Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
zdjęcie - kliknij tutaj
And oh poor Atlas
The world's a beast of a burden
You've been holding on a long time
Offline
Jak zwykle o tej porze bawił się z młodym w ogródku. Niezmiennie od kilku lat, o tej samej porze. Dzieciak rysował coś kredkami świecowymi, po czym podbiegł do ojca, pokazując mu obrazek. Eric wyglądał na zmęczonego, ale wykrzesał z siebie jeszcze trochę energii, by uśmiechnąć się i powiedzieć coś, co wyraźnie ucieszyło jego syna.
Stanąłem bliżej, przyglądając się im. Wtedy mnie zauważył. Jego mina wyrażała wiele emocji na raz: szok, wściekłość, ból, żal i inne, których nazwać nie mogłem. Powiedział coś na ucho do chłopca, a ten pokiwał głową i wbiegł do środka. Eric czekał.
Wtedy wszedłem na teren posesji.
- Ma oczy po Astrze - zauważyłem. - Nigdy nie spytałem, jak ma na imię.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Nie masz prawa wymawiać jej imienia, gnoju - warknąłem. Skrzyżowałem przed sobą ręce. - Wynoś się, póki masz na to okazję.
And oh poor Atlas
The world's a beast of a burden
You've been holding on a long time
Offline
- A ta okazja to jaka? Urodziny, imieniny? - Przewróciłem oczami. - Nie wyniosę się. Mam do ciebie sprawę.
Can you save my bastard soul?
Offline
Dłonie same zaciskały mi się w pięści.
- Pierdol się, Watts. Po tym wszystkim, co zrobiłeś, nie mam zamiaru ci w niczym pomagać. - Zmrużyłem oczy. - Zdajesz sobie sprawę, że to ty ją zabiłeś?
And oh poor Atlas
The world's a beast of a burden
You've been holding on a long time
Offline
Skrzywiłem się.
- Tak. I nie zapomniałem o tym do tej pory. - Nie miałem w planach się mu tłumaczyć. Nie chciałem do tego wszystkiego wracać, a teraz nie było na to czasu. - Musisz mi pomóc. Potrzebuję fałszywek. Dowód, wszystkie inne dokumenty... - zacząłem, ale przerwał mi jego chłodny śmiech.
Can you save my bastard soul?
Offline
Roześmiałem się zimno. Idiota, czy idiota? Kretyn. No normalnie kretyn.
- Fałszywek? Myślisz, że po tym wszystkim pomogę ci w twojej kolejnej ucieczce? - Prychnąłem. - W dupie mam to, co się z tobą stanie. Trzeba było się trzymać z dala od tej jebanej sekty, Benjamin.
And oh poor Atlas
The world's a beast of a burden
You've been holding on a long time
Offline
- Tak jak ty się trzymałeś, gdy bzykałeś Astrę? - Wymsknęło mi się.
Can you save my bastard soul?
Offline
Nie dałem rady zachować spokoju. Gdy tylko to powiedział, przywaliłem mu z pięści w nos.
Nie powinienem był. Nie na to była mi terapia, żebym teraz wszystko miał zepsuć przez pieprzonego gnoja.
Z drugiej strony krew cieknąca z jego nosa dawała mi ulgę.
- Kochałem ją, szczylu - syknąłem, łapiąc go za koszulkę i unosząc pięść po raz kolejny.
Uspokój się, Eric.
Zajęło mi to chwilę, ale w końcu się odsunąłem, odpychając go.
- Nie pomogę ci. Radź sobie sam. Poza tym, już od dawna się tym nie zajmuję.
And oh poor Atlas
The world's a beast of a burden
You've been holding on a long time
Offline
Przytrzymałem okolice nosa dłonią. Kurwa mać. Znowu będzie trzeba go nastawiać. Bolało jak cholera.
- Nie musisz mi niczego załatwiać. Chodzi o dziewczynę. A dokładniej o dwie.
Can you save my bastard soul?
Offline
- Ty zabiłeś moją narzeczoną, a ja mam pomóc komuś, kogo ty kochasz? Zdajesz sobie sprawę, jakim hipokrytą jesteś? - Zapytałem.
And oh poor Atlas
The world's a beast of a burden
You've been holding on a long time
Offline
Kiwnąłem głową. Zaraz jednak zmarszczyłem brwi.
- Nie kocham Lily. - Wyczułem ciepło na twarzy. - Chcę jej pomóc w ucieczce, a żeby to zrobić, muszę jej załatwić fałszywą tożsamość. To samo tyczy się mojej siostry. Mnie mogą zabić, mam to w dupie. - Wzruszyłem ramionami, patrząc mu prosto w oczy, z całą determinacją, jaką w sobie miałem. - Chyba nie chcesz, żeby kolejne, niewinne dziewczyny zginęły przez te cholerne lemingi, prawda?
Can you save my bastard soul?
Offline
Zacisnąłem usta. Tak cholernie miałem ochotę mu odmówić.
Ale Astra by tego nie chciała.
Nie chciałaby.
Ale uderzyła mnie wtedy jeszcze jedna świadomość. Nie tylko sekta i Ben są za to odpowiedzialni. Ona zginęła, bo broniła mnie. Skrzywiłem się.
- Załatwię papiery twojej siostrze i tej Lily. Na pewno nie tobie.
Ruszyłem w stronę domu. Zatrzymałem się w drzwiach i odwróciłem się.
- I nie wmawiaj mi, że jej nie kochasz. Skoro taki człowiek jak ty jest w stanie ryzykować własne życie dla jakiejkolwiek dziewczyny, to znaczy, że musisz ją kochać. - Uniosłem kącik ust do góry. - Lily, prawda? Przykro mi, że nie będzie wam pisany happy end, skoro sam tu zginiesz.
And oh poor Atlas
The world's a beast of a burden
You've been holding on a long time
Offline
Schowałem dłonie do kieszeni. Już dawno się z tym pogodziłem.
Czy to możliwe, żebym pokochał Lily?
- Skontaktuję się z tobą w najbliższym czasie - powiedziałem. - I jeszcze jedno. Eric? Pytałem o imię.
Can you save my bastard soul?
Offline
Przewróciłem oczami.
- Nie odpierdalaj mi tu telenoweli, Watts. Nadal cię nienawidzę - mruknąłem. - Jonathan.
Wszedłem do domu, zatrzaskując za sobą drzwi.
And oh poor Atlas
The world's a beast of a burden
You've been holding on a long time
Offline
Strony: 1