Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2
Zamruczałam gwałtownie,zaciskając mocno zęby.
- Przykro ci? - syknelam, unosząc brwi i spoglądając na niego. - Twoje "przykro mi" w niczym nie pomoze - dodałam zmieniając ton głosu, teraz byłam po prostu zmęczona. - Wiec przestań pierdolić o tym, jak ważna jest sekta. Jest wszystkim i niczym. I już. Wiem to do cholery! - Westchnelam. - Zrobiło mi się niedobrze... Spadający stąd - stwierdziłam, podnosząc się z krzesła z krzywym wyrazem twarzy.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Nie łatwo było to zrozumieć. Zdążyłem pogodzić się z faktem, że Legami Liberta było wszystkim, a pracując indywidualnie w życiu nie dorobiłbym się takiej posady, jak teraz. Dostałem wiele, rezygnując tak naprawdę z niczego. Szkoda, że inni otrzymali niewiele, tracąc wszystko.
- Odwiozę cię do domu - oznajmiłem. Również wstałem, podążając za nastolatką. Różniliśmy się. Ona chciała zabawy, niezależności, a przede wszystkim kogoś, kto ją zrozumie. Ja nie umiałem. Wywołało to większy szum w mojej głowie niż sądziłem. Mimo straconych szans, miałem nadzieję, że wszystko się ułoży. Szczerze na to liczyłem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Milczeliśmy już przez resztę drogi. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. I miałam koszmarny mętlik w głowie, bo cały syf wypłynął na wierzch i wręcz zaczął śmierdzieć. Irytowało mnie to obrzydliwie.
Z drugiej strony byłam wdzięczna Casowi że poświęcił mi czas, że zabrał na jedzenie i odwiózł pod sam dom.
- Dzięki za dzisiaj - rzuciłam wysiadając z auta i ruszając do bagażnika po walizkę.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Posłuchaj - mruknąłem, kładąc dłoń na walizce. Nie chciałem, aby tak wyglądało zakończenie tego dnia. - Dzisiaj się nie zrozumieliśmy. Nie oznacza to, że taki stan będzie się utrzymywał, jasne? Nie zapomnij o tym, co mówiłem ci przed wyjazdem. - Cicho parsknąłem, drapiąc się po głowie. Okazywanie uczuć nie przychodziło mi najłatwiej, wręcz stroniłem od nich. Jednak cisza panująca w samochodzie była o wiele gorsza niż nasze sprzeczki. Wolałem słuchać jej nabuzowanego głosu, patrzeć jak pragnie mnie zabić, niż spoglądać jak usycha w milczeniu.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Przez kilka sekund byłam w zupełnie innym miejscu, w momencie, gdy powedział, że mnie kocha.
Z trudem złapałam oddech, orientując się, gdzie jestem. Tamto już minęło. Tu i teraz trwa.
- Nie zapomnę, Cas - przytaknęłam. Jeszcze przez chwilę na niego patrzyłam, po czym podeszłam bliżej i przyciągając go za kark do siebie pocalowalam go w usta. - Pójdę już - mruknęłam, odsuwając się od niego razem z walizka i kierując się do wejścia do domu.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Nie będę cię zatrzymywał - przytaknąłem. Chyba oboje potrzebowaliśmy odpoczynku, choć tak naprawdę trwał on od kilku tygodni. - Widzimy się jutro. Do zobaczenia, Elise. - Oparłem się o samochód, czekając aż dziewczyna wejdzie do środka. Głupie upewnienie, odruch. Nie mogłem nic poradzić na mętlik w głowie, cholerny szum myśli. Będąc pewien o jej bezpieczeństwie, wsiadłem do auta i odjechałem. Choć, co ja pieprzę. Bzdurą było mówić o zagrożeniu, gdy prawdziwy potwór czaił się pod jej dachem. W tym świece nikt nie był bezpieczny.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Weszłam do zasyfionego przez ojca domu ale miałam na to już wywalone. Najbardziej mnie raził smród piwa, ale jak już zamknęłam się u siebie w pokoju i wywietrzyło porządnie to dało się przeżyć. Zrzuciłam z siebie ubrania, zostając w samej bieliźnie i popatrzyłam w lustro.
Cholera.
Siniaki faktycznie wyglądały okropnie. Na ramionach i na udach. Przeciagnęłam palcami po tych na rękach. Okropieństwo. Zmieniały już kolor, co znaczyło, że się goją ale... Ale naznaczały moja skórę bardzo mocno. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czemu mi się to wszystko przytrafilo...?
Byłam zmęczona, rozżalona i musiałam się po prostu położyć i z tym przespać, jutro będzie lepiej...
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2