Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przytaknęłam nerwowo głową.
- Jasne. - Pociągnęłam nosem. Cały T-shirt Bena był mokry... brawo, Lily. - Po prostu... Nie mam ochoty na ciebie patrzeć - wyznałam, a
słowa niemal bolały, kiedy przechodziły przez gardło. - Ani na Hansa. Nienawidzę go, a ty... ty go tak bardzo przypominasz. - Zacisnęłam usta w wąską linię. Jak o mógł?
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Nie. - Mruknąłem. - Nie jestem jak on. Nigdy nie byłem i nie będę. To... Wtedy się upiliśmy. Nic nie pamiętaliśmy. I od razu dostałem tę wiadomość, po tym. - Spojrzałem w podłogę. - Chciałbym to naprawić. Naprawdę. Wtedy na misjach, myślałem o tobie. Szukałem jakichkolwiek danych. Nie wiedziałem nic. Proszę, Lily - uniosłem na nią wzrok. - Wybacz mi. - Wtopiłem w jej spojrzenie swój wzrok. - Może mogę ci to jakoś wynagrodzić... Jakkolwiek.
Offline
Pokręciłam głową, a łzy zamazały mi pole widzenia.
- Za późno. Umrę, a ty nic z tym nie zrobisz, bo się spóźniłeś, Brian. Tego nie da się naprawić. - Wzruszyłam ramionami, chcąc go wyminąć, jednak jego ręce zlapały mnie za ramiona. - Proszę... Muszę iść... - szepnęłam, odwracając wzrok. Czemu wstydziłam mu się spojrzeć prosto w oczy?
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Lily, posłuchaj mnie - spojrzałem na nią poważnym wzrokiem. - Co on zrobił? Co mój brat ci zrobił? - zacisnąłem usta w wąską linię.
Offline
-Byłbyś ojcem, Brian - powiedziałam, łamiącym się głosem i wyminęłam go przeciskając się przez tłum. On... Hans... Brian...
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Nie docierało do mnie ani na chwilę. Ani na sekundę. To było jak wstrząs. Byłbym ojcem... OJCEM. Stałem jak ten debil, gapiąc się na ścianę wciąż niedowierzając. Nie miałem pojęcia co mną teraz władało. Rozgoryczenie? Coś znacznie gorszego. Jebane poczucie pustki. Straciłem wzrok z Lily, a pustka w sercu robiła się większa.
- Kurwa. - Mruknąłem pod nosem wściekły.
Znajdę go. Znajdę i zabiję.
Offline
Opuściłam klub, ruszając bez kresu przed siebie. Złapałam się za brzuch, próbując choć trochę powstrzymać płacz i ból. To wszystko jednak wzrosło. Po zobaczeniu Briana... Czemu nie mógł wrócić wcześniej?
Opadłam na ścianę, przyciskając mokry policzek do brudu. Czemu go nie powstrzymał?
Zjechałam na ziemię, przymykając oczy, co było błędem. Wspomnienia, sytuacje, to wszystko pojawiło się, jakby było złym snem. Dlaczego Brian mnie nie uratowałeś?
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Siedziałem przy barze i piłem whisky.
Offline
Wracając do domu wstąpiłem do klubu. Usiadłem przy barze i zamówiłem drinka. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem mężczyznę z bankietu sekty, podszedłem do niego.
- Cześć! Co u ciebie?
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
Spojrzałem na chłopaka, który się do mnie odezwał.
-Hej, nawet dobrze... A u ciebie? Przy okazji chcem przeprosić za tą sytuację na bankiecie.
Offline
- Wszystko w porządku. Spokojnie, było całkiem zabawnie. - uśmiechnąłem się - Czekasz na kogoś?
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
-Nie, przyszedłem odpocząć po ciężkim dniu... Jak się nazywasz?
Offline
- Ben, a ty? - barman przyniósł mojego drinka
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
-Klaudiusz, ale wszyscy mówią na mnie Klaus.
Offline
- Czekaj... to ty jesteś tym gwałcicielem. - zmarszczyłem brwi
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
-Gwałcicielem? Nie przypominam sobie abym kogoś zgwałcił...-Spojrzałem na niego zdziwiony.
Offline
- A Elise? - uniosłem brew
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
-Nie zgwalcilem jej, tylko nastraszylem. Poza tym wybaczyla mi.
Offline
- Ester też nastraszyłeś?
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
- Nie.
Offline
- Dziwne... - wziąłem łyk drinka
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
-Co dziwne?
Offline
- Dziwne jest to że od bankietu z nią nie rozmawiałem ani jej nie widziałem
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline
-Ja jej tylko ugotowalem... Poza tym słyszałem, że podobno z Casem gdzieś wyjechała...
Offline
- Co?! Ester wyjechała? Wiesz gdzie i na ile? - spytałem nie dowierzając
" J’ai fait un peu de bien, c’est mon meilleur ouvrage."
Offline