Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Spokojnie, poradzę sobie- puściłam mu oko. - dzięki za podwózkę, widzę ci przysługę. Narazie. - trzasnęłam drzwiami i weszłam do kamienicy.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Pokiwałem głową.
- No to jedna z głowy.
Po kilkunastu minutach znalazłem się pod domem Elise. Wyciągnąłem ją z bagażnika, stawiając na nogi. Ta jednak sama nie dojdzie. Przewróciłem oczami. - Gdzie masz klucze? - spytałem, gdyż drzwi były zamknięte.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Nie mam kluczy - Zachichotałam. - Nie zamykam nigdy! Ojciec zawsze jest w domuuu - wytłumaczyłam, opierając się na mężczyźnie. - Najwidoczniej wyszedł! - oznajmiłam i rzruszylam ramionami. - Wróci jutro, albo za dwa dni. Góra trzy. - Wyszczerzyłam się.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Spojrzałem na nią z góry.
- Cholera. I co ja mam teraz z tobą zrobić? - Westchnąłem, powastrzymując dziewczynę od kolejnego upadku.
Wiadomość dodana po 54 s:
Spojrzałem na nią z góry.
- Cholera. I co ja mam teraz z tobą zrobić? - Westchnąłem, powastrzymując dziewczynę od kolejnego upadku.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Mhm, ummm, hmmm - mruczałam pod nosem. - To niespodzianka. Taka wiesz,niespodziewana okoliczność - zaśmiałam się i przymknęłam powieki.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
A może, by tak zostawić ją pod latarnią...?
Nie zrobisz tego, Casimirze.
- Dobra. Idziemy. - To zły pomysł. Bardzo zły.
Złapałem dziewczynę pod ramiona i tym razem posadziłem na miejscu pasażera.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
-Jedziemy na przejażdzkę? - Zapytałam z dziecięcą ciekawością. - Ty wiesz, tylko nie jedzmy daleko, bo no ten... Trochę mi niedobrze. Ale spoko, nic mi nie jest, tak tylko mówię. Żebyś wiedział. Że no, jest mi niedobrze. Meh. - Westchnęłam.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Przewróciłem oczami.
- Będziesz sprzątać bałagan po sobie - zastrzegłem z góry. Po parenastu minutach zatrzymałem się pod wielkim budynkiem. Wziąłem dziewczynę na ręce i obrałem kierunek pokoju 203.
RESZTA W DOMU CASA.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
***
Ostatnio miałem dziwne sny. A może raczej wspomnienia...? Zanim wysłano mnie do Europy też tu byłem. I była też ona. Pamiętałem wszystko jak przez mgłę, ale owa dziewczyna nie była w stanie wyjść mi z głowy.
Offline
Stałam pod ścianą, obserwując tańczący tłum. Trudno było się tu dostać. Jednak, gdy tylko przekroczyłam próg klubu... nie zamierzałam go szybko opuścić. Co jakiś czas opróżniałam zostawiane przez innych napoje, przemieszczając się w kolejne miejsca.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Dokończyłem drinka i zająłem się przerażająco wysoką brunetką. A później... Znów wróciłem. Rutyna była nudna. Zbyteczna. Rozglądałem się po pomieszczeniu, gdy dostrzegłem burzę rudych włosów. Uśmiechnąłem się pod nosem i podążyłem w tamtą stronę.
Offline
Wzrok miałam utkwiony przed sobą, gdy tuż na horyzoncie stanął... HANS?! O cholera. Mogłam się założyć, że oczy wyszły mi na wierzch. Odwróciłam się i biegiem rzuciłam do ewakuacyjnych drzwi, te jednak były zamknięte. Teraz? Serio teraz?! Uderzyłam w nie kilka razy pięścią, czując jak panika ogarnia moje ciało. Jak strach nim wstrząsa. Powoli, bardzo powoli znów się odwróciłam, a przede mną stał on. Zjechałam plecami w dół, chcąc poczuć się niewidzialną. Mogę już umierać?
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Da fak. Mój bro jest psycho.
Zaraz... Co ja zrobiłem? Albo może ktoś inny jej zrobił? Może ktoś ją gonił? Podszedłem trochę bliżej, gdy... Cholera. To ona. To ją zapamiętałem...
- Nic.. ci nie jest? - zapytałem zmieszany.
Offline
- O-odejdź... - Poczułam, jak łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. - Proszę, zostaw mnie samą...
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Zaraz, co...? Pokręciłem szybko głową i uniosłem ręce w geście obronnym. Imię. Zapamiętać, znaleźć... Na L. Lisa...? Lena? Lily? Spojrzałem na nią.
- Hej, spokojnie... - zawahałem się, ale potem dodałem pewnie. - Nic ci nie zrobię. Naprawdę. - Zrobiłem krok do tyłu. - Ktoś cię... Goni?
Offline
Miałam mętlik w głowie. Tak cholernie wszystko mi się pomieszało. W dodatku Hans... taki... inny...
- Nie zabijesz mnie? - spytałam pośpiesznie, nie mając pojęcia nawet czy zrozumiał.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Zabijam tylko złych ludzi. - Odpowiedziałem powoli. - Złych. Nie mam najmniejszego zamiaru cię zabijać. Nie próbuję cię też skrzywdzić. - Dodałem bardziej... Troskliwie? - Nie mam przy sobie żadnej broni, Lily. Prawda? Tak ci na imię. - Sprostowałem, dalej stojąc w odstępie.
Offline
Pokręciłam nerwowo głową.
- Nie wierzę ci. Po co przyszedłeś, Hans? - wyrzuciłam, podkulając nogi. Nie wystarczyło mu, że zabrał mi wszystko co najważniejsze? Że mnie zniszczył? Uczynił mnie nikim. Usunął z powierzchni ziemi, wprowadzając wieczną gorycz. Czego jeszcze chciał?
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Hans to.. ktoś inny. Różny ode mnie, sadystyczny dupek. W sumie mój brat. - Przyznałem skrępowany. - Brian. Nieudana kopia. A nieudane kopie zazwyczaj są oddalone od ideałów jakim jest Hans. - Dodałem, patrząc na nią. - Lily... Zrobił ci coś? - spytałem niepewnie.
Offline
Przez dłuższą chwilę milczałam.
- Brat bliźniak...? - Nawet gdy powiedziałam to na głos, nadal wydawało się mało realne. Hans. Tylko jego oblicze widziałam przed sobą. I wyraz twarzy, kiedy zabijał we mnie życie.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Skinąłem głową.
- Brat bliźniak. Pamiętasz mnie jeszcze...? Rok temu, zanim oboje zniknęliśmy? - zapytałem, stojąc w bezpiecznej odległości. - Nic ci nie zrobię. - Powiedziałem znów na wszelki wypadek.
Offline
Prychnęłam.
- Jak mogłabym zapomnieć taką twarz? Widzę ją codziennie przed snem - przyznałam z obrzydzeniem. Czemu nadal tu jest?
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
- Zaraz, o czym mówisz, Lily...? - dopytywałem coraz bardziej zdziwiony, próbując nie dać poznać po sobie tego zaskoczenia. - Co się stało? - dokończyłem głębszym głosem.
Offline
Wstałam pośpiesznie, jednak nadal trzymałam się pod ścianą.
- Gdybyś mnie wtedy nie zostawił, gdybyś wytłumaczył mi... cokolwiek, gdybyś powiedział... coś, nie wiem, chociażby jedno słowo - powiedziałam ledwo słyszalnie z wyrzutem. To były te momenty, kiedy spazmy wstrząsały mym ciałem i nie mogłam tego opanować.
"Kiedy jest się długo pozbawionym radości, już się przestaje jej spodziewać i pragnąć, a kiedy niespodziewanie zastuka do naszych drzwi, otwieramy je ze strachem, czy nie jest zamaskowanym cierpieniem."
Offline
Spuściłem głowę. Wiesz, że to twoja wina, idioto.
- Chciałem. Bardzo. Chciałem tam zostać z tobą. Ale... Nie mogłem. Dostałem nagłe wezwanie od rządu. Musiałem się wstawić automatycznie. FBI mnie szukało. - Mówiłem jakby wszystko osobno, szukając słów. - Wtedy nie działo się nic. Chciałem wrócić do Ameryki, jakoś cię wyszukać, ale nie miałem jak. Wszystko zostało zmienione. Całe moje dane. - Tłumaczyłem. - Przepraszam, Lily.
Offline