Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3
Chyba się bałam. Nie, nie bałam się. Albo się bałam. Cholera.
Take dziwne uczucie rozlewajace się po moim ciele. Napięcie i niepokój.
On chciał cie zabić. Uciekaj - mówił instynkt. Ale zmęczone ciało zdecydowało za mnie, choć wciąż pozostawało w stanie gotowości do ucieczki.
- Nie ufam Ci - syknęłam. Czułam się nieswojo w jego ramionach. Obco, a zarazem tak znajomo. To aż bolało.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Wzajemnie - odparłem tak, jakby nie wywarło to na mnie żadnego wrażenia. - Nie znamy się Elise, a zaufanie wymaga czasu, którego nie mamy - burknąłem. Ta dziewczyna oczekiwała cudów, których nikt nie był w stanie spełnić.
Przeszedłem już dość spory kawałek, a siedziby wciąż nie było widać. Zaczynałem wątpić, że ruszyliśmy w złą stronę.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zacisnęłam wargi, wbijając wzrok w jego twarz. Czemu aż tak mnie to zabolało? Przecież on był nikim. Nie powinno mnie obchodzić co mówi. No właśnie, nie powinno. A jednak.
Czułam przez to obrzydzenie do siebie. Obrzydzenie do niego.
- Masz rację - przytaknęłam. - Nie znamy się - powiedziałam beznamiętnym tonem, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
Szliśmy dłuższy kawałek, moje oczy same się zamykały ale musiałam być czujna. Słońce już prawie zaszło, a siedziby wciąż nie było widać. Jak daleko nas wnieśli? Musieliśmy być naprawdę długo nieprzytomni.
- Już nas nie dogonią - stwierdziłam, pukając go dłonią po ramieniu. - Postaw mnie - zażądałam, choć nie czułam nóg. Mimo to, kolejne minuty w jego ramionach spowodowały by, że bym oszalała. Nie mogłam już tego znieść.
Nie znamy się. Nie znamy się. Nie. Znamy. Się.
Ostatnio edytowany przez Elise Johansen (2018-02-03 05:02:24)
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Wszyscy zebrali się w Centrum i czekali aż wrócą. Dean i Stiles to było jedno, a Casimir i ta zdzira to drugie. Nie wiedziałam o kogo bardziej się martwić, ale Marie obok mnie już po raz kolejny wbijała paznokcie w skórę, pozostawiając czerwone ślady.
- Znajdą się - powiedziałam, choć sama nie byłam przekonana. - Za niedługo wrócą, Marie. - Na co ona tylko skinęła głową nie odzywając się.
Gdybyście tu nie przyjechali, to nigdy by się nie wydarzyło. Wszędzie zapalono pochodnie. Postanowiono, że cały teren musi być jasny. Każdy wyczekiwał.
You don't own me...
Offline
Mimo tych wszystkich egipskich ciemności, dostrzegłem coś. Mały płomień unosił się ponad skałami. Mimowolnie przyspieszyłem, olewając słowa Johansen. Byłem tak blisko, serce zaczęło mi bić jak oszalałe, to mógł być ten moment. I był. Znaleźliśmy ich. Pośród pochodni i domków, stały tam. Stały i czekały. Upuściłem Elise, nie było czasu na zastanawianie się, ona biegła. Mała dziewczynka z dwoma warkoczykami, krzycząc w głos "tatuś wrócił!". Na chwiejnych nogach ruszyłem w jej kierunku, szybko, aby móc zamknąć ją w potrzasku.
- Chassie - wychrypiałem, czując suchość w ustach. Moje oczy się zaszkliły. Tak strasznie się obawiałem, że już jej nie zobaczę. Ulgę, którą odczuwałem była ogromna. Ponownie miałem ją w ramionach. Mój mały świat.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Stanęłam z zamkniętymi oczami, czując jak moje ciało się rozluźnia w końcu. Jedno niebezpieczeństwo minęło. Ale co teraz mnie czekało.
Nagle objęły mnie czyjeś ramiona, niemal zwalając z nóg, a ja znów cała się napięłam z przerażenia. Po chwili do moich uszu doszły słowa, a raczej sama barwa głosy Adelaide. Niepewnie odwzajemniłam uścisk.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3