Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- O tak - przytaknęłam, a kąciki moich ust zadrżały. Popukałam palcem wskazującym kilkakrotnie w papiery. - Studiuje. Ale oprócz tego to mieszkam tu od zawsze - przyznaje ze wstydem,jakgdyby było to coś złego.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- Nie jestem tu długo, ale z czystym sumieniem stwierdzam, że tu nie istnieją spokojne noce. - Parsknęłam. - Ciągle wszędzie słychać muzykę. Choć niektórym to pasuje. W nocy balują, a rano... rano nie żyją.
Offline
Kiwam głową.
- Jeśli mieszka się tu wystarczająco długo, cały ten chaos staje się czystą codziennością. Znika. - Wzrusza ramionami.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
Obok nas przeszedł wysoki, dosyć... umięśniony mężczyzna. Upiłam łyk kawy, patrząc na niego.
- W tym chaosie jest całkiem nieźle. Dużo tu... interesujących osób. Nie potrafiłabym się chyba tu skupić do ślęczenia nad nauką. - Przyznałam.
Offline
- Jestem wytrwała - stwierdziłam. Zerknęłam za siebie, aby przyjrzeć się na co tak intensywnie patrzy moja rozmówczyni. Przystojny mężczyzna posłał nam szeroki uśmiech. Odwróciłam się pośpiesznie. - Poza tym, lubię to. Sprawia mi to przyjemność.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- Nauka? - popatrzyłam na nią zszokowana. - Nie wolisz... praktyk? Znaczy, czegoś ciągle w ruchu?
Offline
Kiwam głową. Ogarniam z twarzy niesforny kosmyk, który wypadł z wysoko upietego kucyka.
- To też, ale aby coś robić trzeba mieć najpierw o tym jakiekolwiek pojęcie. - Uśmiecha się lekko.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
Skinęłam głową.
- Chociaż przez praktyki można się też nabawić trochę teorii. - Obracałam kubek w dłoniach, rozglądając się na zewnątrz.
Żadnych ciekawości.
- Właśnie, nie przedstawiłam się. Irina - dodałam po chwili.
Offline
- India - również się przedstawiłam. - Na praktykach też trzeba się wiele uczyć. Szczerze nie mam nic przeciwko. Ostatnio nawet proponowano mi praktyki, ale jeszcze nie zdecydowałam gdzie. - Wzruszam ramionami. - A ty? Uczysz się, pracujesz?
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- Pracuję, praktykuję... Ogólnie zajmuję się samochodami. Szukam cudeniek, a potem je przerabiam. Ale za rok na studia. - Skrzywiłam się.
Offline
Otwieram szerzej oczy.
- Samochodami? - pytam zaciekawiona. - Aktualne moje stare auto... - Krzywie się lekko. - Trochę się zużyło. Ogólnie dużo jeżdżę, a ten wrak, przejechał wiele kilometrów razem ze mną, jednak potrzebuję nowego auta. Może moglibyśmy się umówić i jakoś bardziej o tym pogadać? Jakoś nie mam ochoty się wygłupić przy jakimś mięśniaku - stwierdziłam głupio i skuliłam się lekko. - Wybacz za ten potok słów - zaśmiałam się nerwowo.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- Jasne! - Powiedziałam ucieszona nieco głośniej niż mi się zdawało. - Trafiłaś idealnie. Choć musisz pamiętać, że to na ciebie mają lecieć, a nie na samochody. - Odparłam zadowolona.
Offline
Skrzywiłam się.
- Obojętnie, czy na mnie, czy na samochód. -Wywróciłam oczami, lecz musiałam zerknąć za siebie. Cholera! Ten facet nadal się gapił na nas. Wróciłam spojrzeniem do dziewczyny. - Chodzi o to, że nie lubię robić z siebie grupa - oznajmiam. - Ale jedyne co mnie ciekawi w samochochodach to prędkość jaką osiągają.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- O tak. - Przytaknęłam. - Nieważne jakie, ale jak. - Dodałam z naciskiem. - Chociaż nie mam nic przeciwko takiemu ferrari albo... na przykład lamborghini. - Zmieszałam się, przypominając fragment akcji.
Offline
Uśmiechnęłam się. Otworzyłam zeszyt, oderwałam pasek papieru i zapisałam na nim 9 cyfr.
- Proszę - mruknęłam, dopisując imię i nazwisko. - Później zapomnę ci dać numer i nici z braku kompromitacji. - Podałam jej karteczke.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- Dzięki - uśmiechnęłam się do dziewczyny i włożyłam świstek papieru do torby. - Będę się już zbierać, ale... niedługo się zapewne spotkamy.
Offline
- Jasne. - Kiwnęłam głową. - Ja mam jeszcze trochę czasu, więc... Zostanę. Miłego dnia, Iryna - pożegnałam dziewczynę z uśmiechem.
Życie stawia przed tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec.
Offline
- Cześć - pomachałam jej na pożegnanie i wyszłam z kawiarni.
Offline
Weszłam do kawiarni późnym wieczorem i poprosiłam o potrójne espresso. Ekspedientka dziwnie na mnie spojrzała, jednak zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć skomentowałąm:
- Błagam nic nie mów, potrzebuję wszystkiego co mnie utrzyma na nogach.- przterałam palcami oczy. Miałam kompletny mętlik w głowie. Dostałam misję. Do tego była to moja pierwsza misja od tamtego wydarzenia, która nie działa się na terenie Las Vegas. Nie wiem skąd ta nagła zmiana u Hansa i w sumie trochę mnie to przerażało. Bębniłam paznokciami o ladę czekając na swoją kawę.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zobaczyłem znajome, ciemne, gęste włosy i ustawiłem się za nimi w kolejce. O tej porze prawie nikogo tutaj nie było.
- O proszę, potrójne espresso o tej porze? Sen ci niemiły?- wymruczałem dziewczynie do ucha.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Mimo zmęczenia uśmiechnęłam się pod nosem na dźwięk znajomego głosu i odwróciłam.
- Cóż niektórzy nie mogą sobie pozwolić na sen- błagam nie patrz na to jak wyglądam, ani tego nie komentuj. Błagam. Tak wiem spałam ostatni raz jakieś 3 dni temu. Spojrzałam na baristkę wyczekująco patrząć na nieznośnie wolno tworzącą się moją kawę.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Łoooooo. Już wiem po co kobietom makijaż. Ale jednocześnie o tak było w niej coś pięknego, innego, niezniszczonego amerykańskością. Miała spore cienie pod oczami i sama wyglądała tak jakby coś ją zżerało od środka. Tym samym jej niebieskie oczy, cała postura ciała i sposób mówienia sprawiały jakby błagała o litość.
- Cóż, w takim razie powinni poszukać lepszego pracodawcy. Sen jest fajny. I potrzebny.- uśmiechnęłem się, stanąłem obok niej i zamówiłem trzy kawałki tortu czekoladowego na wynos.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Fuck. Może to już ten wiek kiedy trzeba się zacząć malować.
- Cóż, co jeżeli zmienienie pracodawcy nie jest takie proste?- odbiłam piłeczkę.- nie no to chyba jakiś żart- rzuciłam do ekspedientki, która dała mu gotowe ciasto, a mojej kawy wciąż nie było.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Podziękowałem i puściłem oko dziewczynie odbierając od niej tort.
- Cóż, w takim razie może chociaż umilę ci drogę do domu i poczekam z tobą na tę nieszczęsną kawę?- spojrzałem na nią wyczekująco unosząc brwi.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Cóż wolałabym by ktoś kogo spotkałam przypadkowo zaledwie parę razy w życiu nie wiedział gdzie mieszkam.- wreszcie dostałam kawę i od razu wzięłam ogromnego łyka, mimo iż kawa była bardzo gorąca.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline