Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
PRZEDPOKÓJ/ JADALNIA
SYPIALNIA
KUCHNIA
PRACOWNIA
SALON
ŁAZIENKA
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Gdy tylko weszłam do mieszkania całe napięcie ze mnie zeszło. Wzięłam głęboki oddech i sztachnęłam się zapachem moim książek. Zdjęłam buty i mimowolnie ruszyłam powoli do pracowni jednocześnie klnąc na światło rzucane przez latarnie. Jakoś tak wszyło, że to, bądź ten kogo naszkicowałam bardzo przypominał Perkusistę. Jaxona. Jakkolwiek samozadowolona z siebie około północy skończyłam i udałam się do kuchni. Przechodząc przez salon spojrzałam przez okno i byłam absolutnie pewna, że ktoś obserwował mnie przez przeciwległe okno w budynku po drugiej stronie ulicy. Moje wszelkie funkcje życiowe się zatrzymały. Padłam na podłogę nasłuchując... Sama nie wiem czego. Może to tylko moja paranoja. Oceniłam w jakiej jestem pozycji. Jeżeli ktokolwiek tam był, mógł też być ktoś inny w innym oknie, a salon nie najlepiej mnie krył. Przejście przez korytarz odpadało. Pomacałam się po kieszeniach i od razu przeklnęłam w duchu za to, że położyłam telefon na stoliku nocnym tuż po tym jak weszłam do domu.
Wiadomość dodana po 07 min 40 s:
Co jeżeli jednak to tylko kolejna paranoja? Co jeżeli jednak nie? Na czworaka szybko przedostałam się do sypialni trzymając się ścian, złapałam za telefon i przemknęłam pod łóżkiem do kąta sypialni tak, by nie było mnie widać z żadnego okna od strony salonu i przedpokoju. Siedziałam chwilę próbując się uspokoić. Co jeżeli to tylko paranoja? Co jeżeli tam ktoś siedzi i tylko czeka aż pojawię się w dogodnej pozycji do odstrzału. Pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Siedziałam tam sparaliżowana. W końcu odblokowałam telefon i szybko wystukałam wiadomość. Po czym ją skasowałam. Po czym napisałam jeszcze raz.
Do: Nie odbieraj.
Ktoś chyba mnie obserwuje.
Przyjedź.
Następnie szybko dodałam
Do: Nie odbieraj.
Proszę.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Siedząc u Casa w szpitalu odczytałem wiadomość. Na początku miałem ochotę ją zignorować lub napisać by się uspokoiła i wzięła coś na uspokojenie, pewnie znowu miała urojenia. Coś mi jednak mówiło by pojechać do niej.
.
Do: Charls
Będę za 20 minut.
Co jest?
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Do: Nie odbieraj.
.
Ktoś mnie obserwuje.
Chyba.
Od północnego zachodu.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Do: Charls
.
Masz otwarte okno w kuchni?
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Do: Nie odbieraj.
.
Uchylone.
Zgodnie z protokołem.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zajechałem na swoim motorze po zabawki i szybko udałem się do domu Charlotte. Objechałem budynek od tyłu i wspiąłem się po schodach przeciw pożarowych.
.
Do: Charls
.
Wchodzę.
Nie przestrasz się.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
I tak wzdrygnęłam się gdy usłyszałam hałas w kuchni. Po chwili zobaczyłam stojącego w drzwiach od kuchni Arwella. Oddzielał nas korytarz i przestrzeń sypialni.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Przycisnąłem się do północnej części framugi. Kiwnąłem głową do Charlotte.
- Hej- powiedziałem cicho- tam ich widziałaś?
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Odkiwnęłam.
- Tak- powiedziałam równie cicho.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Przysiadłem na podłodze i zacząłem wyjmować moje zabawki. Małą kamerkę umieściłem mniej więcej na wysokości wzroku Charlotte. Uruchomiłem ją i zacząłem ustawiać odpowiedni kąt i przybliżenie.
- W którym oknie go widziałaś?
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Tym praktycznie naprzeciwległym. W salonie. Przy kącie.- podkuliłam nogi i przytuliłam kolana do siebie. Wydarzenia z Jaconem sprzed paru godzin wydawały się takie odległe.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Pokiwałem głową i dodatkowo powoli kalibrowałem kamerkę. Kątem oka widziałem jak się denerwuje i bacznie mnie obserwuje.
- Byłem dzisiaj u Casa- rzuciłem by zająć jej myśli czymś innym- już się wybudził. Nie jest z nim najlepiej, ale z tego wyjdzie. Zawsze wychodzi. I w miarę kontaktuje. To dobry znak.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- To dobrze, dobrze dobrze- odpowiedziałam. Zaczęłam skubać skórkę przy kciuku aż zaczęła krwawić- Czy nie moglibyśmy kogoś tam wysłać? Na zwiady? By zobaczyć czy ktoś tam jest? Może uciekł, może...
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Może znowu to sobie uroiłaś?- rzuciłem zbyt ofensywnie. - przepraszam, wiesz, że Hans nie chce marnować pieniędzy na takie akcje. Gdyby tam była pewność, że ktoś jest- może. Narazie musimy obserwować.- odpowiedziałem obojętnie składając lunetę i broń na wszelki wypadek.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Nie uważasz, że to trochę zbyt hipokrytyczne? Twierdzić, że to jest strata pieniędzy, a wysyła nas na jakieś dzikie akcje w terenie?- zapytałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Wiedziałam, że Arwell szczególnie nie lubi gdy ktoś jest choćby w najmniejszym stopniu krytyczny wobec decyzji Hansa- Wiesz, że kazał mi wyjechać? Z kraju. Do Amazonii, nie uważasz, że to jest co najmniej... Dziwne?
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Myślałem, że żartuje jednak jej oczy były poważne.
- Cóż, to faktycznie jest niespodziewana decyzja.- zastanowiłem się chwilę skąd taka nagła zmiana u Hansa. - Co ty masz robić do jasnej cholery w Amazonii?
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
-Łapać wężę z Lasrissą. Jakkolwiek by to brzmiało- oparłam głowę o półkę z książkami i pociągnęłam nosem uśmiechając się z dumą do Arwella.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- O proszę, Larissa to jest ta nowa mała?- zapytałem, ale zanim zdążyła odpowiedzieć dodałem- Zresztą nieważne. Nie narzekaj, ja muszę udawać jakiegoś potężnego geja wraz z Kordianem. - zrobiłem tę samą pozę co ona, lecz uśmiechnąłem się z jeszcze większą dumą i znacząco poruszyłem przy tym brwiami.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Mimo całej zaistniałej sytuacji, w której się znajdowaliśmy, wydałam z siebie prychnięcie uchodzące za śmiesz. Nastała długa cisza. On bacznie wpatrywał się w swoje urządzenia, a ja sunęłam wzrokiem po półce z książkami po drugiej stronie pokoju. Gdy znudziło mi się przerzuciłam spojrzenie na Arwella.
- Dziękuję- powiedziałam cicho.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zdziwiony rzuciłem jej szybkie spojrzenie po czym wróciłem do widoku z kamery.
- Za co?- rzuciłem łagodnie.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Za to, że przyszedłeś.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Wiesz, że to mój obowiązek, i musiałbym przyjść do każdego wyższego rangą członka sekty- rzuciłem sucho nie odrywając wzroku od aparatury.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Wiem. Tyle, że dzisiaj jest zmiana Ryana. Nie musiałeś przyjeżdżać.- nie wiem czemu, ale mówiąc to głos mi się załamał. Odkrząknęłam.- Dziękuję.- patrzyłam na niego z wdzięcznością.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Nabrałem powietrza by odpowiedzieć, lecz uświadomiłem sobie, że dzisiaj faktycznie nie jest moja zmiana, przecież byłem u Casa bo miałem chwilę. Wypuściłem głośno powietrze nosem. Spojrzałem na nią przelotnie.
- Powinnaś się przespać. - wiedząc, że zaraz mi z czymś wyjedzie szybko dodałem- tak, mimo całej tej sytuacji powinnaś pójść spać. Jak coś obudzę cię, posiedzę tutaj z tobą do rana a potem coś się wymyśli gdy będzie korzystne dla nas światło.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline