Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
-Larissa-Uśmiechnęłam się. Chłopak zdawał się być bardzo sympatyczny.
Offline
Pracuję dla wspaniałej sekty i wspaniałego Hansa Williamsa. Wszystko to jest strasznie wspaniałe.
- Mam prawie takie samo życie jak ty. - Kiwam pokrótce głową. - Tylko, że jestem na ekonomii. No i póki co, nie ruszam się z Vegas. - Bo nie mogę. - A ty, jesteś stąd czy raczej... wakacje? - zadaję kolejne pytanie.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
Wzruszam ramionami. Mam w sumie na to wywalone, co się z nią stanie.
Zaczynam się cieszyć, że nie powiedziała niczego więcej.
- Cholera ją wie. Chyba po prostu próbuje jakoś przeżyć. Jedzenie, ciuchy. - Obracam plecioną bransoletkę na ręce. - Musiała być cholernie zdesperowana, skoro szukała czegokolwiek tutaj.
Can you save my bastard soul?
Offline
Pokiwałem głową z wolna.
- Ładnie - stwierdziłem i odwróciłem się w stronę barmana. - Jeszcze raz whisky - kątem oka spojrzałem na szklankę dziewczyny - i colę.
"Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje balastu, by płynąć prosto i równo."
Offline
Nie mów nikomu, gdzie dokładnie mieszkasz, Artemis. Nigdy odezwał się głos ojca w mojej głowie.
W sumie dopiero teraz dziwi mnie, dlaczego nie mogę?
Nie potrafię nadal jednak wypowiedzieć tego na głos.
- Ja tylko tutaj studiuję. Normalnie jestem z wiochy zabitej dechami, więc nawet byś nie wiedział, gdzie to jest - uśmiecham się. - Nie ruszasz się z Vegas, tak? - Chwytam siępierwszej lepszej myśli. - Podoba ci się tutaj? Ja jakoś nie potrafię przywyknąć, choć już kolejny rok tu jestem.
Today I woke up with that whole purpose driven princess warrior save the world kind of vibe.
Offline
-Dziękuje.-Powiedziałem z lekkim rumiencem i rozejrzałam się wokoło. Na parkiecie tańczyli, a raczej oceirali się o siebie ludzie, inni siedzieli w lożach lub gadali przy ścianach. Brakowało mi tego klimatu.
Offline
Machnąłem ręką zbywająco. Chwilę później odebrałem kolejnego drinka. Wypiłem do dna i znów spojrzałem na zegarek. Pięć minut Brian.
"Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje balastu, by płynąć prosto i równo."
Offline
Milczałam. Nie chciałam się mu narzucać.
Offline
- Uwielbiam to miasto nocą. - Odpowiadam, jakby z lekka rozmarzony. - Wszystko się ożywia i tylko na to czekam. Ranem nie ma tutaj na co liczyć. Z reguły dobrze, bo jest spokój, ale to nie jest "Nowy York" czy inne miasto tego typu. Las Vegas jest po prostu niebezpieczne i tyle. - Drapię się po szczęce. - Co nie znaczy, że nie można z tego korzystać. - Dodaję z błyskiem w oku.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
Odwróciłam się, jednak nigdzie w tłumie nie widziałam Casa ani Lily. Zrobiłam się trochę nerwowa, co jeżeli ona mu ucieknie?
- No dobrze- powoli zaczęłam wycofywać się w tłum nie odwracając wzroku od jego twarzy, aż w końcu podążyłam w kierunku w którym zniknęła prawa ręka Hansa i nasz kwiatuszek. Jeszcze zatrzymałam się na chwilę- gdybyś się dowiedział lub przypomniał coś więcej daj mi znać.- jakaś grupka pijanych nastolatków weszła między nas, a ja podążyłam ku wyjściu.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Czas mija. Pieprzony Brian.
- Miło było cię poznać, Larisso. Niestety muszę cię opuścić. Znajomy gdzieś się zawieruszył. Potrzebuje potężnego kopa na pośpieszenie. Do zobaczenia - rzuciłem, mrugając do dziewczyny i odchodząc. Wyszedłem na dwór, musiałem do niego zadzwonić.
"Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje balastu, by płynąć prosto i równo."
Offline
Pokiwałam głową, a chłopak wyszedł z klubu. Siedziałam jeszcze trochę, a później wyszłam innym wejściem i poszłam do parku się przejść.
Offline
(http://www.polyvore.com/nation/set?id=220037437)
Tłum, wszędzie tłum. Meredith miga mi gdzieś daleko. Siedzi i przypatruje się jakiemuś chłopakowi, a Toby też jest zajęty. Nawet mnie nie zauważą. To tylko... chwila. Uśmiecham się do siebie i wybiegam tylnym wyjściem, wyczuwając w kieszeni paczkę papierosów. Odpalam szluga i zaciągam się dymem. Tyle świeżego powietrza... Nagle zauważam coś... innego. Całkiem innego od reszty. Przez chwilę nie mogę uwierzyć, ale gdy jestem coraz bliżej, mam wrażenie że wszystko jest jak na wyciągnięcie ręki. Podchodzę jeszcze kawałek i prawie, że muskam palcami maskę samochodu. Takim jeszcze nie jeżdźiłaś, co?
Offline
Zdenerwowany cisnąłem komórkę w kieszeń. Siedem połączeń. Milion wiadomości. Ciekawe co jest takiego ważnego. Będziesz coś chciał Brian.
Przez dłuższą chwilę chodzę w kółko, gdy zauważam jakąś laskę obok mojego samochodu. Jest zbyt blisko.
- Ej, ty! - zawołałem, zbliżając się do niej. Zmarszczyłem brwi. - Co ty robisz?
"Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje balastu, by płynąć prosto i równo."
Offline
Gwałtownie odwracam się do tyłu.
- Stoję. - Burczę pod nosem. - Nie no, sprawdzam czy ma właściciela.
Offline
Kąciki ust mi drżą.
- Trafiłam na równie niebezpiecznego osobnika, czy co ten błysk w oku znaczył? - W końcu nie udało mi się powstrzymać uśmiechu. - Faktycznie, Vegas jest... specyficzne. Choć brakuje mi tutaj czasem chwili spokoju. Trudno tutaj znaleźć jakieś ciche miejsce, naturę czy cokolwiek - wzdycham lekko. Marszczę lekko brwi. - Chyba zaczyna mi się robić sucho w gardle. Muszę podejść do baru. - Waham się przez krótką chwilę. - Chcesz iść ze mną, czy idziesz ratować kogoś innego? - Śmieję się.
Today I woke up with that whole purpose driven princess warrior save the world kind of vibe.
Offline
Wkłożyłem dłonie do kieszeni i podszedłem bliżej.
- Wiesz... takie auto na pewno go ma. Jesteśmy za klubem. Właściciel pewnie się świetnie bawi. - Spuściłem głowę w dół, czując jak uśmiech wpełza mi na twarz.
"Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje balastu, by płynąć prosto i równo."
Offline
- Ten "ktoś" - robię cudzysłów w powietrzu. - Właśnie uciekł. Mogę iść, ale to zależy czy wytrzymasz ten nadmiar optymizmu i wiary w siebie, bo czasem się straaasznie zapowietrzam. - Uśmiecham się głupio.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
- Zaraz, zaraz... masz kluczyki? - pytam całkowicie bez sensu, bo... przecież go nie znam.
Offline
Przykładam wierzch dłoni do czoła.
- O nie! Jak ja to wytrzymam! - Mówię teatralnie, po czym zdejmuję dłoń i poprawiam nią pasek od torebki. - Chodź. Zobaczymy czy wytrzymasz ze mną i moją ciapowatością, panie Pozytywne, Ale Rozdęte Ego. - Śmieję się, ruszając w stronę baru.
Today I woke up with that whole purpose driven princess warrior save the world kind of vibe.
Offline
- Będziemy mogli się czuć wygrywami. - Dodaję z pewnością. - Ale, szczerze... to chyba wszystko zależy od ilości procentów. - Mówię teatralnym szeptem.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
- Przepraszam, Tobiasie, do czego ty mnie namawiasz? Ja nie mogę prowadzić po alkoholu! - Mówię podnosząc ręce w obronnym geście. - Dobra, może jednego, słabego drinka wypiję. - Śmieję się.
Today I woke up with that whole purpose driven princess warrior save the world kind of vibe.
Offline
- Biorę na siebie całą, zaznaczam CAŁĄ odpowiedzialność, Arte. - Kącik ust mi drga i znów unosi się do góry. - Mógłbym cię podwieźć, ale nie jestem pewien czy to bynajmniej bezpieczne. Albo inaczej. Wiesz, potrzebuję twojej zgody, bo inaczej może być trochę słabo. Znamy się dokładnie... - spoglądam na zegar wiszący na ścianie. - Półtorej godziny i trzy minuty.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline
Śmieję się lekko.
- A ty przypadkiem nie piłeś już? Mogę ja cię odwieźć, jeśli nie boisz się jechać motocyklem z dziewczyną - unoszę brew wyzywająco. - Przede wszystkim, jeśli nie boisz się jechać z dziewczyną znaną półtorej godziny i... trzy minuty, tak?
Today I woke up with that whole purpose driven princess warrior save the world kind of vibe.
Offline
- Jak dla mnie to całkiem spora ilość czasu. Jedna minuta ma sześćdziesiąt sekund, a półtorej godziny i trzy mi... eeh, z matematyki zawsze byłem tępy. - Stwierdzam udając lekkie załamanie. - Ale z reguły dziewczyny prowadzą bezpieczniej, więc to jest lepsza wersja.
If the sky can crack
there must be some way back
to love and only love
Offline