Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Rozmawialiśmy o twoim kochasiu, a potem zaczęłaś udawać, że straciłaś pamięć. Trisha przyda się pogotowie! - krzyknąłem do barmanki - A i jeszcze trochę wódki!
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- O mój Boże - mruknęłam pod nosem. Wywróciłam oczami. - Przykro ale nie mam żadnego kochasia - stwierdziłam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Przecież powiedziałaś, że przyda się jakiś Cas... Nie ważne... - poszukałem wzrokiem butelkę po czym podniosłem się i pomachałem butelką barmance. - Chcesz jeszcze? - spytałem blondynkę
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
Westchnęłam ciężko na wzmiance o Casimirze.
- Huh, nie dzięki. Na dziś już spasuje z alko - mruknęłam. Zmrużyłam oczy, podnosząc wzrok na Williama.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Twoja strata! - uzupełniłem swoją szklankę - Przypomnij mi, jak masz na imię?
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
Zaczęłam bawić się pustą szklanką.
- Elise - odparłam.
Poczułam jak zmęczenie ogarnia całe moje ciało. Zwiedziłam ramiona.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Nie pasuje do ciebie. - mruknąłem - Od dzisiaj będziesz Caroline.
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
- Posrało cie chyba, Will - parsknęłam. - Weź mu nie dawaj już alkoholi, temu Panu już wystarczy - powiedziałam do dziewczyny za barem, na co ona mruknęła "ja wiem" i wywróciłam oczami.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Jestem William... - warknąłem. Wyjąłem telefon i napisałem sms do właściciela baru.
Twoja chora barmanka nie chce mi sprzedać alkoholu. Stary zrób coś z nią...
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
- A ja Elise, miło mi - mruknęłam ze slodyczą w głosie, uśmiechając się złośliwie. Szybkim ruchem zabrałam mu telefon r ręki, odskakując na bok. Przeleciała wzrokiem po wiadomości. - Skarży na ciebie - powiedziałam rozbawiona do dziewczyny.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Nie pierwszy i nie ostatni raz... A teraz oddaj mój telefon! - warknąłem
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
Parsknęłam śmiechem.
- Miłego wieczoru, i niech nie trafiają ci się takie gbury - powiedziałam do dziewczyny. - Zabierz mi go - rzuciłam wyzwanie, zerkając na wszystkie sms'y. - Ale wiesz co... Znudziło mi się to miejsce - stwierdziłam i wyszłam z baru na ulicę.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Wyszedłem na zewnątrz, a za mną wyszli ludzie, których bała się dziewczyna.
- Dajesz telefon albo oni się zdenerwują i źle się to dla ciebie skończy... - warknąłem
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
- Ale agresywny. Panowie - kiwnęłam głową facetowi po lewej i prawej Willa - czy wasz kolega nie poradzi sobie sam z taką kruszynką jak ja? - spytałam kpiąco. - Chłopak się aż tak bał, że musiał wąż zabrać. Idźcie do baru, a my sobie pogadamy. - Popukałam paznokciem w telefon Williama.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Nie lubię brudzić sobie rączek. Ja im nie kazałem za mną iść. Mój szef im za to płaci, a oni wykonują swoją pracę. A teraz oddawaj telefon! - krzyknąłem, a chłopak po mojej lewej zaczął iść do przodu
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
- Dobra już dobra - burknęłam. - "Nie lubię sobie budzić rączek i wszędzie chodzę z niańkami" - udawałam jego głos. Rzuciłam telefonem w kolesia który szedł w moją stronę. Ale go nie złapał i telefon spadł na ziemię. - Ślady refleks - nie mogłam się powstrzymać i zachochotałam.
dziewczyno, daj sobie spokój i spadaj stąd.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Trzeba było od razu tak. Ciesz się, że ten telefon jest nie zniszczalny... - podniosłem telefon - Miło się rozmawiało. - Odwróciłem się i poszedłem w stronę domu
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia
Offline
Nie wiem dlaczego ale tamci kolesie wrócili do baru a skarżypyta ruszyła prosto.
- Debil! - Krzyknęłam za nim, pokazując środkowy palec. - Ugh, wszyscy faceci to jakieś niedorozwinięte dzieci - burknęłam pod nosem.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Z początku jej nie zauważyłem. Dopiero po czasie napotkałem znajome, niebieskie oczy. Nie mogłem uwierzyć, że ona mogła być zaplątana w jedną z najgroźniejszych sekt w USA. Sporo myślałem o tym, że może jest przetrzymywana siłą. Co jeżeli działs wbrew swojej woli? Ale z drugiej strony nie jest ani zabiedzona, ani zniszczona tak jak Lily, która znów zaginęły. Dobry boże, dobrze, że to nie ja otrzymałem ochrzan za jej zniknięcie. Gdy skończyliśmh grać pogadałem chwilę z właścicielem baru, po czym podszedłem do niej.
- Dawno cię tu nie widziałem.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Miałam sporo na głowie. Nawet dużo. - uśmiechnęłam się.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Dobrze wyglądasz- powiedziałem, na co ona uniosła brew. - to znaczy lepiej niż ostatnio, tto znaczy- zaśmiała się- Nie sądziłem, że się jeszcze zobaczymy, po... Wiesz
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Jego ciemne oczy rozbłysły.
- Jutro wyjeżdżam. Na długo i... Miałam nadzieję cię tutaj znaleźć- powiedziałam smutno się uśmiechając. Ja... Przepraszam, że wtedy tak uciekłam. Mój poprzedni związek nie zakończył się dobrze i od tamtej pory...- nie wiem czemu zaczęłam to mówić.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Spokojnie, nie musisz mi się tłumaczyć jeżeli nie chcesz - nie popełnił tych samych błędów co z Lily- czyli rozumiem, że cały wieczór dla nad? - uniosłem jedną brew kusząco patrząc jej w oczy.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Dziękuję- odpowiedziałam z ulgą- jeżeli tylko masz czas, to tak- przysunęłam się trochę bliżej.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Przejechałem językiem po zębach.
- Poczekaj tu chwilę. - podszedłem do mojej ekipy i oznajmiłem im, że na resztę wieczoru znikam. Pomogłem ogarnąć instrumenty, wziąłem swoją torbę i wróciłem do dziewczyny-Prowadź- podałem jej ramię.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline