Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jeśli dotrę do domu, to się położę - powiedziałem, starając się nie ruszać.
Dopiłem herbatę do połowy i zapatrzyłem się za okno, zastanawiając się.
- Ciekawe tylko, do cholery, jak ja niby znajdę tę wariatkę - mruknąłem.
Daleko nie będę musiał szukać.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Mówiłeś przecież, że jest załamana, no nie? Skoro nadal jest w pobliżu to nie ucieknie daleko. Trzeba poczekać. Pojawi się znów albo sama się usunie - podsumowałam. Ułożyłam palce w kształt pistoletu i przyłożyłam do skroni. - No wiesz, puf, puf. - Uśmiechnęłam się, udając, że pociągam za spust. - Mogę i pomoc - zaoferowałam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Rzuciłem jej spojrzenie. Dopiłem herbatę do końca i odstawiłem kubek na stolik.
- Dam sobie radę - powiedziałem może trochę zbyt ostro.
Sprawdziłem telefon. Dopiero wtedy zorientowałem się, że w tej sytuacji posiadanie go jest niewskazane. Muszę to jakoś załatwić.
- Pewnie masz rację - powiedziałem już normalnie. - To wariatka. Sama się znajdzie.
Can you save my bastard soul?
Offline
Zamilkłam ale tylko na chwilę.
- Na pewno łatwiej by jej było gdyby wyjechała ale chyba jest masochistką, coś ją tu trzyma - stwierdziłam. - Skoro przyszła raz, to przyjdzie kolejny. Może nawet do tej samej osoby. - Spojrzałam znacząco na Bena.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Uniosłem brew.
- Sugerujesz, że znowu pojawi się u mnie? - Zapytałem sceptycznie.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Mam takie przeczucie. - Rzuciłam mu tajemnicze spojrzenie. - Wiesz, kobieca intuicja i te sprawy. - Zaśmiałam się.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Nie zapominaj, że ona uciekła z psychiatryka i normalna to ona nie jest. - Przewróciłem oczami.
Ściema za ściemą. Da się do tego przyzwyczaić, jak widać.
Can you save my bastard soul?
Offline
Parsknęłam.
- Nikt nie jest normalny. Każdy coś ukrywa - powiedziałam z nutą tajemniczości w głosie. - Ale wszyscy to ukrywamy. Po prostu niektórzy nie są stworzeni do przeżycia. - Rozłożyłam bezradnie ręce. - Taka naturalna selekcja.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Co mogliśmy zaobserwować wczoraj z Larissą - mruknąłem. - Ją też powinni zamknąć w psychiatryku.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Wiem, że Hans chce stworzyć sobie armię ale z takimi ludźmi jak ona to daleko nie zajdzie. Powinny być jakieś wymogi. No ale to już jego sprawa. - Wzruszyłam. - Byle by się do mnie nie odzywała - parsknęłam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Spokojnie. Nie sądzę, żeby dożyła tutaj czasu, by z tobą porozmawiać. Generalnie wszyscy wiedzą, że Hans jest dupkiem, tak samo jak i cała rada, ale nikt nie jest na tyle głupi, żeby się mu narażać i pokazywać swoje racje - przewróciłem oczami. - Jestem ciekaw, kto ją tutaj zaprosił. Musiał być niezłym idiotą.
Can you save my bastard soul?
Offline
Parsknęłam śmiechem.
- Trzeba by znaleźć tą osobę i powiedzieć jej, że nie jesteśmy zadowoleni - powiedziałam groźnie, uderzyłam pięścią w otwartą dłoń. Znów się roześmiałam. Westchnęłam. - Jak by co to służę pomocą, gdybyś jednych chciał pomocy przy Lily. - Wstałam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Już mam wchodzić do siedziby, gdy wymija mnie rozdygotana postać. Generalnie zlałbym ją jak wszystkich innych, ale coś mi się tu nie zgadzało. Ta postać nigdy nie była rozdygotana. Zawsze gdy ją widziałem, była pewna siebie. Zbyt pewna siebie.
- Ej, Elise! - Decyduję się ostatecznie za nią zawołać. Marszczę brwi, gdy się nie zatrzymuję. Nie usłyszała mnie? Podbiegam i zagradzam jej drogę. - Nie wiem, co się odpierdoliło, ale to chyba pierwszy znak apokalipsy, że jesteś w takim stanie.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Apokalipsy? - próbowałam się uśmiechnąć ale głos mi drżał. Niepewnie zerknęłam za sobie. - Too... Nic - wydusiłam. Przygryzłam wargę. - Odprowadzisz mnie kawałek? - spytałam nadal roztrzęsiena. Chciałam oddalić się od siedziby.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Kiwnąłem krótko głową. Zacząłem iść obok niej, oddalając się od siedziby. W sumie i tak niczego ważnego nie miałem tam do roboty.
- To co nic takiego sprawiło, że ta dziewucha z wiecznie irytująco rozdętym ego jest w takim stanie? - Zapytałem ironicznie, choć tak naprawdę trochę zmartwiła mnie ta sytuacja.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Nie mam rozbitego ego- prychnęłam lekko ochrypłym głosem. Zatrzymałam się. - Coś ostatnio nie mam farta - lekko podłamał mi się głos jednak szybko to opanowałam. Wzięłam głęboki oddech. Nadal czułam strach. - Kojarzysz jakiegoś Klaudiusza? - spytałam. Musiał kojarzyć.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Po raz kolejny skinąłem głową.
- Idiotę, który podaje się za psychologa, a sam nie potrafi ogarnąć swoich problemów? - Prychnąłem. - Ta. Niestety kojarzę.
Jak ja nienawidzę tych Lemingów.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Próbował mnie zgwałcić - rzuciłam bezbarwnym głosem i ruszyłam dalej z myślą,że Ben mnie zostawi w spokoju.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Co?
To zabrzmiało tak absurdalnie, że aż na chwilę zatrzymałem się. Zaraz jednak ruszyłem za nią.
Próbował ją zgwałcić.
Nie sądziłem, że może się odezwać we mnie aż taka wściekłość. Wystarczyły tylko te słowa. "Próbował mnie zgwałcić."
Zacisnąłem pięści.
- Dobra. W tym momencie nie chcę się zajmować tym pierdolonym palantem, ale obiecuję, że jeszcze to zrobię. Jak ty się czujesz? - Zapytałem, starając się panować nad złością. - Ostatecznie udało ci się uciec zanim to zrobił, prawda?
Can you save my bastard soul?
Offline
- Przyszedł Casimir - wytłumaczyłam, nie zwalniając kroku. Przełknęłam gule w gardle. - To jakiś psychol. Zatrzymałam się i spojrzałam na Bena. Ufałam mu, sama nie wiedziałam dlaczego. - Przestraszył mnie. Bałam się... - wyszeptałam, załamana.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- To wiadome - mruknąłem, nadal ledwo powstrzymując wściekłość. Miałem ochotę się tam wrócić i mu przyłożyć. - Nie ważne z iloma osobami sypiasz, robisz to z własnego wyboru. Żaden tępy chuj nie ma prawa cię do tego zmuszać.
Can you save my bastard soul?
Offline
Pochyliłam głowę. Ze wstydu? Może... Skrzyżowałam ramiona na piersi. Kolejny głęboki oddech.
- Czy mógłbyś... - Przymknęłam powieki. - Po prostu nie mów o tym nikomu, okej? Nie chce żeby ktoś wiedział. Do niczego nie doszło, a ja czuję się lepiej - powiedział z przekonaniem, choć w środku miałam ochotę zrobić krzywdę temu człowiekowi.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Zacisnąłem usta zanim zacząłem na nowo mówić.
- Oczywiście. Nikomu nie powiem. Poza samym zbokiem. - Uśmiechnąłem się sztucznie. - Choć z nim też za wiele nie pogadam.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Cas z nim już "gadał" - mruknęłam, z wciąż pochyloną głową. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Bena. - Dlaczego się tak denerwujesz? - dziwiłam się. - Jest okej - Uśmiechnęłam się krzywo. - Nie rób sobie kłopotów z mojego powodu,przecież i tak średnio za mną przepadasz... - Odchrząknęłam kilka razy ale ochrypły głos się nie zmienił.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- To nie jest okay - mruknąłem. - Zmuszanie kobiet do czegoś, czego nie chcą jest chujowe i robią tak tylko słabi kretyni.
Nadal nie potrafiłem się pozbierać. Tak bardzo wytrąciło mnie to z równowagi, że nawet sam się zdziwiłem.
Can you save my bastard soul?
Offline