Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Hans Williams - tyle się o tym nazwisku słyszało...
- Hej, będzie dobrze - zapewniłam. - Mamy kontakt z Hansem, a on wszystko załatwi. - Trącałam każdego wzrokiem aż w końcu postanowiłam usiąść.
You don't own me...
Offline
Usiadłam obok matki, która wyglądała całkiem nieźle. Hans zaczął gadać. Na początku kompletnie mnie to nie interesowało, nie słuchałam go kompletnie. Jednak po chwili, spokojnie sącząca wino ze swojego kieliszka mama prawie zadławiła się swoim napojem. Spojrzałam na nią zdezorientowana i zaczęłam słuchać.
Ścisnął mi się żołądek. Podążyłam za spojrzeniem mamy na mężczyznę, który właśnie pojawił się w zasięgu naszego wzroku. Matka siedziała jak skamieniała, a ja zaczęłam szukać wzrokiem Stilesa i Lucy.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Zakrztusiłem się powietrzem. To żart? Jedno spojrzenie wystarczyło mi, aby upewnić mnie w przekonaniu, że ten pieprzony egoista żyje. Żyje i ma się całkiem dobrze. Przypomni sobie o posiadaniu syna? Nie wierzyłem. Rak, powrót Casimira, co jeszcze? Podniosłem się gwałtownie, wywracając krzesło na bok i odszedłem, cały będąc w gniewie. Musiałem odreagować.
Offline
- Nie mam czym się martwić - odrzekłem, podążając wzrokiem za uciekającym dzieciakiem. - Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego Hans umieścił tę hołotę przy naszym stole - dodałem, ponownie zmierzając wzrokiem twarze każdego.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
A więc to był ten jego jebany prezent. Chciał... wstałem od stołu i pobiegłem za Stilesem. To nie było normalne.
- Stary? - upewniłem się, mówiąc do siebie. - Nie miałem pojęcia o twoim ojcu. Nie musisz wracać na Wigilię, to porąbane, ale... gdzie jesteś?
Son of a bitch wyraża wszystko
Offline
Hałas spowodowany przewróconym krzesłem przyciągnął moją uwagę. Próbowałam złapać wzrok tego nudziarza ale kurde był bardziej nabuzowany niż kobita przed okresem. W sumie też byłam zła. Mama nadal siedziała skamieniała.
- Żyjesz? - zapytałam niezbyt przejęta, choć szczerze trochę mnie martwiła. Odstawiła kieliszek i kiwnęła głową, dalej wbijając wzrok w Casmira. - Nieważne, nie pij dużo - bąknęłam i ruszyłam za bratem.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- Hans ma swoje dziwactwa - odparłam, czując się przy nich dość.. nieswojo. - Porozmawiamy z nim o tym. - Pokręciłam głową. - Jesteśmy dla niego dosyć ważnym gośćmi. - Położyłam dłoń na jego dłoni i westchnęłam.
You don't own me...
Offline
Zatrzymałem się, słysząc kolejne nawoływania.
- Nie, Dean. - Zacisnąłem mocniej usta. - Ten pieprzony egoista siedzi tu jak nigdy nic, nawet się nie odezwał słowem! - warknąłem. W oddali zauważyłem Adelaide. - To nie ma sensu, nic się nie trzyma kupa. Idź grać te swoje Jinggle Bells, a ty zabawiać publiczność. - Spojrzałem na nich wściekły, ponownie się wycofując. Poważnie, Casimir?
Offline
- Musisz ochłonąć, Stiles - powiedziałem z wahaniem. - Zajebiemy mu, a ty zrobisz Casimirowi awanturę, ale nie zostawaj sam. Możemy iść do domku i coś wymyślić. Cokolwiek. - Szykowała się kolejna rozmowa.
Son of a bitch wyraża wszystko
Offline
Nie. To nie może być on. To nie może być prawdziwe.
- CASIMIR- gdy tylko go zobaczyłem podbiegłem i przytuliłem Młodego prawie przewracając nas oboje.
Ostatnio edytowany przez Arwell Knight (2017-12-23 15:50:49)
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Popieprzyło was do reszty - burknąłem. - Nie baw się w psychologa, nikomu to nie jest potrzebne. - Przeniosłem wzrok na Adelaide. - A ty lepiej zajmij się matką. Nie wyglądała za dobrze, w sumie jak każdy z nas. - Uśmiechnąłem się krzywo.
Offline
Weszłam za mężem i otworzyłam oczy ze zdziwienia. On żyje. Wciąż obrażona po kłótni z Arwellem usiadłam na naszym miejscu i wybiłam duszkiem kieliszek wina. Dobrze, że dzieci zostały w domu.
L' esprit de l'escalier
Offline
Spojrzałam na Deana.
- Posrało cię? Tutaj sprawa jest oczywista, musimy się stąd wynieść! - powieszałam podniesionym głosem. - Stiles, nie wkurwiaj się jak pieprzona sześciolatka w supermarkecie, weź nie uciekaj i gadaj z nami!
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- Och, kochana Adelaide, powiedz mi, może mam usiąść zrobić jogging i porozmawiać z wami, jakby to nie było zmartwychwstanie na miarę wszechświata, co? Jebnij się w czoło i pomyśl nad tym, co mówisz, aby twoje zdania następnym razem miały gorsz sensu. Jebana szesnastolatka w markecie - powtórzyłem z wyrzutem. - Nie wspomnę, kto bawi się w dzieciaka i ucieka co noc, bo nie potrafi poradzić sobie z matką alkoholiczką. Nie praw mi morałów, bo wcale aż tak wiele nie wiesz. Nic nie wiesz, oboje nic nie wiecie - warknąłem, ostatni raz przenosząc wzrok nad ich plecami.
Offline
- Dobra, chuj z tym, zrobimy inaczej. - Spojrzałem porozumiewawczo na Adelaide, mając nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi. - Kiedyś nam za to podziękujesz. - Wywróciłem oczami i uderzyłem dość mocno w brzuch przez co upadł na piasek, więc szybko chwyciłem go za nogi.
Son of a bitch wyraża wszystko
Offline
- Arwell - przywitałem go formalnym tonem. - Nie powinieneś się tak rzucać, zwłaszcza w takich okolicznościach. - Upomniałem go. - Nie przypominam sobie, aby nasza relacja awansowała na taki poziom.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Zamknij się młody- powiedziałem wciąż go przytulając.- Boże to naprawdę ty- odsunąłem się od niego by móc spojrzeć z dalszej perspektywy.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Pokiwałem głową, klepiąc go po ramieniu.
- To był tylko wyjazd służbowy, Arwell. Ale również się cieszę, że cię widzę. Zmieniłeś się. Gdzie się podziała Charlotte? Nie widzę jej w naszym "zacnym" gronie.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zmarszczyłem brwi. Nie powiem mu tego w Wigilię.
- Wyjazd służbowy? Na 16 lat? Charlotte jest niedysponowana i nie pojawi się.- Badawczo mu się zacząłem przyglądać.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Spojrzałem na niego spod uniesionych brwi.
- A spróbuj mnie dotkną. - Rzuciłem ostrzegawcze spojrzenie na Adelaide. Chwilę później wziąłem garstkę piasku w dłoń i sypnąłem nim w oczy Deana. - Wybacz, Stary. Nie mam zamiaru zostać waszym podopiecznym. W chwili obecnej to wy potrzebujecie opiekunki.
Offline
Spojrzałem na Roxanne, która bacznie obserwowała Casimira. Najwyższy czas wkroczyć do akcji.
- Arwellu, wydaje mi się, że nasz gość potrzebuje na razie trochę odpoczynku. Żadnych męczących informacji. Casimir ma jeszcze parę innych osób, z którymi musi porozmawiać - zauważyłem z uniesionymi brwiami.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Oczywiście- powiedziałem z automatu wciąż przyglądając się Casowi. Usiadłem koło Celii, która wciąż była naburmuszona i nie skora do rozmowy. Eh.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Spojrzałem na Hansa.
- To był wyjazd ogromnej wagi, bez niego nie było by tego. - Wskazałem rękoma wokół. - Wymagał mojej dłuższej niedyspozycji. - Kiwnąłem głową. - Możesz przekazać Charlotte, że chciałbym z nią później porozmawiać. A teraz, Wesołych. - Posłałem mu lekki uśmiech, z powrotem zasiadając przy stole.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Wyciągnęłam z plecaka kawałek sznurka a kiedy podniosłam wzrok Stiles już wstawał z ziemi.
- Kurde, brat, odpierdala ci zupełnie.
Też zgarnęłam z ziemi garść piachu, drugą ręką rzuciłam sznurek do Deana.
- Skoro jesteś tak dobrze doinformowany to może nas oswiecisz. Ale jeśli masz ochotę potarzac się w piachu to proszę bardzo - warknęłam zdenerwowana.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Gdy tylko Arwell do mnie wrócił nalałam znów wina i zaczęłam je sączyć, nie wiem czy bardziej po to by zająć usta, czy tylko jeszcze bardziej go tym rozdrażnić.
L' esprit de l'escalier
Offline