Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Prowadzi Arwell.
Offline
Hans nie nic przeciwko, abym prowadził zajęcie wraz z Arwellem. Problem polegał na tym, że biedny nie miał czasu. Charlotte.
Odwróciłem się do skrzyni z ochroniaczami, właściwie czekając na niewiadomo kogo.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Ostatnio odpuściłam sobie treningi z Arewllem na rzecz biegania i zwykłego rozciągania, nie miałam ochoty na rzucanie mną po ścianach - co swoją drogą jemu nigdy się nie nudziło, nawet po tylu latach.
Weszłam do sali nawet się nie rozglądając. Rzuciłam torbę pod ścianę i stanęłam przodem do ściany, a tyłem do reszty pomieszczenia i przykucnęłam przy torbie, aby znaleźć gumkę do włosów. Szybko zorientowałam się, że nie jestem sama.
- Nawet nie próbuj nic robić, Arwell - mruknęłam od razu, ale niezbyt przejęta.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Arwell ma wolne - powiedziałem, nie odrywając wzroku od torby. Wyciągnąłem metaliczne kajdanki i kij baseballowy. - Krótka rozgrzewka. Potem przechodzimy do sedna.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Wzdrygnęłam się i odwróciłam gwałtownie, zamierając z rękami uniesionymi w głowie.
"Masz do wyboru cały świat, a wybrałaś jego." Kurwa, Hans, wypierdalaj z mojej głowy.
- Skoro on ma wolne to i ja - mruknęłam, podnosząc się do góry. Złapałam za ramiączko torby i ruszyłam do wyjścia. To się naćwiczyłam. - Pozdrów Hansa - powiedziałam ironicznie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Odwróciłem się. Na mojej twarzy panowało zdziwienie, lecz lada chwila przerodziło się w coś... dziwnego.
- Dość nadginania zasad - mruknąłem, a w jednej chwili było słychać trzask kajdanek. Uniosłem dłoń do góry, wiodąc spojrzeniem na drugi koniec. - Rozumiem, że rozgrzewka wykonana.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Spojrzałam zaskoczona na swój nadgarstek i pierwsze słowo jakie wpadło mi do głowy od razu opuściło moje usta:
- Kurwa - mruknęła, gdy szok mijał, a zaczęła pojawiać się złość. - Dużo się nie zmieniłeś, nadal jesteś posranym - i przystojnym - dupkiem - bąknęłam, pomijając jedno słowo. Wzięłam głęboki oddech, przez zaciśnięte zęby. - Co mam zrobić żebyś to rozpiął? - zapytałam od razu, wiedząc, że nie zrobi tego bez osiągnięcia swojego chorego celu, nawet gdybym błagała go na kolanach.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Spojrzałem na nią niezrozumiale.
- Zaliczyć trening. - Wzruszyłem niewinnie ramionami i niespodziewanie odwróciłem się w kierunku mat. Kij zostawmy na później. - Zdejmij buty - poleciłem,przed wejściem na materace.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Nie patrząc się nawet na swoje stopy, pospiesznie zrzuciłam z nich trampki. Stanęłam razem z Casem na macie. Zerknęłam na bose stopy, a potem znów na niego.
Zatrzęsłam ręką w kajdankach, jednocześnie poruszając i jego nadgarstkiem.
- Nie uważasz, że to jest zbędne? - spytałam, zwieszając ramiona.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Część treningu - wyjaśniłem. - Zakładam, że umiesz bronić się dwoma rękoma. Jak poradzisz sobie z jedną? - Nim dziewczyna odpowiedziała, podciąłem jej nogi. Głośny huk, ciało wtapiane w materac. - Czujność. Chyba nie muszę ci przypominać na czym polega.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Kopnęłam go w kolano i pociągnęłam za kajdanki z całych sił. Casimir upadł obok mnie.
- Nie musisz - odparłam. - Ale tobie by się przydało powtórzyć, co nie? - spytałam opryskliwie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Zmrużyłem oczy. Nie odczułem zaspecjalnie bólu.
- W dążeniu do sukcesu kluczem są ciągłe powtórki. - Odwróciłem wzrok z jej twarzy, podrywając się do góry. Pociągnąłem nadgarstek kilka razy w górę. - Pokaż, czego Arwell cię nauczył.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Wstając pociągną mnie za sobą. Miałam o tyle przewagę, że ja miałam wolną prawą, a on lewą rękę, choć nie byłam do końca pewna, czy to daje mi przewagę. Chyba jedynie wyrównywało szanse, na tyle ile mogły być wyrównane.
Szybko obeszłam go i pociągnęłam za sobą jego rękę, wykręcając mu ją na plecy, pchnęłam ją chcąc sprawić więcej bólu i na dłużej go unieruchomić. W tym samym czasie, kopnęłam w zagięcie jego kolana i jedna noga mu się faktycznie podwinęła, ale Cas najwyraźniej miał ochotę zgrywać żurawia bo nie upadł.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Szykowałem się do upadku, na tyle, na ile miałby wyglądać autentycznie. Następnie, nawet nie czekając, lewą dłonią chwyciłem za lewą nogę dziewczyny, pociągając ją do przodu, tak, że przejechała pod moimi nogami, a ja w tym czasie zrobiłem przewrót w tył, stawiając nasze ręce w linii prostej.
- Dalej. Atakuj.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Wzięłam głęboki oddech.
- Wolę poleżeć - mruknęłam, poruszając ramionami. Pomimo materaca już obiłam sobie łopatkę. I kość ogonową. Pociągnęłam niezbyt mocno za kajdanki. - Polecam - dodałam, wywracając oczami. Cas spojrzał na mnie pytająco, już widziałam, że chce coś powiedzieć i kazać mi ruszyć dupę.
Więc wstałam, używając go jako poręczy. Po prostu pociągnęłam go na siebie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Mogłem to przewidzieć, ale już po fakcie. Straciłem równowagę, następnie zderzając się z blondynką. Złapałem ją za ramiona, aby obyło się bez kolejnego upadki, ale wtedy, jakby pojawiła się maleńka iskra. Niezrozumiane obrazy w mojej głowie, szaleńcza pogoń myśli.
Wpatrywałem się w nią z niezrozumieniem, lecz nawet wtedy, gdy moje dłonie opuściły jej ramiona, uczucie to nie znikło. Przez cały czas utrzymywało się, niemalże mówiąc "więcej". To...
- Na dziś koniec - stwierdziłem, szukając kluczyka w kieszeni. W kilka sekund uwolniłem nasze nadgarstki.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Mój oddech stał się cięższy, a przez kilka sekund nawet nie mogłam nabrać powietrza. I to nie była zadyszka. Moje serce powoli zaczęło wracać na właściwy tor.
Rozmasowałam obolały nadgarstek, nie podnosząc się z podłogi.
- Szybko poszło - mruknęłam pod nosem.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Bądź gotowa. Wkrótce do tego wrócimy, Elise. - Ostatni raz na nią spojrzałem. Zaraz. To imię... skąd wiedziałem? Z ogromnym mętlikiem w głowie pospiesznie opuściłem salę.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Wolę, Arwella - bąknęłam ale już nie usłyszał. Był totalnie zmieszany, bo zostawił torbę. Jezu, co za człowiek. Szybko podniosłam się z ziemi, złapałam jego rzeczy i na bosaka wyszłam z pomieszczenia. - Casimir! - zawołałam za nim i uniosłam torbę. - Nie chcesz jej? - spytałam ironicznie, unosząc brew.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Stanąłem w miejscu. Nie chciałem ryzykować kolejną rozmową, coś się działo. Narastało i miałem wrażenie, że zaraz wszystko się skomplikuje.
Cofnąłem się po torbę, jednak mój wzrok padł niżej.
- W ośrodkach nie sprzątają regularnie. Załóż buty, jeśli chcesz uniknąć nieprzyjacieli takich jak gwoździe czy pineski.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Dzięki, ale jestem już duża i potrafię o siebie zadbać. Wychowałam dziecko - parsknęłam zirytowana, że na mnie nie patrzy. - Mam nadzieję, że Arwell wróci szybko - rzuciłam jeszcze niemiło na pożegnanie i odwróciłam się, wkładając dłonie do kieszeni.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Zarzuciłem torbę na ramię.
- Również mam tę nadzieję - przytaknąłem. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi, następnie zwracając. Sytuacja była pokręcona.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Strony: 1