Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
.
Offline
Spotkałam Stilesa przed domem. Chciałam wziąć prysznic ale brat wyglądał na nieźle spiętego, więc po prostu ruszyliśmy na wschód, mimo, że byli południe.
- Ktoś umarł? - spytałam w końcu, nie wytrzymując ciszy. Spojrzałam na Stilesa.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- Od szesnastu lat, ktoś tu codziennie umiera. - Prychnąłem, bawiąc się scyzorykiem w kieszeni. - Wybacz, małe spiknięcie z osobą, z którą nie powinienem rozmawiać. To był błąd - mruknąłem, patrząc na nią z ukosa.
Offline
- Gadałeś z nim? - spytałam, szurając nogami po ziemi i nie odsuwając od nich wzroku.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- Spotkanie z nim odkładam na szczególną okazję - mruknąłem. - Szkoda gadać, dyskusja nie warta naszego czasu. - Westchnąłem, zwalniając po chwili, kiedy Addy przestała dotrzymywać mi kroku. - Gdzie się szlajałaś hm?
Offline
- Siedziałam na plaży, mam piasek we włosach - jeknęłam, drapiąc się po głowie. - Myślałam, że się umyję, ale chyba zrobię to później. - Zaśmiałam się. - Nie miałam ochoty wracać do domu i tyle. Mam nadzieję, że to nie jakieś przesłuchanie. - Spojrzałam na niego kontrolne.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Uniosłem ręce w górę w geście obrony.
- Szalona, nie przesadzajmy. - Parsknąłem, czując jak mój nastrój się poprawia. - Siedzenie przy plaży wykazuje samotność. Tęsknota za lądem, tym prawdziwym? Znam to uczucie. Przysięgam tu i teraz na własne życie, opuszczę tę cholerną wyspę wkrótce choćby na drewnianej tratwie.
Offline
- Nigdzie nie ruszasz się beze mnie. No i nie możemy zostawić Deana na pastwę ojca. Przecież Hans to by go wymęczył na śmierć pytaniami - stwierdziłam. - Wyobrażam to sobie. Cała nasza trójka, na trawie, słońce i w ogóle. A potem ktoś nas znajduje, zabiera na statek i koniec z wyspą. Koniec z Hansem i zasadami.
Wzdycham, taki bieg wydarzeń wydaje się strasznie odległy.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Ta wyspa, to najgorsze co mnie w życiu spotkało. Oddałbym wszystko, byle tak nie było. Nic by mnie nie powstrzymało przed zawarciem paktu z diabłem. Podpisałbym go nawet własną krwią. - Parsknąłem, kręcąc głową. - Nasze życie to jeden wielki żart. Tak tylko przypominam.
Offline
Prychnęłam pod nosem.
- Spoko, nie musisz, nudziarzu - powiedziałam, że złośliwym uśmiechem i szturchnęłam go łokciem. - Mówiąc pakt z diabłem masz na myśli przenośne, czy jakaś konkretną osobę na wyspie?
Spojrzałam podejrzliwie i ziewnęłam.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Tym razem to ja spojrzałem na nią z chytrym wyrazem twarzy.
- Elise mnie zabije za ściąganie cię na złą drogę, ale w tym wypadku chyba stanęłaby za nami murem. - Prychnąłem. - Zastanawiałem się nad pewną osobą, wtyczką, która informowałaby nas o wszystkim, co planuje Hans, a wkrótce pomogłaby nam go zgładzić. Myślę, że nie miałaby nic przeciwko.
Offline
Wywróciłam nieco zapuchniętymi oczami.
- No weź, moja mama i tak cię nie lubi, co się przyjmujesz - mruknęłam. - A wracając do tematu, to... Myślę, że poza Arwellem, Casimirem, to Hans nie dopuszcza do siebie nikogo, kto mógłby mu zagrozić. W końcu ten facet to wymyśli, nie jest głupi.
Skrzywiłam się.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- My również nie jesteśmy głupi - zaznaczyłem z góry. - Spójrz, wystarczy jedynie dobrze pomyśleć. Wygraną mamy podaną na tacy. - Skrzywiłem się, kiedy piasek wsypał mi się do buta. Zatrzymałem się, aby je zdjąć. - Hans ukrywa przed nim całą prawdę. Nie mów, że nie zauważyłaś. Widać to na kilometr. - Przewiązałem sobie nimi pas. Sznurówki swobodnie opadały w dół. - Wystarczy go złapać, gdy będzie sam. Proste.
Offline
- Jasne, z palcem w dupie - powiedziałam mało przekonana. - Ty wiesz, że to jest szalone? - spytałam dla pewności. - Jak nam coś źle pójdzie, to on nam skręcić kartki, i będzie miał głęboko gdzieś kim są nasi rodzice. - Wzięłam głęboki oddech. - Ale i tak w to wchodzę - dodałam. - Gdybyś miał jakieś wątpliwości.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- Rozmowa z dwójką dzieciaków podejrzana? - Uniosłem brwi. - Musiałby być jebanym robotem, albo mieć przy sobie podsłuch. To jest dopiero mało realne. - Prychnąłem. - W życiu nigdy nie może zabraknąć szalonych pomysłów, Adelaide. Zwłaszcza ty powinnaś o tym wiedzieć.
Offline
- To mów co ci w tej głowie świta - poprosiłam, siadając pod drzewem w cieniu i sięgając do zapięć swoich sandałów, aby je rozpiąć. - Umieram z ciekawości.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś poszło nie tak, a my zostalibyśmy nakryci. Dlatego dla dobra twojego bezpieczeństwa powinnaś jedynie mniej więcej orientować się w sytuacji - odparłem. - Nie buzuj się tak, Adelaide. - Westchnąłem z rezygnacją. - Hans nie szanuje Elise, tak samo jak zresztą Ester - mruknąłem. - Im mniej wiesz tym lepiej.
Offline
Podniosłam się z ziemi i ruszyłam do przodu. Szturchnęłam chłopaka, z lekka wzburzona.
- Zachowujesz się jak kochający brat, weź wyjdź. Chyba Ci się głową przegrała, Stiles - parsknęłam. Jedbak szybko spoważniałam. - Mówię poważnie, chce stąd zwiać,, chce przejść się ulicą pełną ludzi i przejechać samochodem. - Pokręciłam głową, uśmiechając się zawstydzona. - Przynajmniej spróbować osiągnąć ten cel.
Powoli dochodziliśmy do wody - dokładnie to niewielkiego wodospadu z małym jeziorkiem, już słyszałam ten cudny szum.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- A ja mówię poważnie, że to się uda. Przejedziesz się samochodem, kupię ci najlepsze auto w Vegas, ale nie zrobisz tego ze ściętą głową. Mam nadzieję, że pamiętasz Klaudiusza - przypomniałem jej pochmurno.
Offline
- Blah, przecież Hans zatrzymał zdjęcie tej gablotki z głową. - Udałam, że się wzdrygnęłam. - Ja nie mam zamiaru tracić głowy, Stiles - bąknęłam, dotykając dłonią swojej szyi.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- A ja nie mam zamiaru jej oglądać. - Prychnąłem. - Będę ci mówił tyle, ile będziesz potrzebowała. To mniej ryzykowne, Addy. I nie słyszę sprzeciwu, albo zrekrutuję kogoś innego. - Puściłem w jej stronę ostrzegawcze oczko.
Offline
- Drań! - stwierdziłam z udawanym oburzeniem. - Nie jestem dzieckiem, nie podoba mi się, że tak mnie traktujesz. I nie myśl sobie, że możesz podstawić mnie pod ścianą. Zlikwiduje twojego nowego wspólnika, więc strzeż się mojego gniewu - blefowałam, wskazując na niego oskarżycielsko palcem.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
- Oh. - Złapałem się twatralnie za serce. - Nie wiem co ty robisz całymi dniami, ale jesteś coraz bardziej agresywna. Jesteś pewna, że nie potrzebujesz lekarza? - mruknąłem rozbawiony.
Offline
- Bardzo możliwe, że tak - stwierdziłam, rzucając plecak na ziemię i sięgając do brzegu swojej koszulki, jedyne czego chciałam to wskoczyć do tej wody. - Ale na leczenie już od dawna się nie nadaje, z resztą sam wiesz, jesteś podobnym beznadziejnej przypadkiem - parsknęłam śmiechem.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...
Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline
Wywróciłem oczami. Stanąłem tuż za nią, a potem... cóż, wystarczyło jedno pchnięcie, aby wpadła do wody.
- Tylko się tam nie utop!
Offline