Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Ben, dasz mi whisky z colą? - pytam chłopaka
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- A mam inne wyjście? - odpowiadam dziewczynie sięgając po szklankę do której nalewam alkohol.
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
- Nie. - chłopak podaję mi drinka. - Dzięki.
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- Jak studia? - pytam dziewczynę. Chociaż dobrze znałem odpowiedź.
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
- Ciężko ale dobrze. - rzuciłam
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- Ester jak będziesz chciała pogadać o czymś to wiesz gdzie mnie szukać.
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
- Jeżeli chodzi ci o mojego "ojczyma" to nie chcę. I wiem, że teraz powiesz "powinnaś iść z tym na policję, on zasługuje na karę", a ja bym ci odpowiedziała " I tak nikt by mi nie uwierzył, bo to policjant. I w dodatku taki ułożony i zapomnieli by z czym do nich przyszłam." - wzięłam łyk drinka
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- To przynajmniej wyjdź do ludzi. Poznałaś kogoś tutaj oprócz mnie? - zapytałem
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
- Oczywiście, że tak. Nie jestem w aż takim stopniu aspołeczna. Owszem bywam chamska, a czasami nawet wredna ale potrafię być jeszcze miłą osobą. Na przykład teraz jestem w stosunku do ciebie miła, przynajmniej tak mi się wydaję. - mówiłam to w takim szybkim tempie, że niektóre słowa były niezrozumiałe.
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- Ester, nie denerwuj się. Przepraszam, że zacząłem ten temat. Obiecuję, że nigdy nie usłyszysz tego ode mnie. - uśmiecham się
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
- Yhymm. Co robisz po pracy? - podniosłam szklankę
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
Nadszedł koniec zmiany Bena. Ester wciąż była w barze jednak kompletnie pijana.
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
Weszłam do środka. Prawie wszyscy byli zwróceni w stronę niewielkiej sceny w głebi baru. Oni byli naprawdę... Dobrzy. Zaskakująco dobrzy. Przecisnęłam się przez ludzi by stanąc bliżej i lepiej widzieć. Na środku stała kobieta, wyglądała na niewiele starszą ode mnie. Śpiewała i grała na gitarze. Podobał mi się jej głos, był chropowaty. Obok stał mężczyzna przed trzydziestką grający na klawiszach i robiący chórki. Za nimi był perkusista, naprawdę dobry perkusista. Pochylony w skupieniu wykonał solówkę na koniec utworu. Wszyscy, włączenie ze mną bili brawa. Wtem bębniarz podniósł głowę i przesunął wzrokiem po publice, zatrzymując się na mnie. To był mężczyzna, który poprosił mnie wtedy o zapalniczkę w środku nocy. O proszę, nie spodziewałam się, że jest tak dobrym perkusistą.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
O tak. To była najlepsza sprawa, jaką kiedykolwiek mi przydzielono. Nie musiałem być korposzczurem, mogłem wyglądać tak jak chcę, spotkałem się ze starymi znajomymi. Grałem. Mogłem grać. Tworzyłem zespół. Zespół, którego muzyka była dość entuzjastycznie odbierana w tym skromnymi gronie. W barze było może trochę ponad 200 osób. Po skończonej solówce wstałem by ukłonić się widowni. Omiotłem wzrokiem publikę, aż zatrzymałem się na niej. Tajemniczej dziewczynie od zapalniczki. Kiwnąłem do niej głową.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Gdy kiwnął do mnie uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na niego z uznaniem i podniosłam wyżej ręce by mógł zobaczyć jak klaszczę. W tym momencie śpiewaczka podziękowała wszystkim za oklaski i zapowiedziała przerwę. Ludzie powoli rozeszli się do stolików, część osób stanęła przy barze i zamówiła drinki. Oparłam się o ceglaną ścianę. Chłopak Od Zapalniczki zamienił parę słów ze swoim zespołem i zeskoczył ze sceny ruszając w moją stronę.
- No naprawdę podziwiam nowe brzmienia w Las Vegas- powiedziałam gdy był wystarczająco blisko.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Skłoniłem się na tę uwagę. Stanąłem przed nią również opierając się o ścianę.
- Z ciekawości spytam, co cię tu sprowadziło? Jeszcze nie rozwiesiliśmy zbyt dużej ilości plakatów, a to dopiero nasz czwarty koncer...
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Burza.- przerwałam mu.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Oh. No, no spoko- zrobiłem minę, która mówiła "fuck my life". Odwróciłem się tak, jakbym chciał odejść po czym znów obróciłem się w jej kierunku.- Może postawić ci drinka? Mają tu świetne piwo, sprowadzają z Niemiec.- zaproponowałem.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Nie piję alkoholu- odpowiedziałam z lekkim, uprzejmym uśmiechem grzecznej uczennicy.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Uniosłem jedną brew i spojrzałem na nią sceptycznie odwzajemniając uśmiech.
- Nie pijesz, nie palisz, co to za życie?- zacząłem- Nie chcesz mi powiedzieć swojego imienia, czego jeszcze nie robisz?- zrobiłem krok bliżej w jej stronę.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Uwierz mi moje życie jest bardziej rozrywkowe niż się może wydawać- odpowiedziałam tajemniczo.- Czego jeszcze nie robią? Dużo rzeczy.- w tym momencie wokalistka znów stanęła na scenę i zaprosiła na drugą część koncertu. Chwilę szukała wzrokiem perkusisty i gdy go znalazła kiwnęła głową by wracał za bębny.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Kiwnąłem przyjaciółce, że zaraz przyjdę.
- Zostaniesz?- spytałem się dziewczyny idąc tyłem w kierunku sceny.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Odwróciłam się w stronę wyjścia, przez uchylone drzwi dla wywietrzenia wciąż było widać szalejącą na zewnątrz burzę.
- Chyba nie mam wyjścia- odpowiedziałam mu. Uniósł lewy kącik ust i wskoczył na scenę. Znalazłam sobie miejsce do siedzenia, skąd dobrze mogłam widzieć i słyszeć muzykę. Co jakiś czas chłopak patrzył na mnie czy na pewno nie poszłam. Co kilka piosenek popisywał się przy perkusji. Musiałam przyznać, że co jak co, ale on świetnie grał. Zdziwiło mnie, że wokalistka zmieniała się śpiewem z klawiszowcem. Ostatnią piosenkę zaśpiewał mój perkusista. Uniosłam brwi w szczerym uznaniu. Nie dość, że gra na perkusji, to jeszcze śpiewa. A jego głos jest... trudny do określenia. W połączeniu z muzyką i tekstem czułam się, jakbym przechodziła prawdziwe katharsis.
Wiadomość dodana po 6 h 44 min 13 s:
Gdy skończyli grać zdecydowana większość osób opuściła bar. Przez chwilę zdawało mi się, że ktoś rozmawiał po rosyjsku przez telefon. Natychmiast spięłam się słysząc ten język. Odwróciłam się próbując wychwycić kto to był, jednak nikt nie rozmawiał przez komórkę w barze. Stwierdziłam, że musiało mi się wydawać. Z zamyślenia wyrwał mnie stukot szkła o stolik i głos perkusisty. Odwróciłam się sceptycznie patrząc na drinka, którego postawił przede mną.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Widząc sceptyczny wzrok dziewczyny szybko sprostował em.
- To woda z cytryną- niepewnie wzięła go w dłoń i powąchała, po czym napiła się trochę.- nie zdążyłem ci podziękować.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline