Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna
*****
Nie było go. Cholera. Ostatnio ciągle gdzieś wychodził, ale nie sądziłam, że zniknie na dłużej. Obiecał, że będzie przed obiadem, a później wyjdziemy gdzieś z Florence. A gdy dodatkowo zorientowałam się, że tej zdziry Elise także nie ma... Hans mógł być zaniepokojony. Ja również. Pakowała się w nieswoje sprawy - w rodzinę. Mogła odpuścić na starcie, ale skoro nie... Zapukałam do gabinetu mężczyzny, czekając aż coś powie.
You don't own me...
Offline
Wreszcie nie było pukania tej rakotwórczej Ester, upośledzonego pokolenia Violence i innych idiotów. Tym razem było to coś innego. Delikatne i uspokojone, ale nie Marie.
- Wejść - odparłem, czekając.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Witaj Hans - zauważyłam, próbując jak najszybciej przejść do setna, a przy tym zachować spokój.
Usiadłam na fotelu, a dłonie położyłam na kolanach.
- Może jeszcze tego nie wiesz, ale mamy problem. Duży problem.
You don't own me...
Offline
Zwróciłem na nią swój wzrok. Nie wyróżniała się praktycznie niczym od zwykłego, przeciętnego obywatela sekty. Ale wiedziała, więc chcąc czy nie, musiałem jej posłuchać.
- Zaskocz mnie - mruknąłem. - Trzeba kogoś zabić? Nie ma problemu.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Wywróciłam oczami. Może i chodziło o pewną śmierć. Chciałam go znaleźć, a ją zatłuc. Pieprzona idiotka.
- Raczej znaleźć, bo zgadnij co się stało. - Nie dałam mu dokończyć zdania. - Twoja dziwkarska podopieczna zniknęła z Casimirem.
You don't own me...
Offline
Już miałem coś powiedzieć, ale do drzwi zapukała kolejna osoba - Gustaw.
- Wejść - powiedziałem. - Szybko. - Uciszyłem ręką Roxanne. - Gustaw, miałeś przyprowadzić Deana i Stilesa na lekcje. Czy to jest dla ciebie aż tak trudne? - zapytałem zimno. - Chyba, że po prostu nie znasz kierunków, tego bym się po tobie spodziewał. Mówić zapewne też nie umiesz - stwierdziłem szorstko.
- Proszę pana, ich nigdzie nie ma. Chipy ich nie namierzyły. Od trzech godzin nie wykazują żadnej aktywności. Może czas wysłać akcję ratunkową?
- Gustawie, wyjdź. Nie pogrążaj się - stwierdziłem zirytowany.
Możliwe, że wiedziałem co się szykuje. Chłopak praktycznie wybiegł z gabinetu, a ja wróciłem do Roxanne.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Od trzech godzin ich nie ma, Hans. Nie sądzisz, że ta suka zachowuje się podejrzanie? Ukryte kamery, cokolwiek. Sam widziałeś co mówiła. - Wstałam z fotela, podnosząc głos. - Uważa go za niebezpieczeństwo, wie że Stiles coś wie. Twój syn rzucił by się za jego synem w ogień i doskonale wiesz czemu. Nawet Arwell jej nie powstrzymał - powiedziałam zdenerwowana. - Nie pozwolę go stracić tylko dlatego, że upodobała sobie jakieś herezje na temat przeszłości. Nie jest normalna. Ma depresję, pije... mam wymieniać dalej? - Nawet się nie zorientowałam, że ciągle chodziłam po pokoju.
You don't own me...
Offline
Dean. Elise. Casimir. Tak, ostatnio Elise tutaj była, a więc...
- Cóż, straż graniczna dostanie za zadanie złapanie jej. Dołączy do koła najszybciej jak się da. Złamała zasady. Wytłumaczysz z nią to, bo wierzę, że sama chcesz jej przekazać jakieś ciepłe słowa. Ja muszę zebrać zebranie i zająć się nią osobiście. Casimir nie jest przy niej bezpieczny. A oboje chcemy, żeby był jak najspokojniejszy.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Wzięłam głęboki oddech.
- Hans, chcę, żebyście go po prostu znaleźli. Jeśli ona próbuje... - Ledwo przeszła mi ta myśl przez gardło, ale jeśli faktycznie tak było? - Wyjaśnię z nią pewne sprawy. Osobiste. Do zobaczenia i powodzenia w szukaniu - mruknęłam i wyszłam.
You don't own me...
Offline
***
Wrócili. Pozostało tylko skazanie na karę.
- Gustawie, wezwij Elise Johanson do mojego gabinetu - odparłem, wychylając wzrok zza dokumentów. - Natychmiast.
Mężczyzna wybiegł czym prędzej z pomieszczenia, prawie, że wywracając się. Tak, zależało mi na dyskrecji, ale przy nim...
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
On chyba żartował sobie. Ledwo patrzyłam na oczy, ciało wciąż miałam obolałe i jedyne o czym marzyłam to sen, z którego wytrwała mnie zaniepokojona córka.
Jeszcze w ostatniej chwili przed wyjściem zerknęłam w lustro. Sińce pod oczami i zaczerwienione oczy, blada twarz. Na ramionach siniaki i drobne zadrapania. Wyglądałam okropnie.
Weszłam do gabinetu Hansa bez słowa i opadłam na krzesło, rzucając mu pełne wyrzutu spojrzenie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Co masz do powiedzenia Elise? - zapytałem bez jakiegokolwiek milszego tonu. - Jakieś słowa na obronę? - Zmarszczyłem brwi, nie zaszczycając jej spojrzeniem.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Parsknęłam śmiechem, który był pełen napięcia i zmęczenia.
- Słucham? - spytałam z niedowierzaniem. - Mi ciebie również miło wiedzieć, Hans. Zawsze z przyjemnością patrzę na twoją twarz.
Kiwnęłam głową, wciąż rozbawiona.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Była głupia czy tylko udawała?
- Mam rozumieć, że nie chcesz nic mówić. Świetnie - podsumowałem. - Zanim jednak dołączysz do Koła Śmierci, chcę się dowiedzieć co z Deanem i Stilesem. Gdzie oni są, Elise? Jeśli się nie znajdą możesz od razu pożegnać się z życiem - powiedziałem, układając ręce na stole.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Otworzyłam szeroko oczy, a krew odpłynęłam mi z twarzy na jego groźbę.
- Co? - szepnęłam. - Stiles i Dean? - dopytywałam zaskoczona.- Nie mam pojęcia gdzie są, nie było ich z nami - wychrypiałam oburzona, a za razem przerażona zarzutami jakie na mnie nakładał.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Teraz już mnie nie obchodzi co myślisz o tym wszystkim. Rakotwórcza Ester odchodzi od zmysłów, Marie też jest przerażona. Zniknęli wtedy, kiedy wy - stwierdziłem nie tracąc zimnej krwi. - Ponadto radził bym zważać na słowa co do kogo mówisz. Kamery są wszędzie, Elise - Mruknąłem. - Gustaw zaprowadzi cię do domu Roxanne i Casimira. Wyjaśnicie sobie pewne sprawy.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Z trudem nabrałam powietrza.
Byłam pod takimi mocnymi emocjami, że nawet nie pomyślał aby wyciągnąć Arwella z pieprzonej domu, tylko dałam się grzecznie zaprosić i nagrać. Boże. Odkąd wrócił Casimir wszystko zaczynało się sypać.
Policzki mi zapłonęły, poderwałam się na "różwne" nogi.
- Ja nie mam nic do wyjaśnienia - stwierdziłam twardo, zaciskajśc zęby. - To że było w to w tym samym czasie nie ma najmniejszego znaczenia. Przecież Thompson był tam ze mną! Czemu niby jego ty nie ma?!
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Może i nie miało by znaczenia, gdyby nie fakt, że usłyszałem twoją rozmowę z Arwellem w domu. Nie miałoby też znaczenia, gdybym nie dowiedział się paru rzeczy od Roxanne. A że dalej jesteś zakochana w Casimirze, a ludzie z zakochania robią różne głupie rzeczy, to ma znaczenie Elise. Nic więcej nie da się zrobić, a ty jesteś główną oskarżoną - zatwierdziłem. - Gustaw zaprowadzi cię do tłumu, żegnam.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Prychnęłam z dezaprobatą. Tak bardzo chciałam aby moje uczucia względem Casimira Thompsona się zmieniły. Nienawidziłam go za to, że go kochałam. Że wciąż go kochałam.
- Oh, myślę, że poczułeś, że mogę zepsuć jakiś twój kolejny podły plan i po prostu musisz się pozbyć niewygodnego punktu. Bo przecież najłatwiej wsadzić do drewnianego pudełka i zakopać gdzieś w dżungli, nie prawda? - tryskało we mnie oburzenie.
Nie chciałam nigdzie iść. Chciałam wrócić do domu i mieć święty spokój.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Uniosłem brwi. Ta głupia dziewczyna ma czelność podważać twoje zdanie.
- Och, zmieniłem zdanie. Możesz od razu iść do Marie. Ucieszy się na twój widok, a tam może przemyślisz to, jak bezczelna w obecnej chwili jesteś - zauważyłem zimniej, nie tracąc swojego spokoju.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Uśmiechnęłam się chłodno, nie aż tak lodowato jak on ale jednak.
- Mam nadzieję, że kiedyś ten twój spokój się rozpuści - powiedziałam z obrzydzeniem i wyszłam z pomieszczenia, a zaraz za mną ten sługus Hansa, który miał czuwać nad tym abym przypadkiem nie poszła w złą stronę.
To chore.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
***
Weszłam do budynku z kawą w ręku. Tak, Hans zakazał wnoszenia napojów do siedziby, ale nie mogłam się po prostu powstrzymać! Miałam nadzieję, że to coś mało ważnego albo po prostu muszę oddać jakieś dokumenty. Spodziewasz się najgorszego, co? Schowałam papierowy kubek za siebie i ruszyłam korytarzem prosto.
Offline
Paredziesiąt sekund bez prądu i już trzeba robić cały raport po tym, jak wszystko musiałem naprawić! Chodziłem między moją norą, a trylionem różnych gabinetów, tam i z powrotem.
Zamyślony ruszyłem korytarzem, martwiąc się, że zrobiłem jakieś błędy w raportach.
I oczywiście musiałem na kogoś wpaść. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że po chwili miałem buty w kawie. Podniosłem wzrok, cały czerwony na twarzy.
- To... Boże, to moja wina. Przepraszam. Nie mam dzisiaj do niczego głowy. Przepraszam. To wina tego prądu i usunęły się zmiany z ostatniej godziny. Zawsze wszystko musi się mieszać. Naprawdę przepraszam... - Westchnąłem. - Powiedziałem "przepraszam" trzeci raz. Przepra... - Uderzyłem się dłonią w czoło i wymamrotałem: - tak, jeszcze przepraszaj za przepraszanie.
Ostatnio edytowany przez Dominic Blythe (2018-02-28 17:43:53)
I don't need to flirt I will seduce you with my awkwardness
Offline
Spodziewałam się, że za chwilę dostanę solidną skargę na siebie i swoje bycie niezdarą. A chłopak... dość wysoki chłopak, mnie przepraszał. Zrobiłam się może odrobinę bardziej czerwona? Był prawdopodobnie od Hansa co podnosiło moją niepewność o jakieś paredziesiąt procent, że żartuje ze mnie.
- Nabijasz się, prawda? - zapytałam, patrząc w podłogę.
Powinien zacząć krzyczeć albo robić rzeczy w tym stylu. Ale nic nie powiedział.
- Jesteś od Hansa, powinieneś być zły i... czekaj, jak wyczyszczę te buty, to nikomu nie powiesz?
Offline
Podrapałem się po głowie, nie do końca ogarniając sytuację.
- Wiesz... To ja na ciebie wpadłem i...
Syknąłem i szybko wyrwałem jej kubek z pozostałością kawy.
Jeden ze współpracowników Hansa, który właśnie przechodził, uniósł brwi, patrząc na nas. Gdy jednak ujrzał kubek w mojej dłoni, przewrócił oczami.
- Taaa. Chyba się do tego przyzwyczaili w moim wykonaniu. - Uśmiechnąłem się krzywo i oddałem jej kubek. - Nie no. Zły chyba nie jestem. Ja tu tylko gapię się w ekran. - Zaśmiałem się lekko. - Poza tym to nie twoja wina, nie?
Ostatnio edytowany przez Dominic Blythe (2018-02-28 17:55:32)
I don't need to flirt I will seduce you with my awkwardness
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna