniecznie?-Zaczęłam odczuwać ból. Jak ja wytrzymam te pół godziny jak już ma dość...
Nawet nie krzyknęłam, mimo iż ból był okropny. Zaczęłam się rzucać.
Offline
Powstrzymałam się od wywrócenia oczami. Ktoś tu się ewidentnie zakochał. Przypatrywałam się temu widokowi, a potem wyciągnąłem pręt z czarnej szuflady. Zanim minie piętnaście minut, trochę poczekam.
Family don't end with blood
Offline
Szarpałam się, płakałam, ale nie wydobyłam żadnego dźwięku. Wiedziałam, że to daje najwięcej satysfakcji. Skup się na czymś innym niż ból... Cas, zwierzaczki, słodkie rzeczy, Cas bez koszulki... Boże.... Jestem pewna, że się zarumieniłam...
Offline
Takie widoki przestały mnie dziwić jakieś... Cztery lata temu? Mimo to, dziwnie było spoglądać na nastolatkę, która wisiała jak szmaciana lalka. Ciągle czekałam. I kiedy wreszcie minęło piętnaście minut, podeszłam do niej z prętem.
- A to, druga część kary. - Powiedziałam beznamiętnie.
Family don't end with blood
Offline
Nawet na nią nie spojrzałam. Czekałam na tą głupią drugą cześć. Moje myśli schodzą na zły tor... Jak mozna przeżywać tortury i myśleć o tym czy ktoś jest dobry w łozku w tym samym czasie...
Nagle zaczęłam się śmiać. Nawet nie wiem z czego.
Offline
Uniosłam brwi. Może ją też powinni posłać do psychiatryka...? Wzięłam zamach i uderzyłam prętem prosto w jej plecy.
Family don't end with blood
Offline
Krzyknęłam i znów zaczęłam się śmiać. Boże, potrzebuje iść do psychologa... Albo psychiatry... Ciekawe czy Tom mnie pamięta...
Po chwili opanowałam śmiech.
Offline
Uderzałam coraz mocniej, ale nie miałam pojęcia co się dzieje. Może serum źle podziałało...?
Przez kolejne piętnaście minut męczyłam ją uderzeniami. Wreszcie ręką mi ścierpła. Zostały ostatnie trzy minuty.
Family don't end with blood
Offline
Ciągle płakałam, ale tym razem nie tylko z bólu ale też z śmiechu, który starałam się opanować. Coś mi nie wychodziło, bo chichotałam ciągle, jakby mnie łaskotali. Do tego moje myśli... Gdyby nie ból to bym już dawno była strasznie podniecona. Co się ze mną dzieje....
Offline
Znalazłam kolejną fiolkę, tym razem z niebieskim płynem. Powinna się po tym trochę uspokoić, a jednocześnie czuć wszystkie rany. Spuściłam linę w dół, razem z dziewczyną.
- To koniec kary. - Mruknęłam i podsunęłam jej kolejny płyn. - Wypij.
Family don't end with blood
Offline
Wytarłam łzy i wzięłam płyn, który szybko wypiłam.
-Macie tu psychologa lub psychiatrę?
Offline
- To nie szpital. - Zauważyłam. - Są ludzie do specjalnych przypadków. Tobie się to nie przyda. Miałaś grzeszne myśli. - Stwierdziłam zwyczajnie, biorąc narzędzia i je sprzątając.
Family don't end with blood
Offline
Przeciągnęłam się i od razu tego pożałowałam, bo ból był okropny.
-Emm... Mogę iść, czy mam jeszcze zostać?
Offline
- Możesz iść. A najlepiej wracaj do domu. - Odpowiedziałam. - Jeśli nie będziesz czegoś wiedzieć, popytaj członków w siedzibie albo idź do biura Casimira. Tyle w tej sprawie.
Family don't end with blood
Offline
Obolała wyszłam z sali i poszłam do Casimira, aby dowedzieć się nieco o sekcie.
Offline
Czekałam na kolejną osobę z założoną nogą na nogę. Spojrzałam w lustro i poprawiłam szminkę na ustach. Dzisiaj musiałam być bez zarzutów. Oparłam się o sofę i podniosłam dokumenty przekazane przez Hansa. Włożyłam je do kolejnego grubego segregatora. Zegar tykał i tykał, a żadna osoba się nie zjawiała. Uniosłam brew i zajrzałam do dziennika: "Tobias Carls za niepodjęcie się misji." W najgorszym przypadku będę musiała wysłać po niego Arwella.
Family don't end with blood
Offline
Trochę spóźniony, poszedłem do gabinetu Marie. Cholera. Zapukałem do drzwi.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
O. Czyżby wreszcie zamierzał się wstawić?
- Otwarte. - Stwierdziłam cicho, czekając aż wejdzie.
Family don't end with blood
Offline
Zamknąłem za sobą drzwi i spojrzałem błagalnie na Marie.
- Przysięgam, to ostatni raz. - Powiedziałem zmieszany.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
- To bez znaczenia - odparłam nieco chłodniejszym tonem. - Chodź za mną. - Ponagliłam chłopaka, idąc w stronę innej sali.
Family don't end with blood
Offline
Ruszyłem za nią, nie odzywając się słowem. Skręciła korytarzem w lewo, a jednocześnie przez ten cały czas szła strasznie szybko jakby chciała mieć już wszystko z głowy. Choć to nawet... Lepiej. Otworzyła czarne drzwi, a ja powoli wszedłem do środka, rozglądając się. Pokój był w odcieniach czerwieni i srebra, ale... Pusty.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
- Ściągnij koszulkę. - Nie patrząc na chłopaka, zaczęłam szukać odpowiednich przyborów.
Family don't end with blood
Offline
Niechętnie ściągnąłem koszulkę i wszystkie blizny na plecach jakby na nowo odżyły. Nienawidziłem tego uczucia bezsilności.
- Musisz to robić...? - zapytałem w końcu z westchnieniem w głosie.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
- Jakbym nie musiała to bym nie robiła. Przyzwyczaiłam się - wzruszyłam ramionami. - Który to już raz?
Family don't end with blood
Offline