Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4
- Super - bąknęłam. - To sobie posiedzimy.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Zaignorowalem ja, skupiając się na swojej robocie.
Offline
Zrobiło się ciemno, no zajebiście. Rana na stopie napuchła, a na ręce porobiły się fioletowe plamy. Kolana miałam poobcierane i też zaczerwienione. Ten debli totalnie mnie ignorował. Co za cwel. Zaczęłam żałować, że w ogóle tu przyszłam.
Zerknęłam na ścianę i uśmiechnęłam się pod nosem. No dobra, może nie tak do końca żałowałam.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Odlozylem laptop.
-Serio chcesz tu siedzieć całą noc?-Wstałem z kanapy i się przeciagnalem.
Offline
Wzruszyłam lekceważąco ramionami.
- Chce wyjść. To TY chcesz, żebym siedziała tu całą noc.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
-Ja chcę abyś tu posprztala.-Poszedłem do łazienki. Wyjalem apteczke i wróciłem do niej.
Offline
- A ja powiedziałam, że tego nie zrobię. Jak stąd wyjdę, to obiecuję ci, że naprawdę pożałujesz - mruknęłam mało przekonującym głosem.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Przewrocilem oczami i usiadłem na przeciwko niej.
Offline
Przyciągnęłam kolana do piersi i spojrzałam na niego nieufnie.
- Pierdol się - warknęłam.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
-Addy chcę cię tylko opatrzyć, niezachwuj sie dziecinnie.
Offline
- To twoja wina - bąknęłam niezadowolona. - Gdybyś mnie nie zrzucił, nie spadła bym, nie przyszłabym tu, nie uciekałabym, nie potknęłabym się i nie wywróciła - powiedziałam z wyrzutem. - Jesteś nienormalny. Powinieneś się leczyć, człowieku.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
-Gdybyś nie zachowała się jak dziecko i nie przyszła tu to by nic ci się nie stało.
Offline
- Nie odwracaj kota ogonem! To twoja wina - upierałam się, zaciskając palce na kolanach.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
-Nasza wina.-Zabieram ręce z jej kolan i biorę nogę, która sobie skaleczyla.
Offline
- Nie - mówię bezgłośnie i odwracam wzrok.
Drgam gdy unosi moją stopę ale pozwalam mu na opatrzenie mi rany. Ciało wystarczająco mnie już bolało, więc nie protestuje, choć mam na to ochotę. Zaginam palce i marszczę zniesmaczona nos, wyginając usta w grymasie, gdy oczyszcza ranę.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Kończę oczyszczac ranę, a następnie bandazuje jej stopę.
-Coś jeszcze cię boli?-Pytam.
Offline
Szybko podciągam nogi z powrotem do siebie i obejmuje kolana ramionami.
- Nie - kłamię.
Zaciskam zęby i nawet na niego nie patrzę.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
-Na pewno?
Offline
Przekręcam głowę.
- Teraz mogę iść...? - pytam ignorując jego pytanie.
Ostatnio edytowany przez Adelaide Thompson (2018-01-17 20:02:45)
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
-Nie. Jeszcze nie posprzatalas.-Pokrecilem głową.
Offline
Jęknęłam, opierając głowę o kolna.
- To dobranoc - mruknęłam speszona.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
-Nie lepiej zrobić co ci kazalem i wrócić do domu?
Offline
Uniosłam głowę, mrużąc złowieszczo oczy.
- Kazać to możesz swojemu zwierzakowi. Ja nie dotknę się do tego palcem. Zrobiłam co miałam zrobić i nie żałuję - syknęłam zła, gdy nowa fala gniewu nieco mnie rozbudziła.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
-To sobie tutaj siedź.-Wzruszylem ramionami. Zanioslem apteczke spowrotem, a później poszedłem do kuchni.
Offline
Dobra, koniec bezczynności. Teraz była dobra okazja. Zerwałam się z miejsca i cichaczem podeszłam do okna. Co jakiś czas zerkając na drzwi do kuchni. Serce biło mi jak szalone gdy bezszelestnie wyszłam przez okno i pędem - jednak zachowując ciszę - pobiegłam do drabinki.
Ostatni raz rzuciłam okiem na ten pieprzony domek. Nic nie ruszało się w oknie. Czyli czysto.
Zeszłam na dół i uniosłam prawą dłoń w górę pokazując środkowy palec i przeklinając to miejsce. Potem ruszyłam do przodu. Słaba poświata księżyca na tyle rozjaśniała przestrzeń, że mogłam powoli biec i nie potykać się o wszystko co popadnie. Gdy oddaliłam się na tyle by uznać, że mnie nie ściga zatrzymałam się i założyłam buty, które miałam w plecaku.
Potem znów ruszyłam, a po jakimś czasie w końcu dobiegłam do domu. Marzyłam aby położyć się we własnym bezpiecznym łóżku i zapomnieć o całym tym zajściu.
Weszłam cicho do domu, w końcu oddychając z ulgą.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4