Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Stałam na krawędzi dachu wiezowca moje dłonie trzymała bliżej nie znana mi postać.
- Puść mnie! Pomocy!!
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
Wyskoczyłem z samochodu, ostatni raz patrząc na górę wieżowca. Przekląłem pod nosem i wbiegłem do budynku. Zrezygnowałem z windy, zacząłem pokonywać to kolejne piętra po schodach. Przez chwilę mocowałem się z górnym zamkiem aż w końcu się udało. Po lewej stronie stał helikopter, ludzie Mahomeda byli porozrzucani tu i ówdzie, a on sam stał na końcu, trzymając Ester.
- Puść ją - zażądałem i wyciągnąłem pistolet z dłoni, jednakże został mi on wykopany z dłoni przez czarnoskórego mężczyznę. Cholera.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Po lewej, kurwa. Po lewej, idioci. - Uderzyłem dłonią w twarz. - Czy to takie trudne ustawić to tutaj? - Wskazałem palcem na miejsce oznaczone "X".
Już dziesięć minut nosili tę ogromną trampolinę z materacami.
Było zostać na rozmowach z korporacją.
- A teraz czekajcie na sygnał. - Odwróciłem wzrok w stronę Larissy. - W razie czego wymienisz się z Ester.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Byłam przerażona. Próbowałam nie patrzeć w dół gdy usłyszałam głos Casimira.
- Puszczaj mnie! Casimir proszę, pomóż mi! - krzyczałam jednak czułam jak tracę powoli głos. Próbowałam zrobić krok do tyłu jednak mężczyzna trzymał mnie na tyle mocno, że mogłam pomarzyć tylko o tym by zrobić jeden jedyny ktok
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- Spokojnie, Ester. - Spojrzałem w jej stronę. - Puść ją, to mnie chcesz. Jestem cenniejszy.
- Proszę cię, Casimirze. Jesteś do niczego. - Prychnął i wyciągnął nóż zza paska. Pogładził nim policzek Ester.
- Znam więcej od niej. Mogę ci wszystko opowiedzieć, wszystko, ale bez niej. - Wskazałem na nią palcem. Była przerażona. Nie bardziej niż ja. - Puść ją. - Drugi raz tego nie przeżyję.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Casimir nie! - poczułam zimne ostrze na policzku. - Nie rób tego! Nie możesz!
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
-Jasne...-Spojrzałam na Ester.
Co ja mam zrobić... Ester nie może zginąć /nie tylko ty nie wiesz /
Offline
- Macie to? - Spojrzałem przenikliwie na Jacoba i Edwarda. - W razie czego strzelajcie w Araba i podrzućcie tam wysoko Larissę. Jeśli zginiesz to będzie tragedia, dlatego postaraj się nie zginąć. W prawo. Bardziej w prawo.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
-mhm... Będę mogła go zrzucić?
Offline
Uniosłem dłoń w górę, na znak "jest w porządku".
- To jak? Ja i ty? Bez niej. - Kiwnąłem na nią głową.
- Uznajmy, że się zgadzam. - Zamyślił się przez moment. - Ta blondynka zbyt mi się spodobała, by ją teraz tak po prostu zrzucić, czy poderżnąć gardło. - Spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja spuściłem wzrok w dół. Było mi niedobrze.
- Na trzy - powiedziałem i zrobiłem kilka kroków do przodu. Jego ludzie cały czas mnie osłaniali. Aż w końcu to ja stanąłem naprzeciw niego, tuż przy krawędzi, a Ester znalazła się na tyłach. Wciąż nie mogła uciec przez jego ludzi, ale była z dala. - Po wszystkim idź prosto do Hansa.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Jeśli wcześniej cię nie zabije. - Wzruszyłem ramionami. - Po drodze podrzuć Ester.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
-Jasne.
Obym przeżyła.
Offline
- NIE ZAPOMNIJ SIĘ ZA NIĄ ZAMIENIĆ, LARISSA! - krzyknąłem do góry i sprawdziłem podłoże. - Idealnie. Przestawcie do przodu.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Przewrocilam oczami.
Co się tak przejmujesz, jedna dusza mniej na świecie...
Offline
Ester zamilkła. Być może to przez strach, a być może przez ciągłą złość do mnie. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Teraz byłem sam na sam z nim. Z człowiekiem, który pozbawił mnie życia.
- Zabiję cię - syknąłem i wyciągnąłem zza paska nóż. On tylko się zaśmiał.
- Jesteś za słaby. Wtedy też byłeś. - Wtedy. Podziałało na mnie, jak płachta na byka. Rzuciłem się na niego, atakując na ślepo, co było błędem. Z łatwością oberwałem i zachwiałem się na krawędzi. Przez moment życie przepłynęło mi przez oczami. Lada chwila się otrząsnąłem i obtarłem strużkę krwi płynącą z kącika ust. Ponownie się na niego rzuciłem, tym razem zablokowałem jego atak i uderzyłem prosto w twarz. Zrobił kilka kroków w tył, a jego ludzie ruszyli na przód. Podniósł dłoń do góry.
- Spokojnie chłopcy. Poradzę sobie z nim. - Zarechotał i ruszył na mnie. - Od początku byłeś za słaby. Jak Hans mógł wybrać kogoś takiego, jak ty? Sądziłem, że celuje wyżej niż w chuderlawe patyki.
- Zamknij się - warknąłem i kopnąłem go w brzuch, a następnie ponownie w twarz. Upadł na kolana i zwiesił ramiona. Poddał się? Nie, to nie w jego stylu.
- No dalej, zrób to, po co tu przyszedłeś. Zabij mnie - powiedział rozbawionym tonem.
- Zasługujesz na to - syknąłem i ruszyłem na przód. Gdybym nie był tak zaślepiony zemstą i zabiciem go, dostrzegłbym błysk w jego dłoni i nóż, którym dostałem pod lewym podbrzuszem. Skrzywiłem się i zrobiłem kilka kroków w tył. Zamrugałem szybciej i spojrzałem ponownie na ręce pełne krwi. Później na Ester i na uśmiechniętego od ucha do ucha Mahomeda.
- Mówiłem, że jesteś za słaby. Nigdy się nie mylę. - I kopnął mnie. W jednej chwili straciłem grunt pod nogami i czułem, jak spadam. Leciałem w dół, a w głowie miałem jedynie liitę rzeczy, której nie zdążyłem zrobić. Nie zdążyłem zaprosić Elise na prawdziwą randkę, nie zdążyłem powiedzieć jej o tym, jak mi zależało, nie zdążyłem przeprosić Ester i pójść na grób Klausa. Nie zdążyłem pogrzebać własnych rodziców, a teraz? Teraz będą grzebać mnie.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Świetnie. Cullen, Black, możecie odejść. Wezwijcie Jane. Trzeba pozszywać Casimira. - Podniosłem głowę na chłopaka.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Światło mnie oślepiło. Spojrzałem w górę. Widziałem niebieskie. Czy to nieskończoność? /Pozdrowienia dla Zosi i Oliwki/
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Byłam na górze. Wzięłam roztrzesiana Ester i zabrałam ją na dół do ludzi Hansa.
Oby ten debil Cas żył.
Offline
Byłem cały roztrzęsiony. Podniosłem się, zataczając przy tym kilka razy. Pusto spojrzałem na Hansa, a potem na odlatujący samolot i machającego w naszą stronę Mahomeda. Byłeś za słaby. Złapałem dłonią za krwawiącą ranę i ruszyłem do przodu.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Cullen, pomóż mu. - Chwilę później podbiegła Jane z wszystkim co trzeba, a ja oparłem się o helikopter, który Mohamed delikatnie rozwalił i zapaliłem cygaro.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Nie. - Odepchnąłem ją ręką. - Poradzę sobie - warknąłem i posłałem jej spojrzenie nie znoszące sprzeciwu. Tym razem obejdzie się bez szpitali i innych takich. Żądza zemsty była jeszcze potężniejsza niż wczoraj. A wspomnienie o rodzicach nie pomagało. Czułem się, jakbym miał się rozsypać właśnie tutaj na środku.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Uniosłem brwi i wypuściłem dym z ust.
- Ten jebany Arab cię omal nie zabił. Potrzebujesz pomocy.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
- Potrzebuje być sam - rzuciłem przez ramię. Zaćmiło mi się przed oczami i w jednej chwili poczułem, jak nogi stają się, jak z waty. Upadłem na zimny bruk. Nie, nie teraz. Nastała ciemność.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Mówiłem. CULLEN, CHO TUTAJ. Szybko. Szpital - powiedziałem poddenerwowany.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Strony: 1