Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zachęciłam go ruchem dłoni.
- Zapewne gorsze rzeczy widziałem - stwierdziłem, będąc naprawdę ciekawy co on tam trzyma.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Podałem mu torbę.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Z lekkim wahaniem otworzyłem torbę, jednak odór, który stamtąd wyciekł, odurzył mnie całkowicie.
- Chryste, Arwell - zakrztusiłem się i pośpiesznie oddałem mu torbę. Jeszcze przez dłuższą chwilę czułem ten zapach, tak wyraźnie, że nie mogłem oddychać. - I to dla niej...? Powodzenia. - Znów zakasłałem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Jestem pewien, że będzie zachwycona- w tym momencie drzwi do gabinetu prawie wyleciały z zawiasów pod wpływem kopnięcia.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- PRZEPRASZAM CZY TOBIE ODWALIŁO NA TYCH WAKACJACH?- powiedziałam wciągając kozę do pomieszczenia- Cześć Casimir.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Oj nie podoba ci się? Zawsze chciałaś mieć kozę- odpowiedziałem z lekkim drwiącym uśmieszkiem.- tak w ogóle to mam dla ciebie prezent tylko uważaj bo trochę przecieka.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Zmarszczyłem brwi, przez chwilę nie rozumiejąc co tu się dzieje.
- Charlotte. Nie możesz tak wchodzić, aż zacytuję młodzieńczy slang, "Z buta wjeżdżam". - Posłałem jej zirytowane spojrzenie.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Puściłam kozę bo strasznie się wyrywała by pochodzić po pokoju.
- Nie Arwell, to TY zawsze chciałeś mieć kozę- dopiero teraz zwróciłam uwagę, na to jak dobrze wygląda. Ten wyjazd naprawdę mu posłużył, skóra się opaliła, a włosy stały się bardziej błyszczące. Na wspomnienie o prezencie spojrzałam na niego nieufnie. Koza zaczęła się kiwać i upadła na prawy bok. Zaczęła przebierać przednimi nóżkami w powietrzu.- Oczywiście, że mogę, ty zawsze wchodzisz bez pukania do labka.
Ostatnio edytowany przez Charlotte Jensen (2017-05-05 23:58:55)
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Przewróciłem oczami na jej odpowiedź. No dobrze, może to ja chciałem mieć kozę. I chciałem mieć Charlotte. Dawno mi dała do zrozumienia, że raczej nic tego nie wyjdzie. Pogodziłem się z tym, ale nie musi tak od razu psuć mi przyjazdu. Podałem jej torbę i lekko się uśmiechnąłem- W środku znajduje się towar Hansa, cała reszta jest dla ciebie.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Lottie... - zacząłem, spoglądając na ową kozę. - Co z nią jest nie tak? - Podrapałem się zakłopotany po karku.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Oh ona tylko nażarła się resztek MDMA BO KTOŚ JĄ PUŚCIŁ SAMOPAS PO LABOLATORIUM.- powiedziałam patrząc prosto w oczy Arwella przy okazji biorąc od niego torbę i ją otwierając.- Arwell, ty chory pojebie.
W środku była głowa. Odcięta głowa jakiegoś mężczyzny. Wyciekało coś z niej. Nie do końca krew, ale też nieokreślona do końca ciecz. Śmierdziało tak, że cieszyłam się, że jednak nie jadłam ostatnio zbyt wiele. Przerażały mnie wywinięte białkami oczy.- Chyba nie sądzisz, że będę w tym grzebać.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Czy sprawiało mi to przyjemność? O tak.
- W środku czaszki jest torebeczka z pakunkiem. Hans będzie zachwycony gdy ją wyciągniesz i oczyścisz, możliwe nawet, że jeżeli zrobisz to odpowiednio szybko podzielę się z tobą częścią zysków- Stanąłem na tyle blisko by poczuła się niekomfortowo przez to, że jestem od niej wyższy prawię o głowę. Zasunęła torbę i pokazała mi fucka.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Nienawidzę cię- obdarzyłam go szczerym, lodowatym spojrzeniem. Zasunęłam torbę. I już zmierzałam ku wyjściu, jeszcze odwróciłam się do Casa- Do zob... O, Casimierze koza coś zjada z twojego biurka, a ty Arwell, pierdol się.- po czym wyszłam i trzasnęłam drzwiami.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Dobra gołąbeczki - zawołałem. - Ja też tu jestem i jakby nie patrząc to moje biuro i jestem zajęty. Weźcie te swoje... prezenty - skrzywiłem się. - Oraz to zwierzę. A i Arwell! Sprzątasz tę plamę - zastrzegłem, pokazując na nią palcem. - Nie mną zamiaru mieć krwi na dywanie - mruknałem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Wiesz co Młody, mam jeszcze parę spraw do załatwienia, no to cześć!- pośpiesznie wyszedłem gabinetu i wbiegłem do zamykającej się windy. Natychmiast nacisnąłem guzik i zjechałem na dół zanim Casimir zdążył mnie dogonić. Boże hawaje zmieniły mnie w jakiegoś dzikiego śmieszka, aż sam się nie poznaję. Muszę poprosić Hansa o więcej takich misji.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Zmrużyłem oczy, patrząc na kozę, która w buzi miała... MOJE DOKUMENTY. Jasna cholera! Przeklęty Arwell. Niemal od razu dopadłem do kozy, wyrywając jej z buzi, a raczej próbując wyrwać ważne informacje. Skończyło się na obślinionych i porwanych kartkach.
- I co się gapisz - warknąłem, gdy ta na mnie spojrzała.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zbliżała się już dwudzesta trzecia. Gdzie te raporty do cholery? Pewnie zostały na dole. Z irytacją wstałem i ruszyłem do windy. Dzisiaj nie powinno być już nikogo, a jednak usłyszałem jakieś krzyki.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Oparłam się o ścianę, a bicz odłożyłam na bok.
- Dość. - Powiedziałam rzeczowo i wyszłam z ciemności, zamykając mężczyznę w lochach, a potem ruszyłam w stronę windy. Z krótkim westchnieniem przymknęłam oczy, oddając się choć na chwilę ciszy.
Family don't end with blood
Offline
Stukając palcami o spodnie ciągle czekałem. Znowu się popsuła? Wywróciłem niezauważalnie oczami i gdy podjechała, wreszcie wszedłem do środka.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Usłyszałam czyjeś kroki. Nie czyjeś. Znałam doskonale ten chód.
- Kończysz na dzisiaj? - mruknęłam nadal z przymkniętymi oczami.
Family don't end with blood
Offline
Podniosłem na nią wzrok i zbliżyłem się trochę w jej stronę.
- Może. - Stwierdziłem nieprzekonany.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Czyli nie. - Skinęłam lekko głową. - Ale nie podchodź tak blisko. Cierpię na klaustrofobię, Hans. - Wyczułam jego kolejne kroki.
Family don't end with blood
Offline
- Odezwała się - mruknąłem, nie odchodząc. - Znów zaśniesz w windzie.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- To wtedy będę spać w windzie. Nie szukaj problemów tam gdzie ich nie ma - odparłam rozbawiona. - Który idiota nie dostarczył ci raportów?
Family don't end with blood
Offline
- Radziłbym ci zająć się sobą, Harris. Za dużo sobie pozwalasz. - Powiedziałem chłodno i podszedłem jeszcze o krok bliżej.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline