Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Światło w labolatorium raziło mnie w oczy. Wciąż nie mogę się domyślić czemu Hans nalegał na świecące panele na ścianach. Muszę przynieść jakąś kotarę i to zasłonić.
W skrzydle szpitalnym nie było Arwella, tak samo nigdzie indziej. Może to i lepiej. Może nie. Sama nie wiem. Popytałam kilka osób, one również nic nie wiedziały. Podeszłam do bulgoczących kolb. Osadził się na nich czarny nalot.
- Niech to szlag- powiedziałam sama do siebie. Pracowałam nad tym od paru dobrych tygodni, jednak na tym sprzęcie nic nie wskóram. Wyciągnęłam telefon.
Do: Hans.
Jeżeli nie załatwisz mi tego sprzętu o którym ci mówiłam,
eksperymenty mogą potrwać jeszcze kilka miesięcy.
Pozdrawiam.
Charlotte
Usłyszałam szmer pod jedną z szafek. Schyliłam się i szeroko uśmiechnęłam.
- O dzień dobry. Zgłodniałem? Chodź do mnie.- wyciągnęłam rękę w stronę szczurka. Szybko na nią wbiegł i posadziłam go na blacie odgarniając część sprzętu. Nakarmiłam go częścią resztek z pudełka. Wciąż zapominam, by kupić coś dla niego. Trochę posprzątałam, pozbierałam notatki, włożyłam szczura do kieszeni, zgasiłam światło i wyszłam ruszając w stronę domu.
Ostatnio edytowany przez Charlotte Jensen (2017-04-30 17:37:49)
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Przyszłam do labolatorium półprzytomna. Było wczesne popołudnie. Nie spałam dobrze od kilku dni, również nie miałam ochoty na jedzenie, w ciągu dwóch dni zjadłam może osiem winogron i banana. Otworzyłam drzwi i włączyłam lampy, które z początku mnie oślepiły. Wyciągnęłam szczura z kieszeni, niech sobie pobiega. Nagle oprzytomniałam. Tutaj była koza. Prawdziwa koza. I właśnie zżerała z talerzyka niebieski proszek, który był resztkami pewnego towaru dla Hansa. Zwierzę spojrzało na mnie i poprzestało lizania papierowego talerzyka. No chyba sobie kurwa żartujecie.
- ARWELL!!!- wydarłam się na całe gardło.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
-where is your heart- podśpiewywałam testując nowo zaprogramowane impulsy elektryczne na mózgach które dzisiaj mi dostarczono. Niestety po 4 dniach bez snu ciężko było dobrać mi odpowiednią częstotliwość. 3 zostały już lekko zmasakrowane. Muzyka grała oczywiście tak głośno że nie mogłam słyszeć siebie samej. Kochałam Hansa za to miejsce, 3 piętra poniżej jakichkolwiek biur, nikt ani mojego metalcoru ani mnie nie słyszał i nie przeszkadzał w tym co robię.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Nienawidziłem sam siebie. Wiedziałem, że nic z tego nie wyjdzie. Sam nie byłem pewny, czy to nie jest po prostu przywiązanie po długiej przyjaźni. Ale gdy zobaczyłem kurierem z paczką dla Charlotte od razu zgłosiłem się by jej ją zanieść. Fuck.
Już dwa piętra przed jej laboratorium słyszałem muzyką. Trochę zbyt ostrą jak na mój gust, jednak zdążyłem się przyzwyczaić.
Gówno prawda nic się nie przyzwyczaić gdy stanąłem przed drzwiami myślałem, że bębenki mi pękną a jestem kufa snajperem.
- Puk Puk. - krzyknąłem gdy stanąłem w drzwiach z wielką paczką.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Zauważyłam go w odbiciu na jednej z moich zabawek.
- Idź stąd. - przekrzyczałam piosenkę. I think this silence speaks volumes Czy ze wszystkich osób naprawdę on musiał przyjść?
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
-Przyniosłem ci zabawki!- starałem się przekrzyczeć muzykę.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Odwróciłam się do niego próbując zamordować go wzrokiem.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Boże wyglądasz okropnie, kiedy ty ostatnio spałaś?- sińce pod oczami zajmowały jej prawie całe oczodoły. I nawet nie starała się tego zakryć. Musiało być naprawdę źle.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Postaw to tam- wskazałam miejsce w kącie- i idź już sobie.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Postawiłem tam gdzie wskazała i obszedłem stół stając po przeciwległej stronie co ona.
- Co robisz?- zacząłem się bawić czymś co wyglądało na zaawansowany zestaw małego chemika.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Arwell. Wyjdź. Stąd.- nie miałam siły na takie zabawy. Praktycznie tylko muzyka utrzymywała mnie przy świadomości.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Bo co?- jedna rzecz. Uwielbiam ją wkurzać. Jest wtedy taka śmieszna.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Wydałam z siebie bliżej nieokreślony pomruk. Paradoksalnie akurat z głośników zaczęła lecieć piosenka "Die Mothefucker". Wyrwałam paznokciami kawałek zużytego mózgu i rzuciłam w niego.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Poczułem głuchy plask na swojej klatce piersiowej.
- Co do choler...- następny uderzył mnie w czoło- czy to jest mózg? Weź się ogarnij. - dodałem poważnie. Widząc, że robi następny zamach krzyknąłem- ej! Nie we włosy!
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Wynoś. Się. Z. Mojego. Labolatorium.- wycedziłam robiąc zamach i akurat idealnie trafiłam we włosy tuż pod lewym uchem.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Poczułem tę śmierdzącą galaretę jak wplątuje się w moje włosy. - Nie żyjesz. - ruszyłem w jej stronę.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Ruszył w moją stronę. I nie wyglądał na rozbawionego. Może to i lepiej. Cofnęłam się kilka kroków. Bądź co bądź przewyższał mnie prawie o głowę, a ja miałam zaburzone postrzeganie rzeczywistości.- Idź stąd. Idź stąd. Idź sobie.- powtarzałam jak mantrę.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Przyśpieszyłem kroku goniąc ją wokół stołu. W pewnym momencie znalazłem jej zasoby i sam wziąłem garść mózgu. Goniąc próbowałem złapać ją za włosy i wetrzeć jej to wszystko w głowę. Współczucie się skończyło.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Odejdź odejdź odejdź!- krzyknęłam gdy zapędził mnie w kąt. Cholera Charlotte musisz nauczyć się biegać. Rozejrzałam się nerwowo wokół. I zauważyłam mojego szczura szperającego na półce obok mnie. ~ DIE MOTHERFUCKER DIE MOTHERFUCKER DIE~ Złapałam zwierzątko i wyciągnęłam przed siebie na wysokości głoswy. Zaskoczony szczurek niewesoło zapiszczał przepraszam- HA!
Ostatnio edytowany przez Charlotte Jensen (2017-05-11 00:18:41)
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- No bez jaj!- zatrzymałem się dwa metry od szczura. Dobrze wiedziała, że po nich cały puchnę i nie mogę oddychać. Spojrzałem na nią zirytowany.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Czułam, jakbym miała za chwilę zemdleć.
- wypierdalaj.- wyszeptałam, jednak z łatwością mógł wyczytać to z ruchu moich ust. Słabo mi się zrobiło.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Nie mrugając, ani nie odrywając wzroku rzuciłem to co miałem w garści z pluskiem na podłogę. Zacisnąłem szczękę i wyszedłem.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Odprowadziłam go wzrokiem. Gdy tylko wyszedł usiadłam na podłodze i oparłam głowę o ścianę. Przytuliłam szczurka do piersi i pogłaskałam delikatnie. Nie wiem czemu, prawdopodobnie z rozregulowania mojej gospodarki hormonalnej, ale kilka łez spłynęło mi po policzku. Nienawidzę go.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Wracając od Casa cały czas miałam wrażenie, że pewien granatowy van mnie śledzi, jednak w pewnym momencie zniknął, więc uznałam to jedynie za przywidzenie. Zaparkowałam na tyle siedziby i udałam się do tylnego wejścia. Wyjęłam z pudełka w samochodzie mojego szczura i kilka potrzebnych do badań rzeczy. Zeszłam schodami trzy piętra pod ziemię myśląc o tym jak zmusić się do spania. Kopniakiem jak zwykle otworzyłam drzwi i zamurowało mnie. Jakaś dziewczyna stała w moim labolatorium. Przełożyłam szczura do pudełka, a moja wolna ręka powoli powędrowała w stronę noża w spodniach.
- Kim ty do cholery jesteś i co robisz w moim labolatorium?!
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline