Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Spacerowałem z Marie pod ramię, od ludzi do ludzi. Było to męczące niż zazwyczaj. Być może przez ten ciężar, który nosiłem? Westchnąłem, kiedy kolejny raz przeszliśmy przed zdjęciami Jacoba i Jeane.
- Wybacz, że cię w to wciągnąłem. Przygnębiające - mruknąłem słabo do kobiety. Powinieneś się przespać. Wyglądasz, jak wrak człowieka.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Rozglądałam się po miejscu. Było mnóstwo ludzi, a wielu z nich wyglądało jak typowe grubsze szychy. Nie zapowiadało się dobrze.
- Hej - powiedziałam dosyć cicho, żeby nie zwrócić większej uwagi. - Tak jest, masz rację. Po prostu... pozwól temu działać. Zasługujesz na to. - Spojrzałam na niego z troską.
Family don't end with blood
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Wyjdę na typowego depresanta, ale to wszystko moja wina. Nie znasz szczegółów, nikt nie zna - dodałem ochrypłym głosem. - Hans nadal na wyjeździe? - Może złym pomysłem była tak radykalna zmiana tematu, ale czułem, że musiałem to zrobić.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Chciał przyjechać. - Zagryzłam wargę, nie wiedząc czy mówić wszystko. - Okazało się, że są problemy z transportem. Obiecał, że przyjdzie później. - Po raz kolejny zerknęłam na groby. - Słuchaj, obwinianie nic ci nie da. Znaczy... - Wzięłam głęboki oddech. - Na pewno nie pomoże. To nie mogła być twoja wina. Coś tam wiem o twoim charakterze - przyznałam lekko zdezorientowana.
Family don't end with blood
Offline
- A więc mówiłaś mu o tym. - Bardziej stwierdziłem niż zapytałem. - W porządku, Marie. Nie jestem zły. - Westchnąłem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Nie jest najlepszą osobą - wyznałam. - Ale zależało mu na tym, żeby przyjść. Chciał, żebyś wiedział i składał kondolencje. - Przymknęłam na chwilę oczy.
Pogoda też nie była najlepsza.
- Mogę poprosić Charlotte o jakieś środki na sen, jeśli będziesz potrzebował. - Wreszcie powiedziałam. - Mogą ci pomóc. Te cienie... to po prostu nie wygląda za dobrze.
Family don't end with blood
Offline
Stanęłam na skraju cmentarza. Nie wiedziałam czy w ogóle powinnam się pokazywać po mojej kłótni z Hansem, jednak czułam, że powinnam tam być. Dla Casa. Jako iż jestem prawdopodobnie jedyną osobą w sekcie, która wie co on naprawdę czuje. Miętosiłam w rękach wieniec z ciemnobordowych róż. Gdy złapałam kontakt wzrokowy z Marie uznałam, że jednak podejdę.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Kiwnąłem głową.
- Właściwie to... zażywałem coś - przyznałem. - Ale niezbyt pomagało. - Skrzywiłem się, a mój wzrok napotkał Charlotte. - Co ona tu robi? - Spojrzałem gwałtownie na Marie, ściskając mocniej za ramię. Być może nieświadomie.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Mógłbyś jej zapy... - Może to by pomogło? Cholera, nie wiedziałam. - Nieważne. Cas, może... powinniście porozmawiać? - spytałam niepewnie, cały czas patrząc na niego.
Family don't end with blood
Offline
- Nikt z sekty miał się o tym nie dowiedzieć - zacząłem, przechodząc z nogi na nogę. - Mam nadzieję, że Charlotte to wyjątek.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Nie spytam się jak się czujesz, bo to jest najbardziej chujowe pytanie jakie można zadać- powiedziałam na przywitanie- Cześć Marie- Chciałam się tylko upewnić, że nie będziesz dzisiaj sam.- zwróciłam się ponownie do Casa.- Mogę?- wskazałam na wieniec. Od grobu oddzielał mnie Cas, a nie chciałam go podle wyminąć.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Nikomu oprócz Hansa nie mówiłam, Cas. - Westchnęłam ciężko. - Wiem ile to dla ciebie znaczy. Nie mogłabym tego zrobić. Może dowiedzieli się od kogoś innego? Widzisz ile tu jest ludzi? Może.. chodźmy gdzieś indziej.
Family don't end with blood
Offline
Skinąłem głową.
- Muszę się napić - mruknąłem i odszedłem do stołu z alkoholem. Nie dam rady.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Weszła do środka i zauważyłam Casimira. Podeszłam bliżej by założyć mu kondolencje. Gdy zobaczyłam jego twarz byłam trochę przerażona jednak szybko się opanowałam i równie szybko zaczęłam rozmowę
- Cześć Casimir. Przyjmij moje kondolencje.
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
Położyłam wieniec i podeszłam do Casa.
- Cześć Ester. Cas, możemy porozmawiać?
Ostatnio edytowany przez Charlotte Jensen (2017-08-10 22:11:37)
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Odwróciłem się w jej stronę. Moją twarz wykrzywił grymas.
- Nie zapraszałem cię - powiedziałem krótko, szybko i zwięźle. - O co chodzi, Charlotte? Nie wiem, czy mamy o czym rozmawiać. - Domyślałem się o co jej chodziło. Nie chciałem przechodzić tego co w mieszkaniu. O nie.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Pociągnęłam nosem.
- Chodzi o to, że doskonale wiem co się teraz z tobą dzieje. Te wszystkie natrętne myśli. Przecież mogło być inaczej. Mogłem coś zrobić. Jakoś zareagować. Wcześniej zareagować. Przewidzieć. To wszystko nie pozwala ci jeść ani spać, tylko cały czas naciska na ciebie, tam z tyłu głowy. Ten natrętny głos, który wybucha tutaj- dotknęłam jego piersi na wysokości mostka- a odbija się echem tutaj- dotknęłam jego głowy odgarniając część kosmyków z czoła.- Rozumiem, że najchętniej chciałbyś być teraz sam, ale jednocześnie szukasz jakiegoś towarzystwa bo tak bardzo nie chcesz samotności i...- jęknęłam przecierając powieki- Nie popełniaj tych samych błędów co ja, dobrze? Gdybyś chciał porozmawiać, albo pomilczeć masz mój numer.- złapałam go za dłoń i uścisnęłam- Po prostu staraj się nie wypalić wewnętrznie.- Pocałowałam go w policzek.- Dosvidaniya.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Cześć Charlotte. - spojrzałam na dziewczynę ale szybko przeniosłam wzrok na Casa - Jakieś dziewczyny mówiły co się stalo. Sekta jest jedną rodziną, a członka rodziny powinno się wspierać i być przy nim w trudnych sytuacjach. Nie gniewaj się na nas, proszę. My się tylko o ciebie cholernie martwimy.
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
W pierwszej chwili żadne z ich słów do mnie nie dotarło. Jakbym miał jakąś barierę, która odtrącała wszelkie dobre informacje. Co było nie tak...?
- Zadzwonię wieczorem, Charlotte - powiedziałem miękkim tonem i przytuliłem ją. Chyba nigdy nie okazywaliśmy sobie tyle uczuć, co teraz. Następnie spojrzałem na Ester, gdzie jedynie głośno westchnąłem. - Nie chciałbym, aby to się rozniosło. Rozumiemy się? - Przez dłuższą chwilę się wahałem, aż w końcu objąłem ją lekko w pasie, by nie ściskać jej zbytnio za brzuch. Jesteśmy rodziną. Hansowi zależy. Daj sobie pomóc.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Po cichu wyszłam ze stypy, zaczęła się robić grobowa atmosfera. Deszcz zaczął lekko kropić. Idealnie. Wsiadłam do samochodu i chwilę wsłuchiwałam się w dudnienie deszczu. Poczułam wibracje telefonu i po chwili rozbrzmiało się "Stayin Alive". Spojrzałam na wyświetlacz.
Nie odbieraj
Nie miałam ochoty teraz na rozmowę z Arwellem. Odrzuciłam i ruszyłam prosto do domu.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Byłam zaskoczona zachowaniem Casa. Poklepalam go delikatnie po plecach. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Po chwili odsunelam się i spojrzałam na jego twarz. Nie wirm czy to możliwe ale coraz bardziej było widać zmęczenie na jego twarzy.
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- A teraz... - Patrzyłem na puste miejsce po Charlotte. No czego się spodziewałeś, że zostanie? Daruj sobie. - Tak. Marie obrała inny kurs i muszę sam chodzić do tych ludzi - mruknąłem do siebie, krzywiąc się. Nie będę jej wołał. Dam sobie radę.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Mogę ci towarzyszyć o ile tego chcesz. - rozejrzalam się po sali. Jakim cudem zmieściło się tutaj tyle osób?
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
Szczerze? Nie wiem co mnie popchnęło aby tu przyjść. Skoro nie mi o tym nie powiedział, to pewnie nie chciał abym tu była.
Obserwowałam jak rozmawia z Marie, Charlotte i Ester. Dwie odeszły i została sama Ester. Nawet jeśli bym z nią musiała rozmawiać, dziś byłabym spokojna. Cas wyglądał okropnie, z dnia na dzień coraz gorzej.
Czarna, prosta sukienka strasznie gminie grzała. Mogłam założyć coś lżejszego ale większość moich sukienek ma odkryte ramiona i plecy.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Udałem, że tego nie słyszałem. Ale chwila... czy to właśnie było dudnienie? To uczucie nie dające ci spokoju?
Chwyciłem pierwszy lepszy kieliszek i wypiłem haustem. Skrzywiłem się.
- To nie jest zbyt przyjemne - ostrzegłem i wyciągnąłem w jej stronę ramię. Akurat zmierzała w naszą stronę najbogatsza rodzina w mieście, a przy okazji krewni zmarłych.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline