Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
-Ponieważ to nie był ten rodzaj złości?
Offline
- To jaki był? Skoro jesteś takim znawcą. - Wzruszyłam ramionami. - Ja go nie widziałam - powtórzyłam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Nie wiem jaki...
Offline
Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tylu aby nacieszyć soe słońcem.
- Cas jest często zły - odparłam chcąc uciąć temat. Miałam wrażenie, że ona do czegoś dążyła, a ja domyślam się do czego. Albo byłam po prostu przewrażliwiona.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Wzruszylam ramionami.
Offline
- Może powinnaś pogadać z Ester, ona siedziała z nim dużo - mruknęłam.
Bo ty siedziałam tylko na korytarzu. On i tak nie chciał na ciebie patrzeć.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Nie chce przeszkadzać jej i Klausowi...
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- Co ma do tego Klaus? - zdziwiłam się.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Są razem, nie wiedzialas? A No tak... Skąd mogłaś wiedzieć.
Offline
- A Ester i Casimir... - Wyprostowałam się. Zaczęłam zerkam na boki, jak gdyby zaraz miała wyjść stąd Ester lub Klaus, mówiąc, że to żart. Jednak nic takiego się nie stało. - No nie wiedziałam. - I chyba nie chciałam wiedzieć. - Kiedy? - Wyrwało mi się.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Od wczoraj.
Offline
Pokręciłam głową.
- Może dlatego sobie mnie odpuścił - mruknęłam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Odpuścił sobie ciebie, bo wie że z Casem nie ma szans, oraz mu uświadomiłam ze taka dziewczyna jak ty nie zasługuje na niego.
Offline
Parsknęłam, wstając.
- Taa, taka dziwka jak ja nie powinna w ogóle kręcić się wokół kogoś takiego jak on. - Zacisnęłam zęby. - Muszę iść.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Nie to miałam na myśli, ale jeżeli tak o sobie myślisz.
Offline
Poczerwieniałam, jednak nie odezwałam się już słowem. Po prostu odwróciłam się tyłem i odeszłam, zaciskając pięści i żeby.
Znów to zrobiłam. To ten pieprzony głosik w mojej głowę, nie ja. To nie ja tak myślę. Nie ja.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Patrzyłam jak dziewczyna odchodzi. Szkoda że tak o sobie myśli...
Offline
Był ranek tego samego dnia. Nie mogłam ani chwili dłużej spędzić w tym domu. Czułam, że jeśli jeszcze raz zobaczyłabym jej twarz, zwymiotowałabym.
Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne, naciągnęłam bardziej kapelusz na włosy i opatuliłam się kocem, by nikt nie dostrzegł siniaków na twarzy oraz szyi. Były świeże. Szybko się nie zagoją.
Podkuliłam kolana i w milczeniu obserwowałam wschodzące słońce.
Offline
Spacerowałem po parku i cicho nuciłem jakąś piosenkę. Nie miałem prawie kaca po wczorajszym wieczorze, ale za to w głowie ciągle miałem Dami. Tą uroczą dziewczynę.
Offline
Spojrzałam na zegarek u dłoni. Dochodziła siódma. Powinnam się była zbierać, niedługo zaroi się tu od ludzi. Mogłam nawet zauważyć, jak ktoś spacerował po... Zaraz. Białe włosy, szczupły, wysoki... Nie. To nie mógł być on. Spuściłam głowę w dół, bardziej naciągając na siebie koc.
Offline
Nagle poczułem czyjś wzrok na sobie i spojrzałem w tamtą stronę. Ujrzałem Dami, dała głowę w dół i zakryla się bardziej kocem. Zasmialem się cicho i podszedłem do dziewczyny.
-Przed kim się tak chowasz Dami?-Spytałem stojąc przed nią.
Offline
Cholera.
- Och, cześć Matthew. - Wysiliłam się na normalny ton. - Ja? Przed nikim. Obserwuję otoczenie - palnęłam.
Offline
-Zakryta po sam czubek kocem?-Zadałem kolejne pytanie, lekko rozbawiony.
Offline
Na jego słowa ścisnęłam mocniej materiał.
- Z rana jest zazwyczaj chłodno - wytłumaczyłam. - A ty co tu robisz? - Starałam się zmienić temat.
Offline
-Jestem na spacerze, uwielbiam spacery z samego rana.-Usiadłem obok dziewczyny.
Mam wrażenie że coś jest nie tak...
Offline