Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Nie odpowiedział mi na pytanie więc wstałam i poszłam do kuchni zrobić kakao. Z powodu niedoboru snu i roztrzepania zapomniałam napisać. Przypomniałam sobie dopiero, gdy usłyszałam delikatne zamykanie drzwi. Cas wciąż był u siebie w pokoju. Wyjrzałam z kuchni, Arwell wchodził powoli do domu z petardą z confetti. Gdy tylko mnie zauważył przyłożyłam palec do ust by był cicho i wykonałam gest karzący zatrzymać się.
- idź stąd- powiedziałam bezgłośnie ruszając jedynie ustami.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zatrzymałem się trzymając petardę w jednej ręce, a szampana w drugiej.
- Co?- powiedziałem również bezgłośnie robiąc mindfucka
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Idź sobie- rzuciłam mu morderczy wzrok.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Nie- zrobiłem minę jakby to była oczywistość oczywista. - Coś się stało?- wciąż jedynie ruszaliśmy wargami.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Spierdalaj- kakao się powoli grzało. Nie wiem co było Casowi, ale widziałam, że im więcej towarzystwa tym gorzej.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Co jest z tobą nie tak?- pokazałem jej fucka ręką w której miałem butelkę.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Charlotte przez dłuższy czas nie wracała, więc postanowiłem do niej pójść. Zdziwiony stanąłem w drzwiach, w cieniu.
- Dziękuję Arwell za przybycie. Teraz możesz zabrać Charlotte do siebie - powiedziałem obojętnym tonem, nie patrząc na dziewczynę. Miała go odesłać, cholera.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Emm no dobra, szczęśliwego powrotu Cas, wcisnąłem mu szampana do ręki. - obydwoje wpatrywali się we mnie- Cco tu się stało, Cas, nie miałeś być przypadkiem później?
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Zacisnąłem usta w wąską linię, a szampan w dłoni wyślizgnął się i rozbił na ziemi
- Nieoczekiwany zwrot akcji - odparłem, tępo się w nich wpatrując. - Uważam, że już czas na was.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Przewróciłam oczami na uwagę o mnie i Arwellu. Wzięłam ścierkę i podeszłam do Casa zbierając szkło i wycierając panele. Nagle usłyszałam jak kakao wychodzi z garnka.
- Kurwa.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Arwell wysłał mi wiadomość, że dziś nie da rady się jednak spotkać. Nie wiedziałam czy byłam bardziej niezadowolona czy szczęśliwa z tego powodu. Postanowiłam w tym wypadku pójść do Charlotte.
Weszłam bez pukania - to już chyba u mnie norma.
Od wejścia zobaczyłam Arwella. Ach, więc to tak... /Zbok miska/ Jednak zaraz potem w moim polu widzenia pojawił się Cas i Charlotte. Co on tu robił?
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na wszystkich po kolei zatrzymując wzrok na Casimirze.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Mój wzrok przeniósł się powoli na Elise, jednakże zatrzymał się na Charlotte.
- Więcej osób nie mogłaś zaprosić? - spytałem z wyrzutem. - Wypierdalać. Każdy niech się stąd wynosi - rzuciłem w ich stronę, wciąż pozostając w cieniu.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Fuck. Co ona tu robi.
- Cas, ja jej nie zapraszałam, naprawdę. - krzyknęłam z kuchni wycierając kuchenkę z której wykipiało kakao. Przelałam część do kubka i dolałam whiskey.
Wiadomość dodana po 04 min 29 s:
Podeszłam do niego z kubkiem.
- Spokojnie, napij się, oni już wychodzą. - położyłam mu dłoń na ramieniu czując jak drży.
Ostatnio edytowany przez Charlotte Jensen (2017-08-07 20:42:06)
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Ty również stąd wychodzisz - oświadczyłem i odtrąciłem kubek na bok, trafiając pod nogi Arwella. - Zabierz je stąd - rozkazałem chłodno.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Co tu się w ogóle działo? Przez chwilę stałam i jedynie patrzyłam. Cas unikał mojego wzroku. Nie odbiera, nie odpisuje, a teraz nawet nie chce na mnie spojrzeć? Chciałam być zła ale bardziej mnie to bolało niż złościło.
- Co wy zrobiliście? - Spojrzałam na Charlotte i Arwella. Wyobraziłam sobie Charlotte i Arwella w łóżku i Casa który wchodzi im... Aż się uśmiechnęłam lekko.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Spojrzałem na nią.
- Sam chciałbym wiedzieć, wszedłem tylko i Cas dostał kurwiszona.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Wzięłam głęboki oddech.
- Cas, wiesz, że muszę tutaj być, przynajmniej na jakiś czas, oni już wychodzą, spokojnie.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Mają zniknąć w przeciągu kilku minut - warknąłem i odszedłem w stronę sypialni, zamykając za sobą drzwi z hukiem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Rzuciłam im znaczące spojrzenie i odstawiłam kubek wracając do kuchni.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- On jest w masakrycznie stanie - szepnęłam wystraszona, chyba bardziej do siebie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Stałem tam jak słup soli.
- Nie wiem o co chodzi, ale chyba faktycznie czas na nas.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Kiwnęłam głową. Spojrzałam na Charlotte.
- Daj potem mi znać co z nim - szepnęłam
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Jasne- rzuciłam z kuchni. - Idźcie już.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Wciąż słyszałem ich głosy z kuchni. Kurwa, czy tak trudno zrozumieć jedno zdanie?
Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i udałem się na balkon, gdzie usiadłem na barierce. Bezkreśnie wpatrywałem się w dół, na rozjeżdżone samochody z myślą, że w każdej chwili mógłbym spaść, jak oni. Odpaliłem i zaciągnąłem się.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Wywróciłam oczami. Przez chwilę stałam w miejscu. Miałam ochotę powiedzieć, że wolałabym zostać. Kurde, kurde, kurde. Jak zły bardzie Cas gdy tam do niego wejdę? Czułam aż mrowienie w stopach i dłoniach. Tyle czasu go nie widziałam. Niech będzie zły. Mam to gdzieś. Szybko podeszłam do drzwi za którymi zniknął Cas i zamknęłam je na klucz za sobą.
Drzwi balkonowe były otwarte. Zmarszczyłam brwi.
- Cas? - spytałam głośno i ruszyłam w tamtym kierunku.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline