Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 … 23 24 25
Stałam przerażona i patrzyłam na Hansa. No odpowiadaj sukinsynie. Ledwo utrzymywała się na równych nogach.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Naprawdę sądzisz, że mam ochotę opowiadać o tym jak przywaliła go kolumna? - warknąłem. - Byłem tam. I chciałem coś zrobić. Ale kurwa się nie udało.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Ustawiłam głośniki na fulla, po uprzednim żabę,pieczeniu uszu mojego szczura.
ALL THE SINGLE LADIES
- oh pieprz się Hans, ty i te twoje łe łe łe, zrobimy ostatnie trzy piętra dźwiękoszczelne bo łe łe łe słychać cię w całym budynku łe łe łe.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zrobiłem wielce zadziwioną i zszokowaną minę.
- Oh. Byłeś tam. Widziałeś jak umiera, a teraz tutaj stoisz jak gdyby nigdy nic. - zacząłem się sadystycznie uśmiechać. - i nawet nikomj nie powiesz, że on wciąż może tam leżec i umierać- zamachnąłem się pięścią i wymierzyłem mu idealnego prawego sierpowego. Patrzyłem jak jego ciało leci w dół, a głowa aż odbija się od chodnika. Podniosłem go za kołnierz. - TY. SADYSTYCZNY. POPIERDOLEŃCU. - w oczach miałem łzy. Puściłem go, zachował równowagę, jednak prawie się przewrócił. - Byłeś dla niego kurwa wszystkim! A teraz stoisz i czekasz na kurwa nie wiadomo co. - Hans chciał coś powiedzieć, więc kopnąłem go w brzuch, tak że się zatoczył zginając w pół. - mogłeś od razu wyjść. Krzyczeć. Zostawiłeś go tam samego- powiedziałem już spokojnie. Powstrzymałem łzy. To jeszcze nie czas na nie.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Przyciągnęłam rękę do ust. Spojrzałam na walący się budynek. Yeraz na ulicy było pełno ludzi. Wszystko mi się rozmazywało.
On jest tam na górze. Muszę tam iść.
Ruszyłam w stronę wejścia.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Elise! - Krzyknęłam i podbieglam do niej chociaż nie powinnam. Położyłam swoją dłoń na jej ramieniu.
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- Spieprzaj - warknęłam, choć łzy płynęły po moich policzkach. Nawet się nie zatrzymałam. Zerknęłam jedynie za siebie ale nie na Ester, a na Hansa i Arwella. W duchu Liczyłam, że Arwell zrobi mu krzywdę.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
To jest... jakby nie czuć nic? Ale od czego jest wieczność. Wiesz, że na to zasługujesz. Na te wszystkie ciosy. Na to co sie działo. Jedyne co mnie bolało to słowa. /leży na chodniku/
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Patrzyłam z przerażeniem na Hansa i Arwella. Wiedziałam do czego byli zdolni. Szczególnie ten drugi, gdy skoczyła mu adrenalina. Widziałam, że znów podnosi rękę by go zaatakować.
- Arwell- położyłam mu dłon na piersi i stanęłam pomiędzy nim a Hansem- teraz nie czas na to, próbowałam spojrzeć mu w oczy, jednak on wciąż uciekał wzrokiem do Hansa.
L' esprit de l'escalier
Offline
- Możliwe- obszedłem Celię i z całej siły jaka teraz we mnie drzemała kopnąłem Hansa w klatkę piersiową. Chyba złamałem mu kilka żeber. Hans splunął krwią w moją stronę gniewnke się patrząc. Skoczyłem do niego, usiadłem na nim i jedną ręką złapałem za kołnierzyk, który jeszcze godzinę temu był śnieżnobiały. Zacząłem w amoku nawalać jegą twarz, aż zaczęła mniej przypominać Hansa, a bardziej dżemik truskawkowy.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Myślałem, że to zacznie boleć. Że cokolwiek będzie boleć, ale nie. I wtedy cała siedziba runęła. Wszystko się zapadło, każde piętro. Brak wejścia. W którymś momencie zamknąłem oczy.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Krzyknęła cofnąć się gwałtownie. Szłam tyłem, w dodatku kiwając się na wszystkie strony i się połknelam. Starłam sobie łokcie i obiłam kość ogonową. Mimo to zaczęłam się podnosić.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Chyba jakiś gaz zaczął się ulatniać, ale co tam, ja i moje notatki świetnie się bawimy he he przynajmniej jest prąd i wifi
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zobaczyłem Elise idąca w stronę budynku. Podszedłem do niej, gdy się potknela.
-Eli nic ci nie jest?-Spytałem i pomoglem jej wstać, a później odciagnalem od gruzow budynku.
Offline
Ktoś zginął, ktoś żył, a ten debil wciąż tu był. Nie wytrzymałam. Podeszłam do leżącego mężczyzny i splunęłam mu w twarz.
- Ty pieprzona małpo! - wrzasnęłam, kopiąc go w bok. - Ty powinieneś tam leżeć, a nie Cas! - dodałam wściekła. Było mi tak go okropnie żal.
"Szczerość, to ważna w swej prostocie i przydatności cecha, na którą stać tylko odważnych ludzi."
Offline
- Puszczaj mnie, pieprzony dumnie - rzasnęłam próbując się wyrwać. Prawda była jednak taka, że nie miałam komplet ie sił, ledwo stałam na nogach i prawie nic nie widziałam przez łzy. Uderzyłam tego dupka, który mnie trzymał. - Nie możesz tak stać, trzeba tam iść, puszczaj mnie... - wybełkotałam słabo, uderzając go i rzucając się na boki.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Podnioslem ja i zanioslem poza tłum.
-Eli spokojnie. Nawet jeżeli Cas by przeżył zawalenie się kolumn to nie przeżył by tego pożaru i zawalenia się budynku. On nie żyje Eli...
Offline
Hello darkness my old friend
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Puszczaj mnie! I zamknij się - denerwowałam się dalej. - NIE DOTYKAJ MNIE! - Znów wybuchłam płaczem.
Nie chciałam dopszczać do siebie tego. On żył. Cholera, Cas... Ty zawsze żyjesz. Zawsze wychodzisz cało. Zagoi się... Do cholery, Casmir, kocham cie, nie rób sobie żartów.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-No już spokojnie Eli, nie płacz. Jestem pewien że Cas by nie chciał abyś płakała.-Odsunalem się trochę od dziewczyny. -Musisz się uspokoić Elise.
Offline
Każde uderzenie było coraz słabsze. Poddawałam się. Cholera, nie chcę tego robić. Tylko raz mu powiedziałam w prost, że go kocham, tylko raz. A to za mało.
- Ale ja go kocham - wychrypiałam załamana, patrząc na budynek przez łzy. - To... To koszmar. Zaraz się obudze... Puszczaj mnie.
Wyrywałam się w końcu z jego uścisku i opadłam na kolana, tak jak on upadł wtedy w progu mojego domu, błagając abym mu wyłączyła.
Schowałam twarz w dłonie.
To naprawdę koniec...?
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Spokojnie Eli-Przytulilem dziewczynę.
Offline
Strony: Poprzednia 1 … 23 24 25