Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Patrzyłam na swoje nogi.
-Wiem...-Powedzialam cicho.
Offline
- Chcesz o tym porozmawiać? - spojrzałem na nią pytająco
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
Pokrecilam głowa.
-I tak nie pomoże...
Offline
- Zrobi ci się lżej na sercu
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
-Nie.
Offline
- Okey, nie będę cię zmuszał
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
Gdy się już trochę uspokilam to podnioslam głowę i spojrzałam na chłopaka.
Offline
Zauważyłem, że Luna na mnie patrzy
- Co?
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
-Nic.-Odwrocilam speszona wzrok.
Offline
- Będę musiał już iść - powiedziałem wstając z ławki
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
-Okey...
Dajmon zszedł z ławki i stanął na dwóch łapach tracajac go pyszczkiem.
Offline
Pogłaskałem psa.
- Cześć! Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy! - uśmiechnąłem się
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
Polizal go. Patrzyłam na to w milczeniu.
Offline
- Do zobaczenia Luna. - poszedłem w stronę wyjścia z parku
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
-Taa.. Do zobaczenia...-Mruknelam i poszłam w przeciwną stronę niż chłopak.
Offline
Cel podobno często rano uczył się w parku. Cel był rudowłosy, dość charakterystyczny.
Ja pierdole. Jeszcze raz usłyszę słowo "cel" w odniesieniu do człowieka, to jebne głową w drzewo.
Ale mieli rację. Siedziała tam. Nie wiem, czemu akurat mnie powierzyli tę zadanie. Miałem nadzieję, że obędzie się bez flirtowania.
Podszedłem do rudowłosej dziewczyny i usiadłem na ławce.
- Będę ci przeszkadzał? - Zapytałem, starając się wyzbyć mojego obojętnego tonu.
Can you save my bastard soul?
Offline
Dokończyłam pisać równanie i zerknęłam na mężczyznę.
- Nie, wydaje mi się, że nie - mruknęłam pod nosem. Poprawiłam okulary, które nieco się zsunęła i wróciłam.wzrokiem do zadania.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
Rozprostowałem nogi i zamknąłem oczy, wystawiając twarz do słońca. Poranek był wyjątkowo ładny.
Jak miałem się za to do cholery zabrać? Przynajmniej nie wyglądała na taką durnowatą i naiwną. Choć przez to będzie trudniej.
- Zadanie na studia? - Zapytałem, otwierając oczy.
Chrzanić to. Może uda mi się normalnie rozmawiać. O ile w moim wypadku to jest możliwe.
Can you save my bastard soul?
Offline
Westchnęłam.
- Tak, mój profesor szczyci się tym, że lubi gnębić uczniów zadaniami prawie nie do rozwiązania. A to jedno z nich. Wczoraj miał ochotę wyrzucić przez okno kilku studentów, bo popełnili błędy w "oczywistych" miejscach. - Pokręciłam głową z lekkim uśmiechem. - Pokręcony człowiek. - Westchnęłam ze zmęczeniem. Mówiłam i jednocześnie cały czas pisałam, nie chcąc się odbywać do zadania.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- Mój szef jest podobny. - Przewróciłem oczami. - Może dla odmiany to ich powinniśmy wyrzucić przez okno? - Prychnąłem, lekko rozbawiony.
Can you save my bastard soul?
Offline
Zerknęłam na mężczyznę
- Mhm... Nawet nie pomyślałam o tym wcześniej - przyznałam. Długopis zawisł nieruchomo mad kartką. - Gdzie pracujesz? Bo jeśli twój szef to jakaś gruba ryba, to może nie być to takie proste... - Uśmiechnęłam się krzywo.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Można tak go nazwać. Robota w korporacji. Nic ciekawego. Można powiedzieć, że zajmuję się kadrami i ściąganiem nowych ludzi - ....do sekty - Sporo papierkowej roboty. - Przy pierdolonych raportach z misji.
Machnąłem ręką.
- Co studiujesz...? Umm... - Podrapałem się po karku. - Wybacz, nie spytałem cię wcześniej o imię.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Chemię ścisłą - odpowiadam. - Lubię wyzwania, a ten kierunek nie należy do prostych. W pierwszym roku wyruszyła się jedna trzecia studentów.
Marszcze nos i poprawiam kucyka. Odrzucam włosy na plecy.
- India - przedstawiam się. Przypominam sobie o zadaniu i zerkam w zeszyt, próbując znaleźć zgubione wątek.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- Benjamin - odpowiedziałem.
Na szczęście nie musiałem ściskać jej dłoni.
Już i tak zniszczę ją, mieszając ją w Legami Liberta, mój destrukcyjny dotyk nie musi tego robić.
Zmarszczyłem brwi. Tak, udawaj zdziwionego.
- Chemię? Mam znajomą na tym kierunku. Albo czymś podobnym. Nie bardzo się na tym znam. - Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na nią. Nie wiem, czemu jej rude włosy skojarzyły mi się z Lily.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Mało kobiet idzie na ten kierunek co ja. Uważam,że to stereotypowe - burknęłam, krzywąc się. Zaczęłam rozpisywać kolejne równanie i dopisywać krótkie uwagi pisemne. - Twoja znajoma studiuje, czy jest już po studiach? - dopytuje.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline