Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zachichotałam pod nosem z ironią, gdy zobaczyłam jak kolejna niemota wywraca się o podłogę basenową. Idiotyczne.
- Mojito, Arch. - Usiadłam przy barku i oparłam się łokciami o blat.
You don't own me...
Offline
Może trochę zbyt gwałtownie otworzyłem drzwi do baru. Może byłem zbyt agresywny.
- Dwa razy whisky - rzuciłem może zbyt ostro.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Arch podszedł do gościa i nalał do dwóch kieliszków do połowy.
- Och, proszę cię, stary - rzuciłam mu wyzywające spojrzenie. - Facet jest podłamany, nalej mu tak, żeby wystarczyło, słońce.
Wywrócił tylko oczami, a ja spojrzałam na tego gościa.
You don't own me...
Offline
Prychnąłem, lecz nie odezwałem się ani słowem. Wypiłem jednym haustem zawartość obu kieliszków.
- Jeszcze raz - stwierdziłem, krzywiąc się.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Uniósł brwi ze zdziwieniem, ale nie odezwał się słowem. Podniosłam swojego drinka i odwróciłam się tak, żeby mieć jak widzieć gościa.
- Nie wyglądasz najlepiej - stwierdziłam, upijając łyka trunku.
You don't own me...
Offline
- Za to ty wyglądasz świetnie - odparłem sarkastycznie, - Nie mam ochoty na pogaduszki, więc się odwal. - Przewróciłem oczami, czekając aż gość za ladą naleje mi alkoholu.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Arch zasłonił śmiech kaszlem, spoglądając na mnie jak na idiotkę. Żałosne.
- Na Bahamy przyjeżdża się zazwyczaj po to, żeby odpocząć, choć właściciel tego hotelu to straszny dupek. - Zagryzłam wargę i zaśmiałam się cicho. - Na twoim miejscu, cieszyłabym się. Dużo lasek w basenie, pogoda, alko. - Wyliczyłam.
You don't own me...
Offline
- Właśnie taki mam dzisiaj zamiar. Upić się, więc proszę, nie przerywaj mi tego zadania. - Prychnąłem i zachłannie wtoczyłem w siebie kolejne kieliszki. - Jeszcze - mówiłem jedynie, czułem, jak alkohol palił mi gardło.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Koleś spokojnie. - Uśmiechnęłam się pod nosem.
Arch dolał znów whisky. W mojej głowie pojawił się nowy obraz, tego co zamierzałam zrobić.
- Jesteś słaby - powiedziałam, odstawiając szklankę na swoje miejsce.
You don't own me...
Offline
Miałem w dłoni kolejny kieliszek, kolejną truciznę, gdy właściwie... nie wiem, co mnie powstrzymało przed wypiciem jej. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią z ukosa.
- Co?
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- A. - Złożyłam palce w łuk, widząc, że jest zainteresowany. - Widzisz, mój drogi, większość upija się, bo jest słaba i chce zapomnieć o problemach. Nie wymażesz tego. - Parsknęłam.
Ty nie zapomniałaś. Nigdy.
- Zabaw się. Przynajmniej nie będziesz miał kaca. O ile nie jest dla ciebie za późno - mruknęłam rozbawiona.
You don't own me...
Offline
- Nie pieprz bzdur - powiedziałem zirytowany i wróciłem do kieliszka. Przez moment się w niego po prostu wpatrywałem, gdy... cholera. Z hukiem odstawiłem go z powrotem na blat i spojrzałem na tę laskę. - Kim ty, do cholery, jesteś?
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Bu, sumienie. - Zgięłam dłoń, a później ją wyprostowałam. - Trenerka aerobiku, gościu. Choć nie będzie źle jak będziesz mówił na mnie Ann - dodałam, obserwując jego ruchy. - Widzisz, zaraz alkohol dotrze do ciebie całkowicie i nic z dobrej zabawy. - Zagryzłam wargę.
You don't own me...
Offline
Zmrużyłem oczy. Co ona pieprzyła?
- Nie zamierzam się z tobą bawić - wymamrotałem. - Jakkolwiek to brzmi - dodałem rozbawionym tonem, w którym można było wyczuć irytację.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Uniosłam ręce w geście obronnym. O czym on pierdolił?
- Źle zrozumiałeś. Od tego są inne laski z basenu. Mierzą cię wzrokiem i wyobrażają sobie strasznie popieprzone rzeczy. - Mrugnęłam do jednej z nich.
You don't own me...
Offline
Odwróciłem się w tamtą stronę i zlustrowałem dokładnie każdą z nich.
- A ty będziesz tu siedzieć i odstraszać wszystkie, które tylko zmierzą mnie wzrokiem, prawda? - mruknąłem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Jaki z ciebie wróżbita Maciej, kolego. Oczywiście. - Klasnęłam w dłonie. - Miło popatrzeć na te zazdrosne twarzyczki. - Udałam, że ocieram łzy wzruszenia.
W co ty się bawisz. Już dawno powinnaś zrobić to co należy.
- Ach, pomińmy jeszcze fakt, że może ci to nieco przeszkadzać.
You don't own me...
Offline
- Nieco - burknąłem pod nosem. - Daruj sobie ten wstęp. Czego chcesz? - Uniosłem brwi i zamazanym wzrokiem powędrowałem w jej stronę.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zaśmiałam się.
- Obecnie? Jest od groma takich rzeczy. Nikt nie wie czego chce. Po prostu zadowalam się jakże przemiłym towarzystwem i pogodą, pasuje?
You don't own me...
Offline
- Towarzystwem. - Prychnąłem. - Naciesz się nim, bo niedługo spieprzy stąd, jak najdalej. - Wywróciłem oczami.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Nie sądzę, kolego. Dwa miesiące to dosyć długi okres balowania na Bahamach, które nie są aż tak duże. - Skrzyżowałam ramiona z wygraną wymalowaną na twarzy. - Jeszcze jakieś niemiłe komentarze?
You don't own me...
Offline
Całkowicie obróciłem się w jej stronę. Położyłem dłonie na udach.
- Zaraz, skąd... ty... skąd do diabła wiesz, ile tu będę? - spytałem zaskoczony.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Się słyszało tu i tam. Wspominała, że właściciel to dupek. - Zmarszczyłam brwi z zastanowieniem. - No tak. Teraz następuje ta scena, w której zaczynasz się mnie bać.
You don't own me...
Offline
- Nie, to jest ta scena, w której śmieszy mnie twoje zachowanie. - Pokręciłem głową, choć zaniepokoiła mnie ta wzmianka o moim czasie pobytu tutaj.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline